Reklama
„Głębia przyzywa głębię...”, więc płycizna chyba też odnajduje się tylko w płyciźnie. A płytkość jest ostatnio modna, bo głębia budzi lęk, niechęć, obawę przed zanurzeniem, przed niespodziewanym, przed zakotwiczeniem, zakorzenieniem. Boimy się głębszych przyjaźni, głębszych znaczeń ważnych słów, głębszej literatury, pogłębienia pojmowania kogoś lub czegoś, głębi swojego serca, coraz głębszej prawdy o sobie..., o głębi miłości już nie wspominając. Wygodniejsza, bezpieczniejsza, bardziej swojska jest powierzchowność: parada wizerunków, degustowanie powierzchownych doznań i przeżyć, ślizganie się po powierzchni rzeczywistości, jak na desce surfingowej po grzbietach fal czy pilotem po telewizyjnych kanałach lub znudzonym wzrokiem pasażera pociągu po widokach za oknem. I nikt prawie nie dziwi się, że życie takie nijakie, płaskie, bo jednowymiarowe.
Z listu kończącego pewną znajomość: „Wybacz, ale ja tak dłużej nie mogę. Znamy się kilka miesięcy, a Ty ani razu nie spojrzałeś mi dłużej w oczy. Nie zapytałeś mnie nigdy o to, co naprawdę głębiej czuję i nie zatrzymałeś uwagi na tym, o czym Ci usiłowałam z siebie opowiedzieć. Gdy siedzieliśmy ze sobą, to albo biegałeś wzrokiem po sali kawiarni, albo gapiłeś się przez okno, albo w telewizor, nie zatrzymując się dłużej niż minutę na jednym kanale. Nie przeczytałeś do końca ani jednego artykułu, który Ci poleciłam. O książkach już nie wspomnę. Gdy kupiłeś aparat, miałam nadzieję, że będziesz fotografował moją twarz (ponoć mam ciekawą i żywą), ale Ty wolałeś robić zdjęcia... kałużom, czyli temu, co się w nich odbijało. Nie znosiłeś ciszy ani milczenia i ostentacyjnie ziewałeś podczas ciekawszej dyskusji. Mówiłeś, że jesteś głęboko wierzący, ale gdy Ci zadałam kilka pytań o Boga, modlitwę, sens bólu...to okazało się, że ta Twoja wiara ma głębokość... kałuży. Może tak się teraz wierzy, czuje, kocha, ale ja tak nie mogę. Nie umiem ślizgać się po powierzchni, latać jak motyl, skakać jak pasikonik czy być jak łupinka na fali. Mam coś z drzewa, które chce się zakorzenić. A u Ciebie za płytko, za sucho...”.
*
Są ludzie żyjący jakby tylko na powierzchni siebie samych, na powierzchni zdarzeń... Dla nich nic i nikt nie ma chyba głębszego znaczenia. Kolekcjonerzy płytkich wrażeń, powierzchownych spotkań, naskórkowych przeżyć. Zdradza ich bezmyślny wzrok, znudzona twarz lub nerwowe podniecenie, gdy szukają czegoś, co wyrwie ich z nudy.
*
„Pustynię upiększa to, że gdzieś w sobie kryje studnię”. A studnie saharyjskie są bardzo głębokie, bo sięgają do ogromnego lustra wody, którego nikt nie przeczuwa pod jałowym jakby i martwym krajobrazem. Tak jest i z wymiarem duchowym człowieka, zdarzeń, rzeczywistości. W tej głębi dzieje się coś, bez czego nie sposób pojąć tego, co na powierzchni. Tam tętni rzeczywiste życie. Tam tylko można wyruszać na odkrywanie sensów i znaczeń, poznawanie przepastnej głębi własnego serca. Tam napotyka się tylko spojrzenie Boga... Bo wciąż „najważniejsze jest niewidoczne”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu