Święta Bożego Narodzenia to wydarzenie, które przypomina człowiekowi, że Bóg do niego przychodzi, aby nie był sam, aby być mu bliskim.
Jak tę bliskość na co dzień praktykować?
Moi przyjaciele, którzy pobrali się kilka lat temu, przeżywają często trudne dni. Ale po tych zachmurzeniach małżeńskich wraca pogoda. Trzymają się za ręce, tak jakby się nie kłócili.
Zapytałem kiedyś: - Mariola, jak Ty to robisz, że te kłótnie nie niszczą Waszego małżeństwa?
Wtedy podeszła do biurka i wyjęła z niego kartkę. Była to lista gości zaproszonych na ich ślub. Na pierwszym miejscu był wpisany Pan Jezus jako gość na wesele. A dopiero później ci ważni.
Mówi mi: - Proszę Księdza, ja zaprosiłam Pana Jezusa na wesele jako pierwszego i jeszcze Go nie wyprosiłam. On jeszcze jest z nami. Dlatego gdy wszystko mnie drażni, gdy kłócę się z mężem, to podchodzę do biurka, wyjmuję listę gości i patrzę - Jezus zaproszony. Bóg w naszym życiu. Więc Go proszę: Jezu, pomagaj, daj cierpliwość, powstrzymuj złe słowa i nerwy daj opanować. - I co? - pytam. - I pomaga: pokornieję, przepraszam męża, uśmiecham się cieplej, staję się inna. Sami byśmy chyba nie dali rady być ze sobą. Bóg między nami - wie Ksiądz, to dziwne, ale to działa na nas, a może w nas.
Ten, kto naprawdę kocha, przychodzi po cichu, tak że Go nie widać. Czeka pokornie, aby Mu pozwolić być. To „być” jest miłością, która dopełnia to, w czym my nie dostajemy.
Boże Narodzenie jest wydarzeniem, przez które Bóg tym niedostatkom chce zaradzić. Przychodzi z Nieba na ziemię po cichu, tak że Go nie widać.
Przychodzi, aby człowiek nie był sam. Ale Jego przyjście jest też wezwaniem dla nas - aby Jezus nie był sam.
Pewnego ranka poszedłem z kolegą do kościoła odprawić Mszę św. przed podróżą. W kościele było jeszcze ciemno, cicho i pusto - poranek.
- Ludzie jeszcze śpią - powiedziałem do kolegi. - Pusto w kościele.
- Nie, popatrz, ilu świętych i błogosławionych siedzi w ławkach. Ilu aniołów klęczy przed Panem. Wszyscy uwielbiają, adorują Jezusa... Tak, oni tu przychodzą, gdy parafianie śpią - dodał.
Oni adorują Boga, gdy ludzie Go nie uwielbiają.
Przychodzą święci, aby Jezus nie był sam.
Podarować Bogu obecność.
„Czas jest szkołą, w której się uczymy.
Ale jest też ogniem, w którym się spalamy”.
Uczyć się być z Bogiem, bo On zaprasza do przyjaźni ze sobą.
A jednocześnie pamiętać, że życie ucieka.
„Czas jest też ogniem, który strawia kolejny fragment naszego życia”.
Matka Teresa, kiedy była już ciężko chora, miała przywilej posiadania Najświętszego Sakramentu w swoim pokoju w szpitalu.
Kiedy miała atak niewydolności serca i podłączono ją do respiratora, lekarz, Hindus, przywołał księdza i powiedział do niego: - Ojcze, niech Ojciec idzie do domu i przyniesie Matce to pudełko.
- Jakie pudełko?
- To pudełko, tę małą świątynię, którą jej tu przynoszą i stawiają w pokoju. Niech Ojciec jej przyniesie, bo gdy Matka patrzy na nie, to się uspokaja. Kiedy to pudełko jest w pokoju, ona tylko patrzy i patrzy, a serce jej bije spokojnie.
Serce bije spokojniej, gdy czuje miłość.
Więc podaruj Bogu obecność, a poczujesz, że spokojnie bije Twoje serce.
Pomóż w rozwoju naszego portalu