Reklama

Na mostach zaufania

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Kończył się rok 2000. Byliśmy już blisko granicy hiszpańskiej i noc zaczęła szarzeć. Kiedy wyjrzałam przez okno, zobaczyłam niekończącą się karawanę autokarów jadących w tym samym co my kierunku - do Barcelony na Europejskie Spotkanie Młodych. Widok niezapomniany. Świadomość uczestniczenia w czymś niezwykłym. Konieczność odpowiedzi na pytanie, kim jest brat Roger, który od lat na przełomie grudnia i stycznia potrafi zachęcić do dalekiej podróży kilkadziesiąt tysięcy młodych ludzi.
Miliony telewidzów zobaczyły brata Rogera, założyciela ekumenicznej wspólnoty Taizé, w kwietniu 2005 r. podczas pogrzebu Jana Pawła II. Krucha postać na wózku inwalidzkim, włosy białe jak habit, który miał na sobie, przyjmował Komunię św. z rąk kard. Josepha Ratzingera. Miesiąc później brat Roger ukończył 90 lat. W sierpniu podczas wieczornego nabożeństwa został kilkakrotnie ugodzony nożem przez niezrównoważoną psychicznie kobietę. W ciągu kilku minut zmarł.

Początek drogi

Reklama

Brat Roger urodził się w Szwajcarii jako najmłodszy z dziewięciorga rodzeństwa. Ojciec był pastorem i takiej samej drogi oczekiwał od syna. Dlatego w latach 1936-40 Roger Schutz studiuje teologię w Lozannie i Strasburgu. Zaczyna go fascynować życie monastyczne i stopniowo dojrzewa do przekonania o potrzebie utworzenia wspólnoty, której życie wyznaczałyby ewangeliczna prostota i dobroć serca. Wewnętrzna wrażliwość każe mu także pomagać ludziom dotkniętym dramatem wojny. Do Taizé, francuskiej wioski, niedaleko linii demarkacyjnej trafia w 1940 r. Kupuje za pożyczone pieniądze opuszczony dom, gdzie udziela schronienia uchodźcom, także żydom. Kiedy w 1942 r. na trop tej działalności wpada gestapo, chroni się w Genewie. Tutaj dołącza do niego trzech kandydatów zainteresowanych życiem wspólnotowym. Brat Roger ma już wtedy za sobą publikację broszurki z rozważaniami na ten temat. Zawiera ona m.in. regułę: „Niechaj twój codzienny trud i odpoczynek ożywia Słowo Boże. Zachowuj zawsze wewnętrzny spokój, aby trwać w Chrystusie”. Jesienią 1944 r. bracia wracają do Taizé, małej wioski w Burgundii, niedaleko Cluny, która dzięki nim wkrótce będzie znana na całym świecie.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Znak pojednania

Pilną sprawą jest uporządkowanie zapuszczonego domu i gospodarstwa. Bracia kupują trochę inwentarza, jeden z nich sporządza dębowe jarzmo dla pary wołów, którymi obrabiane są pola. Zdobytym z trudem pożywieniem dzielą się z sierotami wojennymi, którymi opiekuje się siostra br. Rogera - Genevieve, i niemieckimi więźniami internowanymi w pobliskim obozie, którzy przychodzą na niedzielne posiłki. Bracia modlą się trzy razy dziennie - początkowo w kaplicy na strychu, a potem w opuszczonym, od czasów rewolucji francuskiej, kościele.
Na Wielkanoc 1949 r. pierwszych siedmiu braci składa śluby wieczyste, zobowiązując się do zachowywania celibatu, życia wspólnotowego i prostoty. Ta ostatnia zasada: prostota posiłków, warunków życia, celebracji nabożeństw - do dziś urzeka wszystkich, którzy odwiedzają wioskę lub uczestniczą w spotkaniach europejskich.

