Na interesujące zjawisko w toczących się prawyborach w Partii Republikańskiej zwrócił uwagę „The New York Times”. Po raz pierwszy Rick Santorum, który jest kandydatem wyznania rzymskokatolickiego, zwrócił się, i to skutecznie, do grup ewangelikalnych. Przez całe 100 lat obydwie denominacje chrześcijańskie w USA patrzyły na siebie z nieufnością, a nawet z wrogością. Nowojorski dziennik przywołuje postać Ala Smitha, który jako pierwszy katolik uczestniczył w wyścigu do Białego Domu. Rzecz miała miejsce w 1928 r. Smith stał się obiektem najbardziej bigoteryjnego ataku w historii amerykańskiej polityki. Zarzucano mu w kampanii, że chce zniszczyć demokrację i podporządkować USA papieżowi. Z podobnymi zarzutami musiał sobie również radzić John F. Kennedy. Żeby zostać prezydentem, musiał złożyć deklarację o swojej niezależności od papieża oraz o przywiązaniu do rozdziału Kościoła od państwa. Mimo to wpływowi protestanccy pastorzy do końca próbowali utrącić jego kandydaturę.
Teraz sytuacja się zmieniła. Zanikła wzajemna wrogość i dawne uprzedzenia. To efekt toczącego się dialogu oraz wzajemnego poznawania się, któremu służy wewnętrzna migracja ludności. Nie bez znaczenia jest też popularność mega-Kościołów, które mniejszą uwagę zwracają na konkretną denominację chrześcijańską, gromadząc wyznawców Chrystusa z różnych wyznań. Do tego dochodzą wyzwania rzucane przez współczesną kulturę, które sprzyjają takim sojuszom.
(pr)
Pomóż w rozwoju naszego portalu