Niskie temperatury, dochodzące do -20°C, są bardzo poważnym zagrożeniem dla naszych komputerów, aparatów fotograficznych, telefonów, odtwarzaczy mp3 i innych przenośnych urządzeń elektronicznych. W przypadku notebooków najczęstszym błędem, jaki popełniają ich użytkownicy, jest pozostawianie sprzętu na dłuższy czas w zimnym miejscu, a następnie szybkie uruchomienie go w biurze bądź w domu. W takich sytuacjach w elektronice laptopa lub innego urządzenia cyfrowego natychmiast gromadzi się wilgoć, naprężają się układy elektroniczne i sprzęt może ulec bardzo poważnej awarii, co bezpośrednio prowadzi do utraty danych. Warto więc odczekać kilkanaście minut przed włączeniem urządzenia elektronicznego. W wyniku mrozów dane tracą przede wszystkim osoby korzystające z laptopów, użytkownicy telefonów komórkowych oraz aparatów fotograficznych, którym znikają zapisane na swych pamięciach zdjęcia. Dzieje się to szczególnie w okresie ferii i urlopów zimowych, podczas których sprzęt fotograficzny jest intensywniej eksploatowany właśnie na zewnątrz. Co zatem robić, by uchronić się przed takim niebezpieczeństwem. Po pierwsze - jeśli to możliwe, nie wystawiajmy komputerów i innych urządzeń cyfrowych na długotrwałe działanie niskich temperatur. Jeśli jednak nie da się tego uniknąć, to nie włączajmy ich od razu w pomieszczeniu, do którego weszliśmy - poczekajmy kilkanaście minut, by urządzenie nie doświadczyło „szoku termicznego”. Po drugie - przenosząc komputery, aparaty fotograficzne, telefony bądź inne urządzenia cyfrowe, pamiętajmy o zabezpieczeniu ich w specjalnych futerałach. Dla pełnej ochrony warto dodatkowo umieścić urządzenie w większej torbie. Aparat fotograficzny powinien mieć dawkowany czas działania w niskich temperaturach, by mógł nam służyć jeszcze przez lata i by po powrocie do domu nie było zawodu, że zdjęcia gdzieś zniknęły. Jeżeli nośnik danych przebywał długi czas na mrozie, nie wolno go na siłę rozgrzewać. Próba nagłego rozgrzania np. poprzez położenie nośnika bądź całego urządzenia na kaloryferze pogorszy tylko sprawę. Wtedy awaria urządzenia i utrata danych jest niemal gwarantowana.
Reforma edukacji to jak remont starego domu – niby ma być lepiej, ale na końcu okazuje się, że sufit przecieka, ściany się sypią, a ekipa budowlana zapomniała podłączyć wodę. W ramach najnowszych „poprawek” do systemu oświaty już postanowiono ograniczyć lekcje religii i wyrzucić z podstawy programowej niektóre lektury. W zamian uczniowie dostaną więcej edukacji seksualnej – bo najwyraźniej znajomość „Pana Tadeusza” nie jest tak ważna jak umiejętność rozpoznania 57 płci Cóż, postęp nie zna litości. Wszystko w imię „neutralności” i „nowoczesności”. Czy jednak na pewno chodzi o neutralność? Czy przypadkiem nie jest to kolejna odsłona walki z wartościami, które przez lata stanowiły fundament naszego wychowania?
W nowoczesnym świecie liczą się kompetencje przyszłości: programowanie, znajomość języków obcych, umiejętność przetrwania w korporacyjnym open space. Religia? To przecież tylko strata czasu! Zresztą, kto dziś potrzebuje duchowości, refleksji nad sensem życia, wartości? Likwidacja jednej lekcji religii tygodniowo to krok ku „neutralności światopoglądowej”. Neutralności, która polega na tym, że wszyscy musimy myśleć w jeden, jedynie słuszny sposób. Przecież nikt nikogo nie zmuszał do chodzenia na religię – można się wypisać. To prostsze niż rezygnacja z matematyki czy WF-u. Ale teraz dla równowagi trzeba sprawić, by także ci, którzy chcą na nią chodzić, mieli trudniej. Nieważne, że zgodnie z preambułą ustawy z dnia 14 grudnia 2016 r. Prawo oświatowe nauczanie i wychowanie ma respektować chrześcijański system wartości i służyć rozwijaniu poczucia poszanowania dla polskiego dziedzictwa kulturowego.
Święto Ofiarowania Pańskiego przypomina, że wiek nie jest przeszkodą w realizacji życiowych celów. Symeon i Anna byli osobami w podeszłym wieku, które, mimo zaawansowanego wieku, znalazły sens i spełnienie w swojej wierze.
Podobną inspirację można odnaleźć w życiorysie Anny Marii Robertson Moses, znanej jako "Grandma Moses". Rozpoczęła swoją karierę artystyczną w wieku 78 lat, po tym jak choroba uniemożliwiła jej kontynuowanie wcześniejszych pasji. Jej historia pokazuje, że niezależnie od wieku, można odkryć w sobie nowe talenty i osiągnąć sukces.
W Barcelonie trwa VIII Międzynarodowe Sympozjum dla Wolontariuszy i Liderów organizacji „40 Dni dla Życia”. Bierze w nim udział jej założyciel Shawn Carney. „Jeśli w innych krajach spada poparcie dla aborcji, to dlaczego nie może stać to także w Hiszpanii?” - pyta Pamela Delgado, odpowiedzialna za komunikację organizacji.
Sympozja odbywają raz w roku i biorą w nich udział wolontariusze i liderzy pro-life z czterech kontynentów: Europy, Azji, Afryki i Oceanii. Do Barcelony przyjechali przedstawiciele z 18 krajów.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.