W ostatnich tygodniach wiele dni przeżyłem wśród naszych rodaków w krajach Unii Europejskiej. Obserwowałem ich życie pośród nowych środowisk w obcych krajach, w wynajmowanych mieszkaniach i w kościołach. Trudne jest życie poza krajem, zwłaszcza wtedy, kiedy przyjechało się tutaj w celach zarobkowych, bez rodziny i najbliższych. Niby do wszystkiego można się przyzwyczaić, nawet do bardzo trudnych warunków codziennego życia i pracy po kilkanaście godzin na dobę. Świadomość, że to tylko tymczasowy okres, pozwala wielu sezonowym emigrantom przezwyciężać upokorzenia, choroby, złośliwości wielu pracodawców, a nade wszystko samotność.
W sierpniu Kościół w naszej ojczyźnie wzywał i zachęcał do trzeźwości. Dobrze, że podejmuje się ten temat w czasie letnim, kiedy mamy wakacje, urlopy i przebywamy w różnych miejscach. Apel Kościoła o zachowanie abstynencji i ograniczenie dostępności do alkoholu wpisuje się w ogólne, a zarazem europejskie tendencje. Jest to troska o człowieka, o rodzinę, o bezpieczeństwo, o życie! Jestem ogromnie wdzięczny naszym rodakom, z którymi rozmawiałem na te tematy po zakończeniu niedzielnej Mszy św. w Hiszpanii, Włoszech, Francji, Holandii, Niemczech, Norwegii, Szwecji, Danii, Irlandii. Wielu z nich, mieszkając i pracując poza granicami Polski, przestało spożywać alkohol. Dlaczego? Czy decyduje o tym tylko oszczędność i mądre wydawanie ciężko zarobionych pieniędzy? A może większa świadomość, że alkohol jest zawsze substancją psychoaktywną, jest formą legalnego narkotyku i - niezależnie od wypijanych ilości - może uzależnić...
Dowiedziałem się, że w krajach skandynawskich można kupić alkohol w dużych sklepach tylko do godz. 17. A kto wskaże mi w krajach europejskich stacje benzynowe tak bogate w asortyment alkoholowy jak w Polsce? Bezpiecznie i przyjemnie jest pospacerować po plaży czy wypić sok z naturalnych owoców w nadmorskich kurortach Hiszpanii czy Francji. Nie ma picia alkoholu w miejscach publicznych, bo za to płaci się wielkie kary i mandaty.
Zaskoczeni są obcokrajowcy przebywający w Polsce, że kierowca kupujący na stacji paliwo widzi za plecami sprzedawcy półki z alkoholem. Byłem świadkiem zdarzenia, jak kierowca ze Szwecji, chcąc zapłacić za benzynę, zapytał: „Czy w tym sklepie monopolowym płaci się za paliwo?”. A kto zadba w naszym kraju o to, aby na plażach nadbałtyckich w okresie letnim nie sprzedawano i nie reklamowano różnych gatunków piwa? Przecież plaża nie może być aleją parasoli i barów alkoholowych, w których dudni obca muzyka i można nadepnąć bosą nogą na kapsle i butelki po piwie.
Wczasowicze i kierowcy w naszym kraju chcą, aby obowiązywały standardy europejskie. To jest normalne i ogólnie akceptowane. Powiedział mi polski bogaty przedsiębiorca z Luksemburga, który od 10 lat jest abstynentem, że „gdyby w Polsce apel Kościoła o zachowanie abstynencji był mocno nagłaśniany i popierany, to z pewnością nie byłoby w tym okresie tylu wypadków drogowych, utonięć i innych tragedii rodzinnych. Ale czy komuś na tym zależy, czy liczy się tylko zysk ze sprzedaży i nowe punkty sprzedaży?”.
Może by tak współczesna lewica, która m.in. ustami marszałka Wenderlicha mocno podkreśla: „jesteśmy formacją dbającą o europejskie standardy”, wzięła się do konkretnych działań, aby w Polsce było wreszcie normalnie...
Pomóż w rozwoju naszego portalu