Panowie, jestem katolikiem” - oświadczył angielski pisarz Hilaire Belloc w czasie swego pierwszego publicznego wystąpienia jako kandydat w wyborach do Izby Gmin w 1906 r. „Jeśli to możliwe, codziennie uczestniczę w Mszy świętej. To [wyjął z kieszeni różaniec] jest różaniec. Jeśli to możliwe, codziennie klękam i odmawiam te paciorki. Jeżeli odrzucicie mnie ze względu na moją religię, będę dziękował Bogu, że oszczędził mi poniżenia bycia waszym reprezentantem”. Mimo zjadliwej kampanii przeciwników, którzy wznosili hasła: „Nie głosuj na Francuza [Belloc był nim z pochodzenia - E.P.P.] i katolika!”, pisarz został wybrany. W działalności politycznej był równie ostry jak w swym pisarstwie. Cięty język łączył z żywym poczuciem humoru. Nie bał się polemik. Był w nich namiętny. „W demokracji mamy prawo odpowiadać na pytania, lecz nie mamy prawa stawiać pytań. Od stawiania pytań nadal jest polityczna arystokracja” - pisał w „Daily News”. Razem ze swoim przyjacielem - i uczniem - Gilbertem K. Chestertonem, dziś cieszącym się o wiele większą sławą niż niesłusznie zapomniany Belloc, był nie tylko gorącym „obrońcą Kościoła wojującego w sprawach religijnych”, ale „stawał się coraz bardziej wojowniczy w sprawach politycznych” - pisze biograf pisarza Joseph Pearce. Irytowała go pozorowana demokracja, fasadowy parlamentaryzm, niepokoił gotujący się do skoku socjalizm. Belloc widział, jak dalece współczesne mu społeczeństwo przemysłowe jest ślepą uliczką. Oceniał z przenikliwą jasnością, że po nim nastąpi społeczeństwo niewolników. Alternatywę widział w społeczeństwie zbudowanym na prawie własności do poddanych szerokiej dystrybucji prywatnych dóbr materialnych. Biograf pisarza podkreśla, że religia i polityka były dla niego nierozerwalnie ze sobą połączone. „Uważał, że współczesny kapitalizm przemysłowy mógł się rozwinąć tylko dzięki grabieży rozpadającej się w okresie reformacji cywilizacji katolickiej”.
Konwersja na katolicyzm części anglikanów potwierdza słuszność diagnozy Belloca, który był również autorem tezy, że prawdziwe porozumienie między ludźmi, narodami, rasami i klasami możliwe jest tylko przez katolicyzm, wszystko inne jest polityczną grą i mistyfikacją. W pismach Belloca czytelnicy odkrywali „sens europejskiej jedności, jaki stworzyła wiara, a zniszczyła schizma”, jak pisał nawrócony za sprawą twórczości Belloca Hugh Lunn, podróżnik, alpinista i prozaik.
W ostatnim rozdziale książki, która miała być przestrogą przed plagą edukacji seksualnej, amerykańska autorka Randy Angel pisze: „Hilaire Belloc, wielki brytyjski eseista, w niezapomniany sposób opisał Nowego Barbarzyńcę: «Siedzimy i obserwujemy barbarzyńcę, tolerujemy go. W długich okresach pokoju zupełnie się go nie boimy. Bawi nas jego brak szacunku, jego komiczne odwrócenie naszych starych tradycji. Nasze stałe zasady pokrzepiają nas, więc się śmiejemy. Ale kiedy tak się śmiejemy, obserwują nas wielkie i straszne twarze. Są tuż za naszymi plecami i nie ma na nich cienia uśmiechu»”. „Trudno sobie wyobrazić świat sprzed 2000 lat, zanim przyszedł Chrystus - dodaje Randy Angel. - Jak to jest żyć w pogańskim świecie, rządzonym przez strach i przesądy, w świecie bez sumienia i bez litości. W świecie, gdzie barbarzyńca czekał u bram, by gwałcić, rabować i deptać ślady cywilizacji”. R. Angel jest zdania, że dziś Nowy Barbarzyńca już nie czeka u bram, żyje wśród nas. „Przehandlował opaskę biodrową na białą marynarkę lub cały elegancki garnitur, swoją włócznię zamienił na stopień naukowy. Może nawet postarał się o uśmiech na twarzy - lub maskę uśmiechu. Mówi nam wszystko o sobie i co zamierza zrobić. A my - tolerujemy go. Zapraszamy go nawet w publiczne miejsca, do szkół, a także do naszych domów. Nie boimy się go! Mówi, że przyszedł po nasze dzieci, a my mu je oddajemy (...). Uspokajamy nasze sumienia i śmiejemy się. Nie czujemy strachu”. Hilaire Belloc był jednym z tych pisarzy i ludzi czynu, którzy widząc zagrożenie, nie przestraszyli się. Sprawca nawrócenia przynajmniej kilku wybitnych ludzi pióra w Anglii przełomu XX i XIX wieku nie szukał argumentów dla swoich zwątpień, które nawiedzały go jak każdego człowieka, lecz mężnie trwał w prawdzie, której służył i którą zgłębiał rozumem. „Moją decyzją jest wiara. Zbiorowa, zorganizowana, osobowość, nauczanie. Rzecz, a nie teoria” - pisał w liście do Chestertona. Biograf Belloca także stał się „połowem” tego wesołka i miłośnika angielskiej wsi; pochodzący z rodziny o antykatolickich tradycjach, w młodości neofaszysta i rasista, Joseph Pearce przyjął katolicyzm i jako naukowiec zajął się analizą inspiracji katolickich w twórczości największych mistrzów języka angielskiego. q
Pomóż w rozwoju naszego portalu