Reklama
Budzi mnie promyk słońca wpadający przez szczelinę małego okienka naszej chaty. Czuję zdrętwiałą od twardej deski szyję. Staram się leżeć nieruchomo, by nie obudzić śpiącej obok piątki rodzeństwa. Wsłuchując się w senne oddechy śpiącej rodziny, przerywane porannymi odgłosami dżungli, przenoszę się myślami do krainy, gdzie z wielkich baobabów zwisają ogromne, świeże i pachnące bochenki chleba, gdzie zamiast wyschniętej i spękanej ziemi płyną rzeki krystalicznie czystej wody. W tej krainie na każdej akacji senegalskiej zamiast drobnych listków wyrastają cukierki. Pamiętam jeszcze ich smak, miałem wtedy 4 lata, kiedy do naszej wioski po raz pierwszy przybyła grupa europejskich turystów. Ściskając w garści kilka kolorowych cukierków, przyglądałem się nieufnie przybyszom z innego świata, z krainy moich marzeń, krainy dobrodziejstw. Pierwszego cukierka próbowałem zjeść razem z papierkiem, co wywołało uśmiech na ich twarzach.
Ból zesztywniałych mięśni od twardych bambusowych desek zbitego przez ojca łóżka wyrywa mnie brutalnie ze świata marzeń. Podnoszę się cichutko i od razu czuję zawroty głowy. Już wiem, że to osłabienie z głodu. Jemy tylko raz dziennie, a od ostatniego posiłku, małej miseczki papki manioku, minęło wiele godzin. Od razu Wam wyjaśnię: tu, w Afryce, silnie zakorzeniona jest zasada, że człowiekiem się staje, a nie rodzi. Nie siadamy razem z rodzicami do posiłków, jemy dopiero wtedy, kiedy skończą jeść dorośli. Nie jest to jednak przejaw braku rodzicielskiej miłości, jest to nasza wielopokoleniowa tradycja.
Dziś jest wyjątkowy dzień, 16 czerwca - Międzynarodowy Dzień Dziecka Afrykańskiego (Day of the African Child), ustanowiony w rocznicę manifestacji dzieci z Soweto w RPA w roku 1976. Wtedy to tysiące czarnoskórych dzieci wyszły na ulice. W ten sposób protestowały przeciwko kiepskiej jakości edukacji oraz żądały nauczania w ich rodzimym języku. Setki młodych chłopców i dziewcząt zostały zastrzelone podczas tej demonstracji, a dwa tygodnie zamieszek pochłonęły życie tysiąca osób.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Dzień będzie zwykły, ze zwykłymi, codziennymi obowiązkami. Razem ze starszymi braćmi czeka nas ciężka, wielogodzinna praca na maniokowych polach i przy zbiórce drewna na opał do przygotowania wieczornego posiłku. Siostry z mamą w tym czasie przemierzą wiele kilometrów, idąc po wodę, dźwigając na głowach ciężkie baniaki.
Tylko jedno z nas uda się dziś do szkoły (naszych rodziców stać na opłacenie nauki tylko najstarszemu z rodzeństwa). Mój najstarszy brat doświadczy dziś uroczystej chwili, w szkole będą występy, zabawy i słodycze.
Dzień zakończy się jak zwykle ubogą miską papki manioku, może dziś z garścią fasoli oraz bananem. Czy marzę o czymś poza zaspokojeniem głodu? Chciałbym się uczyć, mieć kolorowe książki, zeszyty i prawdziwy piórnik, chciałbym po zajęciach w szkole bawić się jak inne dzieci, kopać prawdziwą piłkę, a nie zrobioną z foliowych torebek czy szmacianych pasków. Chciałbym mieć po prostu szczęśliwe dzieciństwo.
Według danych międzynarodowych organizacji pozarządowych, w Afryce żyje blisko 10 mln sierot; 26 mln dzieci w 41 krajach afrykańskich jest niedożywionych i cierpi głód; 41 proc. dzieci afrykańskich w wieku od 5 do 14 lat pracuje po 10-15 godz. dziennie w rolnictwie, budownictwie, przemyśle czy handlu ulicznym.
Zaledwie co trzecie dziecko w Afryce uczęszcza do szkoły podstawowej, a jeszcze mniejsza liczba dzieci pobiera naukę w szkołach ponadpodstawowych.
Fundacja DZIECI AFRYKI (www.dzieciafryki.com) przez programy pomocy otacza opieką 150 dzieci pochodzących z rodzin ubogich, będących półsierotami lub sierotami, przebywających w Oratorium w Nguelemendouka w Kamerunie, prowadzonym przez misjonarki ze Zgromadzenia Sióstr św. Michała Archanioła. Fundacja nawiązała również współpracę z misjonarkami ze Zgromadzenia Kanoniczek Ducha Świętego oraz ze Zgromadzenia Sióstr od Aniołów. Tym samym po dwóch latach od jej powstania otacza opieką ubogie dzieci w Kamerunie, Burundi, Demokratycznej Republice Konga i Ruandzie.