Na tych samych falach

Reklama

Osobista charyzma i wytrwałość w służbie idei pojednania chrześcijan, której podporządkował życie, sprawia, że brat Roger spotyka się i rozmawia na ten temat z papieżem Piusem XII, potem Janem XXIII i Pawłem VI. Bracia uczestniczą, jako obserwatorzy, w obradach Soboru Watykańskiego II. Tam poznają młodego biskupa z Krakowa - Karola Wojtyłę. Zapraszają go do swojej wioski. Biskup przyjeżdża tam w 1964 r. i 1968 r. Widać, że miejsce zapada mu w serce, bo później na jego życzenie wizyta w Taizé zostaje włączona do programu papieskiej pielgrzymki do Francji w 1986 r.
Dociera tam mimo utrudnień. Kiedy pogoda nie pozwala na lądowanie helikoptera, ląduje dalej i dojeżdża do wioski samochodem. Z kolei brat Roger odwiedza Polskę po raz pierwszy w 1971 r., potem wraca tu jeszcze kilka razy, głosi konferencje na pielgrzymkach mężczyzn do Piekar Śląskich. Zapoczątkowane w latach 70. spotkania Taizé w europejskich metropoliach trafiają w Polsce na podatny grunt. Po zniknięciu żelaznej kurtyny i dzięki coraz większej swobodzie w przekraczaniu granic karawany autokarów wyruszających z Polski na ESM stają się coraz dłuższe. Wielu księży przez kilka, kilkanaście lat z rzędu chętnie uczestniczy w przygotowaniach i wyjazdach, wśród nich obecny biskup radomski Henryk Tomasik.

Bliskie spotkania

W tym roku uczestników ESM gości Poznań. Wcześniej były to m.in.: Paryż, Hamburg, Lizbona, Wiedeń, Rzym, Budapeszt, Zagrzeb, Genewa, Warszawa, Wrocław i inne miasta. Niektóre dwukrotnie. Słyszałam żart, że gdyby Bóg miał kiedyś kłopot ze zorganizowaniem końca świata, powinien poprosić o pomoc braci z Taizé. To wyraz uznania za perfekcyjną organizację spotkań. Zapewnienie miejsca modlitwy, noclegów i wyżywienia, transportu i bezpieczeństwa dla - jak bywało w niektórych latach - 100 tys. uczestników jest nie lada wyzwaniem. Tymczasem w przygotowania logistyczne angażuje się niewielka grupa braci i wolontariuszy. Kluczem do sprawy są osobiste odwiedziny organizatorów w parafiach w mieście i regionie, w którym przygotowywane jest spotkanie. Potem wszystko funkcjonuje jak w zegarku. Do południa modlitwa i spotkania tematyczne mniejszych grup odbywają się w parafiach. Po nich obiad i wspólne spotkanie wszystkich uczestników. Przestrzenią modlitwy i wyciszenia stają się wtedy wielkie hale wystawowe. Krótkie modlitwy, śpiew kanonów, rozważania myśli z aktualnego Listu z Taizé przeplatane są medytacjami i chwilami ciszy. W ostatnim dniu roku odbywa się modlitewne czuwanie w intencji pokoju na świecie, potem są spotkania i zabawa w międzynarodowych grupach. Żelazną zasadą jest, że jeżeli nawet noclegów u miejscowych rodzin nie wystarczy dla wszystkich, to na noworoczny obiad każdy jest zaproszony do prywatnego domu.

Mała wiosna

- Taizé, ta mała wiosna - słowa Jana XXIII skierowane dawno temu na powitanie brata Rogera są ciągle wyjątkowo trafne. Spotkania pozostają w pamięci uczestników jako szczęśliwe wydarzenie w życiu. Przyniosły doświadczenie niebywałej gościnności rodzin, które z pełnym zaufaniem otworzyły się na nieznanych przybyszów. Dla niektórych stały się początkiem małżeństwa, czasem kapłaństwa. Wśród licznych entuzjastów jest anglikański arcybiskup George Carey, który mówił: - Chcę jechać do Taizé, bo wiem, że jest to miejsce, które zmieniło i przekształciło życie chrześcijańskie niezliczonych osób, szczególnie młodych.
Oprócz entuzjastów byli także krytycy. Brat Roger był w pewnym okresie oskarżany o prozelityzm, potem o nadmierne podporządkowanie Kościołowi katolickiemu. Wielokrotnie był podejrzewany o konwersję na katolicyzm, zwłaszcza kiedy za zgodą biskupa zaczął przyjmować Komunię św. Kiedy podczas pogrzebu Jana Pawła II przyjął Komunię św. na oczach milionów telewidzów, niektóre media podały jako pewnik informację, że brat Roger w sekrecie został katolikiem. Wspólnota braci Taizé pisała sprostowania, wyjaśniając, dlaczego chciał przystępować do Komunii św. i otrzymał na to pozwolenie. Przypominano jego słowa: „Odnalazłem (...) w sobie tożsamość chrześcijańską, jednając w sobie wiarę mych korzeni z misterium wiary katolickiej, bez zrywania komunii z kimkolwiek”. Sprawę autorytatywnie wyjaśnił kard. Walter Kasper, mówiąc, iż „brat Roger w swoim sumieniu wszedł w misterium wiary katolickiej jak ktoś, kto wzrasta, bez konieczności «porzucenia» lub «zerwania» z tym, co wcześniej otrzymał i czym żył”.
Po tragicznej śmierci brata Rogera przeorem ekumenicznej Wspólnoty, która liczy ponad stu braci reprezentujących 25 narodowości i różne wyznania chrześcijańskie, został brat Alois. Tak jak dotąd, co roku kilka tysięcy młodych ludzi jest przyjmowanych w macierzystym domu w Burgundii i kilkadziesiąt tysięcy na spotkaniach na zakończenie roku. Taizé jest trwałym znakiem pojednania, praktykowania ekumenizmu na co dzień.
Ja również wspominam ESM w Barcelonie w 2000 r. jako jedno z najszczęśliwszych wydarzeń w życiu. Zapewne takim będzie też dla uczestników 32. Europejskiego Spotkania Młodych w Poznaniu.

