Vancouver i Whistler - miejsca w Kanadzie, na których przez dwa tygodnie skupione były oczy świata. Sportowcy z całego globu rywalizowali na stokach, skoczniach, torach i lodowiskach w zimowych konkurencjach olimpijskich. Igrzyska były wielkim wyzwaniem dla organizatorów, ale równie dużym dla Kościoła. O duszpasterstwie sportowców i ich fanów pisał „The Catholic Register”.
Duszpasterze w Vancouver chcieli przede wszystkim dobrze ugościć przybyszów z całego świata. Na parterze Kurii zorganizowano pomieszczenia służące do realizacji programu „Więcej niż złoto”, ekumenicznego programu gościnności. Dla „ciała” diecezja proponowała gorącą czekoladę i dostęp do Internetu, żeby kibice mogli skontaktować się z rodzinami, dla „ducha” natomiast - nabożeństwa, spotkania i indywidualne kierownictwo duchowe.
Sytuacja parafii w Whistler jest specyficzna. Na co dzień liczy tylko 70 rodzin. Domów jest o wiele więcej, ale są to warte miliony dolarów apartamenty najbogatszych, którzy przyjeżdżają do kurortu tylko w sezonie narciarskim. Jest nadzieja, że po igrzyskach parafia się powiększy, bo część infrastruktury może zostać sprzedana ludziom, którzy zechcą zamieszkać tu na stałe.
Podczas igrzysk w Whistler duszpasterzowało trzech kapłanów: ks. prob. Jerry Desmond, gościnnie przebywający podczas igrzysk austriacki kapłan oraz emerytowany duchowny. Odprawiali oni codziennie Eucharystię w międzywyznaniowym centrum w wiosce olimpijskiej oraz regularne Msze św. w kościele w Whistler. „The Catholic Register” zauważył, że świątynia katolicka jest jedynym miejscem modlitwy w kurorcie. Inne wyznania nawet nie próbowały tworzyć w nim odrębnych wspólnot, właśnie ze względu na niewielką liczbę mieszkańców i ogromne koszty.
Ks. Desmond liczy, że mimo natłoku zajęć uda mu się pojeździć na nartach także w trakcie igrzysk.
(pr)
Pomóż w rozwoju naszego portalu