Metropolita krakowski abp Marek Jędraszewski dokonał wprowadzenia relikwii św. Jana Pawła II do parafii św. brata Alberta Chmielowskiego na Widzewie.
Metropolitę krakowskiego, kapłanów z dekanatu Łódź - Widzew oraz zebranych licznie wiernych powitał ks. kan. Przemysław Góra, proboszcz, podkreślając wielką rolę abp Marka Jędraszewskiego w obronie dobrego imienia św. Jana Pawła II w ostatnim czasie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
- Nie jest ważne czy ktoś jest mądry w ocenie tego świata, czy ktoś jest bogaty czy może chlubić się jakimś szczególnym rodowodem. To nie jest istotne. Istotne jest, by być w Chrystusie. Zakorzenienie w Chrystusa. Jeśli zerwiecie te związki, zacznie się w was nieubłagalnie proces spalenia i nieubłagania. Jesteście w Chrystusie. To się odzwierciedla w życiu każdego z nas. Jesteśmy zbudowani na jego fundamencie. Co będziemy dalej robili z tym wielkim darem Jezusa Chrystusa? - pytał w homilii metropolita krakowski, po czym podał ewangeliczne przykłady. - I tu pojawiają się trzy historie. Bogatego młodzieńca z Ewangelii według świętego Marka. „Idź sprzedaj wszystko co masz, rozdaj ubogim a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za mną”. To historia świętego brata Alberta. Jeszcze jako arcybiskup, Karol Wojtyła w 50. rocznicę śmierci św. brata Alberta nakreślił trzy momenty, kiedy okazywał się wielką odwagą, by iść, rezygnując z innych rzeczy, za Jezusem. Pierwsza była jego miłość do ojczyzny. Gdy wybuchło powstanie styczniowe, zaciągnął się i w jednej z potyczek odniósł poważne rany. Amputowano mu nogę, dzięki czemu przeżył (…) Kolejna była miłość do sztuki. Odkrył w sobie talent malarski, zasłynął wśród wielkich tamtych czasów. Cenili go za jego twórczość. Zapowiadał się jako znakomity malarz. Jednak w pewnym momencie, u szczytu swojej kariery, Jezus postawił go przed pewnym zadaniem. Spotkał się z wielką biedą w noclegowniach. I w tym samym czasie maluje scenę „Ecce homo”. Maluje Chrystusa upokorzonego, zniekształconego przez życie, wyśmianego przez ludzi. W tym momencie zaczął odkrywać, że ludzie skupieni w krakowskiej noclegowni to jego bracia. Rzucił wszystko i stał się jednym z tych biedaków, po to by ich dźwigać, pokazywać piękno człowieczeństwa, podnosić poczucie osobistej godności jako Dziecka Bożego, jako brata Chrystusa. I dla tego wezwania Adam Chmielowski stał się bratem Albertem. Pojawili się ludzie, którzy za cenę swego życia postawili sobie jedno, ratować tych, którym trzeba przywrócić poczucie osobistej godności. By mieli prawo czuć się kimś i wiedzieli, że są w Jezusie zakorzenieni i przeznaczeni do wieczności (…) Ta postać brata Alberta stała się niezwykle bliska Karolowi Wojtyle. Już jako kleryk zaczął pisać słynny dramat „Brat naszego Boga”. Ukończył go w pierwszych latach kapłaństwa. W nim widział swój los. Rozumiał, że trzeba dawać nadzieję tym wszystkim, którzy mogli ją stracić! – mówił o św. Albercie Chmielowskim abp Jędraszewski.
W ostatniej części homilii metropolita powtórzył ważne wezwanie skierowane do wiernych: - Czujemy dziś wielkie wezwanie, skierowane do każdej i każdego z nas, by wybierać większą wolność i mieć odwagę rezygnować z tego, co jest nam biskie lub drogie, a iść za Chrystusem do końca, mając świadomość, że podążając za Nim nigdy nie będziemy samotni, ale będziemy tworzyć silny, katolicki i apostolski Kościół, zdążający wiernie za Chrystusem - tutaj na ziemi, by potem doznać szczęścia wiecznego w niebie! – zakończył metropolita krakowski.
Na zakończenie mszy św. odmówiony został akt zawierzenia, a następnie na
placu parafialnym odbył się poczęstunek dla wszystkich wiernych. Rozdane
zostały także paczki z żywnością dla potrzebujących.