Indonezyjski anglojęzyczny dziennik „The Jakarta Globe” zajął się słynnymi na całym świecie widowiskami ukrzyżowania, z których słyną Filipiny, a szczególnie północna prowincja tego kraju - Pampanga. W tym roku dało się tam przybić do krzyża 17 osób.
Filipińscy biskupi od lat krytykują te wypaczone formy pobożnościowe, które w ostatnim czasie zmieniły się w zwykłe, skomercjalizowane widowiska. Przyjeżdżają je oglądać miejscowi i zagraniczni turyści. Wokół krzyży z wiszącymi na nich ludźmi ustawiają się stoiska małej gastronomii. Przyglądając się ukrzyżowaniu, można zjeść loda czy przegryźć chipsa.
Tradycja ta zaczęła się w Pampandze w latach 50., dokładnie w wiosce San Pedro Cutud. Filipińscy biskupi od dawna ostrzegają, że tradycja ta zbliża się do fundamentalizmu, ale rozkładają ręce, bo mimo ich przestróg każdego roku znajdują się śmiałkowie, którzy dają sobie przebić ręce i stopy gwoźdźmi. Wiszą następnie przez 20 min na krzyżach, by po zdjęciu skorzystać z pomocy sanitariuszy. Przez widzów są nazywani Kristos. Niektórzy czynią to po wielokroć. Słynny Ruben Enaje dał się ukrzyżować po raz 26. Tłumaczy, że czyni to z wdzięczności za uratowanie z wypadku - zawaliło się pod nim wysokie rusztowanie.
Zdarza się, że w wielkopiątkowej praktyce uczestniczą cudzoziemcy, ale często czynią to dla własnych, wcale niepobożnych celów, tak jak australijski celebryta John Safran, który w 2009 r. też dał sobie przebić ręce i nogi, ale uczynił to na potrzeby planowanego filmu satyrycznego.
(pr)
Pomóż w rozwoju naszego portalu