2010-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Rozważania na niedzielę: Jak oszukać zegar biologiczny?

2024-11-16 19:15

[ TEMATY ]

rozważania

ks. Marek Studenski

mat. prasowy

Człowiek podejmuje różne działania, aby oszukać śmierć, od kriokonserwacji w Arizonie po zabiegi kosmetyczne. Kiedyś mówiono że żeby dobrze przeżyć życie mężczyzna powinien zbudować dom, zasadzić drzewo i spłodzić syna - wtedy wie, że coś/kogoś po sobie zostawił.

Te pragnienia i próby zachowania życia są jednak złudne i nietrwałe. Czy ludzkie próby zatrzymania czasu są odpowiedzią na tęsknotę za życiem wiecznym? Wydaje się, że im jesteśmy starsi tym bardziej tęsknimy do czegoś co nie przemija. Chcemy uczestniczyć w czymś co będzie trwać, chcemy zostawić coś po sobie. Czy wiara daje nam odpowiedź na to pragnienie nieśmiertelności i nieskończoności?
CZYTAJ DALEJ

Supertajfun Man-yi nadciąga nad Filipiny. Ogromna ewakuacja

2024-11-16 12:09

[ TEMATY ]

Filipiny

ewakuacja

Man‑yi

supertajfun

Adobe Stock

Tajfun

Tajfun

Filipińskie władze ewakuowały w sobotę ponad 650 tysięcy mieszkańców regionów narażonych na "potencjalnie katastrofalne" skutki supertajfunu Man-yi, który zbliżaj się do położonej we wschodniej części archipelagu filipińskiego wyspy Catanduanes. Jest to już szósty tajfun, który nawiedził ten kraj w ciągu miesiąca.

Filipińskie służby meteorologiczne przekazały sobotę po południu, że supertajfun Man-yi, zbliżając się do wyspy Catanduanes, przybiera na sile i obecnie generuje wiatr wiejący z prędkością 195 km/godz., czyli o 20 km/godz. większą niż przed południem, a w porywach osiąga 240 km/godz. – poinformował portal Rappler.
CZYTAJ DALEJ

Wszyscy jesteśmy Chrystusami - rozmowa z byłym gangsterem

2024-11-16 17:55

[ TEMATY ]

wywiad

rozmowa

nawrócony gangster

Wszyscy jesteśmy Chrystusami

Adobe Stock

Rozmowa z byłym gangsterem

Rozmowa z byłym gangsterem

– Za moje upadłe życie powinna mnie spotkać kara śmierci. Ale Jezus wziął tę hańbę, wziął tę karę na siebie - opowiada nam Wojtek Zdrojewski, który sięgnął życiowego dna, doświadczając życia gangsterskiego, alkoholu, wielokrotnego pobytu w więzieniu, w końcu bezdomności.

– Moja historia rozpoczęła się w rodzinnym domu w Gdańsku. Ojciec był alkoholikiem, była u nas brutalna przemoc i kompletny brak miłości. Wzrastając w takim środowisku, szybko przeżyłem okres buntu, który zaprowadził mnie do więzienia. Zacząłem żyć jak bandyta, żyłem w kulcie przemocy i w otoczeniu gangsterów. Wtedy byłem człowiekiem bardzo wulgarnym, agresywnym. Myślałem, że to jest mój sposób na życie. Okazało się to jednak drogą do nikąd i w życiu zostałem bankrutem, który wylądował w kryzysie bezdomności – zwierza się Wojtek.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję