Jeśli ktoś myślał, że antypapieskie ataki po zdjęciu ekskomuniki z biskupów Bractwa Świętego Piusa X to chwilowy epizod - szybko został wyprowadzony z błędu. Od wielu tygodni mamy do czynienia z permanentną międzynarodową kampanią antypapieską. Jej ostatnim epizodem był atak na niedawną podróż apostolską Ojca Świętego, który rozpoczął się, zanim Benedykt XVI postawił stopę na afrykańskiej ziemi. Okazją stała się krótka odpowiedź, jakiej Ojciec Święty udzielił na pokładzie samolotu dziennikarzowi pytającemu o ocenę używania prezerwatyw jako profilaktyki AIDS. Benedykt XVI powiedział, że dystrybucja prezerwatyw jedynie pogłębia problem. I ataki rozpoczęły się na całego.
Były centroprawicowy premier Francji, Alain Juppé, stwierdził, że Benedykt XVI staje się problemem, a szczytem antypapieskiej kampanii stała się rezolucja Parlamentu belgijskiego, zresztą owoc „kompromisu” między lewicą i liberałami z jednej a chadecją z drugiej strony. Rezolucja zawarła „umiarkowane” potępienie Papieża. Chadecy poparli ją, powołując się na „złagodzenie” lewicowej propozycji, więc na zastąpienie proponowanego stwierdzenia o „niebezpiecznych i nieodpowiedzialnych poglądach” Papieża - określeniem, że „poglądy” Benedykta XVI są „nie do przyjęcia”. Tak właśnie wygląda polityka kompromisów, czyli pełzająca apostazja narodów (niegdyś) chrześcijańskiego Zachodu. Belgijskim chadecjom (bo tak samo zachowały się partie walońska i flamandzka) łatwiej było potępić naukę Kościoła niż kontrkulturę śmierci. Tę bowiem chadecje z reguły uznają za część „pluralistycznego społeczeństwa”.
Coraz częściej widać więc, jak współczesny liberalizm od religijnej obojętności przechodzi do aktywnej polityki antyreligijnej, wymierzonej w ortodoksję katolicką. Niewierzący politycy mówią chrześcijanom w co i jak mają wierzyć, i wywierają otwartą presję na Kościół, by zaniechał swego nauczania.
Rezolucja belgijska jest bowiem precedensem wobec osoby Papieża, ale już nie wobec nauczania Kościoła jako takiego. Tę granicę wyraźnie przekroczył we wrześniu ubiegłego roku Parlament Europejski, przyjmując rezolucję, w której (w p. 20a) potępił Kościół katolicki za głoszenie poglądów przeciwnych używaniu środków antykoncepcyjnych. Co ciekawe, rezolucja miała pewien aspekt „ekumeniczny”, bo wraz z Kościołem katolickim potępiono wszystkie inne wspólnoty chrześcijańskie, które zgadzają się z katolicką etyką seksualną.
Chrześcijaństwo miało zawsze przeciwników i Ewangelia przekonuje nas do spokojnego przyjęcia konsekwencji tego faktu. Zasadniczą częścią życia chrześcijańskiego jest szerzenie i obrona wiary, doświadczenie odrzucenia i konieczność sprzeciwu. Wystarczy natomiast zwykły realizm, by uświadomić sobie, jakie będą polityczne konsekwencje milczenia opinii katolickiej - gdy opinię o Kościele chcą kształtować przeciwnicy katolicyzmu.
Miejmy nadzieję, że nie będą milczeć Izby naszego Parlamentu - Sejm i Senat Rzeczypospolitej. Na ataki na Kościół narody chcące zachować wiarę i cywilizację chrześcijańską powinny odpowiedzieć jasną i wyraźną deklaracją solidarności z Papieżem i wdzięczności za jego nauczanie. Aby zło dobrem zwyciężyć, trzeba apostazji przeciwstawić wierność, degradacji godności człowieka - szacunek dla jego natury, konformizmowi - odwagę. Oby stać na to było polskich polityków.
Pomóż w rozwoju naszego portalu