Będusz jest obecnie dzielnicą w południowej części Myszkowa. Stojąc na progu parafialnego kościoła Bożego Miłosierdzia, widzimy panoramę miasta. Dawniej była to wieś odnotowana już pod koniec XV wieku w zapisach Jana Długosza.
Reklama
Wiara na porządku dziennym
Karol Porwich
Pomóż w rozwoju naszego portalu
– Wspólnota nasza jest jak większa rodzina. Kiedy proszę o pomoc, to zawsze jest pozytywny odzew. Co może zrobić sam ksiądz proboszcz? Wyrazem naszej parafialnej solidarności jest to, jak się w trudnych sytuacjach zachowujemy. Tutaj, kiedy jest pogrzeb, to z każdego domu ktoś stara się na nim być. Jest to wyraz solidarności z tymi, którzy cierpią, wyraz wiary w zmartwychwstanie – podkreśla ks. Paweł Janusz Wróbel, proboszcz.
Serafin Gurbała jest kościelnym od 25 lat, a pytany o wiarę odpowiada, że jest ona u niego na porządku dziennym. – Wiara pomaga mi w codziennym życiu. Kiedyś nie chodziłam do kościoła, ale zdarzyła się pewna sprawa i teraz gdy uczęszczam na Mszę św., jest mi lepiej
– wyznaje Barbara Bartnik. Wiesława Rejman przychodzi na Mszę św. do parafialnego kościoła, bo Pan Bóg daje nadzieję na przyszłość, a obecność wśród wiernych wzmacnia jej wiarę. Helena Czarnecka lubi swoją świątynię, lubi się modlić. Jak zapewnia, na nabożeństwa ona i jej rodzina uczęszcza nie tylko w niedzielę.
Reklama
– Budowałem nasz kościół, cegłę kładłem na ścianę… parafianie w większości pomagali. Kościół to jest nasz dom, dom dla wszystkich. I ten dom każdego chciałby przyjąć, ale nie każdy chce – wyjaśnia Jerzy Korzec i dodaje: – Do kościoła chodzi jedna trzecia naszej społeczności. Uczęszcza, ten kto wierzy. – Wiarę zaszczepili w nas rodzice i my też ją zaszczepiamy naszym dzieciom, a one swoim potomkom. W naszej rodzinie to się udaje. Teraz będziemy mieli chrzest trzeciej wnuczki – cieszy się Jolanta Będkowska i zwierza się: – Brałam ślub w starej kapliczce św. Anny, kiedy zaczęła się budowa nowego kościoła. Mój nieżyjący tata też tu pomagał. Krzysztof Będkowski, mąż p. Jolanty, potwierdza, że razem z teściem uczestniczył w budowie świątyni. – Zawsze uczestniczyłem w życiu kościoła, bo byłem ministrantem, nie tutaj, ale w Pińczycach – opowiada i przyznaje, że w gronie rodziny i znajomych rozmawia na temat Kościoła i wiary. – Próbujemy młodych przekonać i pokazać, że życie we wspólnocie chrześcijańskiej ma większą wartość niż spędzanie czasu przed telewizorem czy ze smartfonem. Człowiek, jak osiąga odpowiedni wiek, dopiero zaczyna inaczej myśleć o życiu – rozważa p. Krzysztof. Dla Klaudii Cygan wiara to coś bardzo głębokiego – Jeżeli mam jakiś problem, to zawierzam to Panu Bogu – przyznaje z prostotą p. Klaudia.
– Dla mnie modlitwa jest przeżyciem duchowym, a uczestnictwo we Mszy św. spełnieniem trzeciego przykazania Dekalogu. Ale przede wszystkim mam taką wewnętrzną potrzebę – deklaruje Andrzej Oleksiak.
Reklama
Szanują się i lubią
Karol Porwich
Dominik Lech urodził się i wychował w tutejszej parafii, od 28 lat jest jej organistą. Przez kilka lat grał w katedrze w Edynburgu. Muzykować zaczął w wieku 15 lat i jak twierdzi, muzyka stanowi jego życie. W rozmowie nie kryje ogromnej satysfakcji z bycia wiernym parafii św. Anny.
