Prawnicy, adwokaci, nauczyciele, a także stolarze, ślusarze czy dentyści, uczniowie i emeryci. Na co dzień zajmują się pracą, szkołą, domem. Choć nie są zawodowymi aktorami, dają po kilka występów w miesiącu. Przez 140 lat działalności we „Fredreum” występowali ludzie należący do różnych opcji politycznych i różnych narodowości. Zawsze łączyła ich jednak wspólna pasja, dzięki której życie kulturalne miasta stawało się niewątpliwie bogatsze i nabierało barw. Mimo że teatr jest nieprofesjonalny, to o „Fredreum” uczą się obecnie nawet studenci szkół teatralnych.
- Jestem tu po to, żeby spełniać swoje marzenia. Jedni chodzą na ryby, inni grają w koszykówkę. Ja kiedyś chodziłem na ryby, grałem w koszykówkę, a teraz zajmuję się teatrem - mówi Rafał Paśko, jeden z aktorów „Fredreum”. Z zawodu jest nauczycielem podstaw przedsiębiorczości. W wolnych chwilach ćwiczy kwestie do przygotowywanej sztuki, chodzi na próby. Ostatnio zadebiutował również jako reżyser.
Takich jak on jest w Przemyślu wielu. Nie brakuje ich nieprzerwanie od 1869 r., kiedy zostało powołane do istnienia Towarzystwo Dramatyczne. Na początku grali w przygodnych, najczęściej prywatnych lokalach. Sprawiało to pewne trudności i władze Towarzystwa starały się o konkretne stałe lokum. 4 sierpnia 1885 r. Rada Gminna przyznała na działalność teatru salę na Zamku Kazimierzowskim. Mimo fatalnych warunków technicznych była to dobra lokalizacja i wiadomość ta ucieszyła aktorów. Własnym staraniem przyczynili się do remontu i romantycznego wystroju sali. Dwie wojny światowe mocno zakłóciły działalność teatru. We wrześniu 1939 r. Niemcy zajęli południową basztę zamku i znajdujące się tam rekwizyty zostały zniszczone. Wielu aktorów udało się na emigrację, niektórzy trafili do niewoli, lecz nawet tam starali się wlewać w serca rodaków ducha patriotyzmu przez teatr. Należał do nich Antoni Talar - twórca sceny polskiej w Kazachstanie czy Stanisław Umański - przebywający na Syberii. Amatorski zespół teatralny powstał też w obozie internowanych oficerów polskich w Eger na Węgrzech. Jego głównymi organizatorami byli dawni członkowie „Fredreum”.
Odrodzenie Towarzystwa nastąpiło już w 1944 r., a w 1947 r. przyjęto nową nazwę: Towarzystwo Dramatyczne im. A. Fredry „Fredreum” w Przemyślu. W tym samym roku ówczesne Ministerstwo Kultury i Sztuki nadało „Fredrowcom” tytuł „Stałego Niezawodowego Teatru”. Co to oznacza w praktyce?
- Stały niezawodowy oznacza, że nie jesteśmy profesjonalnymi aktorami, ale teatrem zajmujemy się stale, od początku istnienia nigdy nie przerwaliśmy działalności - mówi Krystyna Maresch-Knapek, prezes Towarzystwa, aktorka i reżyserka spektakli.
Na zamek aktorzy wrócili w 1950 r., a w końcówce lat 60. opuścili go na czas remontu, czyli do 1992 r. Wówczas grywali w innych salach, m.in. w Wojewódzkim Domu Kultury (teraz Centrum Kulturalne).
Obecnie „Fredreum” liczy kilkudziesięciu stałych członków i aktorów. Sami zajmują się przygotowywaniem scenografii i strojów.
Za swoją pracę nie otrzymują żadnego wynagrodzenia, a teatr utrzymuje się jedynie ze składek członkowskich (50 zł rocznie) oraz sprzedaży biletów, co niekiedy nawet nie wystarcza na pokrycie bieżących potrzeb.
- Teatr jest odskocznią od codzienności. Musimy na kilka godzin zostawić inne sprawy, rodzinę i zająć się przygotowaniem sztuki - opowiada Lucjan Szaganiec, aktor i wiceprezes Towarzystwa, na co dzień inżynier. - Tworzymy jedną wielką rodzinę i zawsze nawet mimo różnicy zdań dochodzimy do konsensusu.
„Fredreum” niewątpliwie łączy pokolenia. Najstarszy aktor ma bowiem 68 lat, a najmłodszy 10. Nie brakuje również licealistów i ta ciągłość pokoleniowa jest wielką radością teatru.
- Bardzo dużo uczymy się od siebie i się uzupełniamy; starsi mają doświadczenie, a młode otwarte głowy wiele dobrych pomysłów. Co roku organizujemy warsztaty dla młodzieży i wielu potem angażuje się w nasze przedstawienia. Mamy bardzo dobrą młodzież, w ogóle wydaje mi się, że młodzież jest dobra, tylko bardzo często nie zdajemy sobie z tego sprawy - mówi Maresch-Knapek.
Jak przyznaje, kiedyś mieliśmy inne podejście do teatru. Gdy nie istniał internet, a telewizja była mało popularna, niedzielne wyjście z rodziną na spektakl stawało się niemal równie oczywiste jak uczestnictwo we Mszy św.
- To był jeden z powodów tej mojej miłości do teatru. Zresztą wiele osób z mojej rodziny tu występowało - dodaje.
„Fredreum” najczęściej korzysta z dorobku literackiego swojego patrona - Aleksandra Fredry, jednak często sięga także do innych autorów, nieraz także uwspółcześniając ich utwory. Ostatnim takim dziełem jest „Gaśnie?” Rafała Paśko na podstawie „Świeczka zgasła” Fredry. Nie brakuje też bajek dla dzieci, grupa często jeździ z występami okolicznościowymi, aby uświetnić spektaklami różne imprezy, współpracuje przy programach fabularno-dokumentalnych dla TVP i TVN (np. 997), nagrywa słuchowiska do archidiecezjalnego Radia „Fara”. Na swoim koncie mają występy nie tylko w Polsce, ale też na Ukrainie i w Wielkiej Brytanii.
- Im bliżej przedstawienia, tym więcej czasu trzeba poświęcić na próby. Trudno mówić konkretnie, ile czasu na to poświęcamy; nieraz w domu, jak już się wszyscy położą, człowiek bierze scenariusz i się uczy roli - mówi Rafał Paśko.
Zaangażowanie grupy było wielokrotnie doceniane i nagradzane. Do najbardziej prestiżowych należą: jedno z najwyższych odznaczeń państwowych - Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski z okazji 110-lecia istnienia oraz Medal Zasłużony Kulturze „Gloria Artis”.
Do kalendarza przemyskich imprez na stałe wpisała się organizowana przez Towarzystwo od 2000 r. „Przemyska Wiosna Fredrowska”. W dotychczasowych edycjach wzięły udział zespoły teatralne z Ukrainy, Słowacji, Węgier oraz wiele polskich teatrów profesjonalnych.
- Często w kontaktach z zawodowymi aktorami, gdy chcemy opowiadać o „Fredreum”, oni informują: „Nie musicie nic mówić, my się o was w szkole aktorskiej uczyliśmy” - przyznaje Krystyna Maresch-Knapek. q
Pomóż w rozwoju naszego portalu