– Przez lata parafia się zmieniała i dlatego teraz jest u nas tak atrakcyjnie. Parafianie są życzliwi, nigdy nie spotkałem się z odmową. Mieliśmy i mamy wspaniałych proboszczów. Poprzedni proboszcz ks. Adam Mikoś bardzo dużo zrobił, jeżeli chodzi o wystrój kościoła i otoczenia. Teraz ks. Paweł o to dba. Kiedy przyjdzie wiosna, sam przycina krzewy – chwali proboszcza p. Dominik.
Zofia Ludwig opowiada o starej kapliczce św. Anny w Będuszu, która od 1926 r. służyła wiernym do modlitwy. Każdego roku w uroczystość św. Anny w kaplicy odprawiana jest tutaj odpustowa Msza św. – Święto patronalne parafii jest bardzo popularne w okolicy. Niemożliwe jest nie przyjść do nas na odpust św. Anny. Po obu stronach drogi ciągną się wtedy kramy – śmieje się p. Zofia.
Krystyna Stelmach pełni funkcje sekretarza parafialnej Akcji Katolickiej, opowiada o przygotowaniach do obchodów Wielkiego Tygodnia i o 9 Kołach Żywego Różańca, w których są również męskie róże i o dwóch szkolnych Kołach Żywego Różańca.
Reklama
Włodzimierz Tworek, prawa ręka księdza proboszcza w radzie parafialnej, jest w niej praktycznie od powstania nowego kościoła. – Kościół budowano w czynie społecznym i za nasze pieniądze. 80% prac przy wznoszeniu kościoła odbywało się parafialnymi siłami. Dzisiaj byłoby to niemożliwe. Jestem społecznikiem. Trzeba pomagać innym i dbać o nasze wspólne dobro. Wybudowaliśmy świątynię więc nią dbamy i cały czas ulepszamy – relacjonuje p. Włodzimierz i przypomina pierwszego budowniczego kościoła, ks. Henryka Suchosa.
Reklama
Nutki św. Anny i...
Karol Porwich
– To jest już w naszej parafii czwarta grupa śpiewających dzieci. Dwa lata temu było tylko siedem osób, a teraz mamy w scholi 25 dziewczynek. Pilnujemy, żeby ten stan utrzymać. Planujemy nagrać piosenkę do św. Anny i ją wydać. Z Nutkami śpiewają mamy naszych śpiewających dzieci – cieszy się organista Dominik Lech. Ewelina Słabosz pomaga przy scholce i służy pomocą przy różnych imprezach, festynach, koloniach, półkoloniach. – Mamy festyny, sporo wyjazdów dla dorosłych i dzieci, zajęcia ruchowe na hali sportowej dla seniorów, w ferie zimowe organizujemy dla dzieci wyjazdy na narty, a latem wyprawy kajakowe, pielgrzymujemy – p. Ewelina wymienia te i inne atrakcje.
– Odbudowujemy relacje zerwane przez trzyletni okres pandemicznego odosobnienia. Wracamy do pracy z senioratami. Seniorzy chcą się spotykać, chcą też pokazać młodym pokoleniom, jak się należy modlić i bawić – przedstawia najnowsze inicjatywy ksiądz proboszcz.
Mateusz Cygan przeprowadził się do Będuszewa ze względu na żonę i nie ukrywa, że inicjatywy w parafii zrobiły na nim spore wrażenie.
Reklama
Dwugłos
Karol Porwich
Małoletni Kacper Treściński przyszedł do kościółka, żeby się pomodlić za dziadka – Podoba mi się tutaj, w Będuszu, bo tu się zawsze coś dzieje i nie ma tu tak dużego ruchu samochodowego – stwierdza rezolutnie Kacper. Zapewne jest nadzieją parafian na dalsze pomyślne trwanie wspólnoty.
Na koniec naszej wizyty ks. prob. Paweł Wróbel zwierza się: – Chciałbym, żeby u nas było zawsze tak jak w rodzinie. Trzeba być z ludźmi, szczególnie w dobie ataku na księży, na Kościół, i szukać sił oraz umocnienia w drugim człowieku. Każdy kapłan tego potrzebuje – oparcia w wiernych, bo do nich został posłany.