Reklama

Z żałobnej karty

Zmarł prof. Wiesław Chrzanowski

Niedziela Ogólnopolska 20/2012, str. 37

wikipedia.pl

Śp. prof. Wiesław Chrzanowski

Śp. prof. Wiesław Chrzanowski

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

W wieku 88 lat zmarł 30 kwietnia 2012 r. prof. Wiesław Chrzanowski - powstaniec warszawski, więzień PRL, działacz opozycyjny, doradca Komisji Krajowej „Solidarności”, marszałek Sejmu, nestor ruchu narodowego, twórca Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego, wielki patriota i prawy człowiek.
Urodził się 20 grudnia 1923 r. w Warszawie. W czasie II wojny światowej studiował na tajnym wydziale prawa Uniwersytetu Warszawskiego, ale magisterium uzyskał już w 1945 r. na Wydziale Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego. Podczas wojny działał w organizacji młodzieżowej związanej ze Stronnictwem Narodowym. Jako żołnierz Armii Krajowej walczył w Powstaniu Warszawskim. Po wojnie był aresztowany za działalność w Chrześcijańskim Związku Młodzieży „Odnowa”, związanym ze Stronnictwem Pracy (był m.in. jego prezesem) oraz za działalność publicystyczną na forum „Kolumny Młodych” „Tygodnika Warszawskiego”, jak i za próbę tworzenia ruchu katolicko-narodowego. Uznany za wroga PRL, został skazany na 8 lat więzienia za próbę obalenia ustroju siłą. W więzieniu przesiedział 6 lat. Zrehabilitowany został w 1956 r. na fali odwilży. W 1960 r. ukończył aplikację adwokacką, ale przez ponad 20 lat kolejni ministrowie sprawiedliwości sprzeciwiali się wpisaniu go na listę adwokatów. W latach 1965-81 był członkiem nieformalnego zespołu informacyjnego przy prymasie Stefanie Wyszyńskim.
Od połowy lat 70. należał do opozycji, był m.in. doradcą Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność”, współtwórcą statutu „Solidarności” i pełnomocnikiem związku w postępowaniu rejestracyjnym. W latach 80. był nieoficjalnym doradcą Sekretariatu Episkopatu Polski oraz członkiem Społecznej Rady Prymasowskiej. Był ministrem sprawiedliwości w rządzie Jana Krzysztofa Bieleckiego (1991), w latach 1991-93 marszałkiem Sejmu RP, natomiast w latach 1997 - 2001 - senatorem IV kadencji Senatu RP. Prof. Chrzanowski współzakładał Zjednoczenie Chrześcijańsko-Narodowe, a następnie przez 5 lat był jego prezesem.

(KAI)

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2012-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Duszpasterz ubogich

Ten święty był człowiekiem miłosierdzia.

Urodził się w Pouy (obecnie St-Vincent-de-Paul w południowo-zachodniej Francji). Od najmłodszych lat musiał ciężko pracować. W wieku 14 lat rozpoczął naukę w szkole franciszkanów w Dax, a gdy miał 19 lat został kapłanem. Następnie studiował w Tuluzie oraz na uniwersytetach w Rzymie i Paryżu. Kiedy płynął przez Morze Śródziemne z Marsylii do Narbonne, został – wraz z całą załogą i pasażerami – napadnięty przez tureckich piratów i przewieziony do Tunisu jako niewolnik. Po uwolnieniu jego życie się zmieniło. Decydujące były lata 1608-1620. Wówczas w Paryżu Wincenty spotkał m.in. ks. Pierre’a de Berrulle’a, który zgromadził wokół siebie kapłanów i ukazał im wielkość oraz znaczenie posługi kapłańskiej. W tym okresie Wincenty wiele zawdzięczał też św. Franciszkowi Salezemu i św. Joannie Franciszce de Chantal. Głosił Chrystusa galernikom (więźniom, którzy pracowali jako wioślarze). Zaczął dostrzegać ludzką nędzę materialną i moralną. W 1617 r. złożył Bogu ślub poświęcenia się ubogim i wraz z kilkoma kapłanami w sposób bardzo prosty i dostępny głosił ubogim słowo Boże. W ten sposób w 1625 r. powstało Zgromadzenie Księży Misjonarzy – lazarystów. Wincenty założył również stowarzyszenie Pań Miłosierdzia. Spotkanie ze św. Ludwiką de Marillac zaowocowało powstaniem Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia (1633 r.), zwanego szarytkami (od franc. charite – miłosierdzie).
CZYTAJ DALEJ

Wincenty, czyli tam i z powrotem

Czy można zapanować nad wstydem? Podobno jeśli mocno wbije się paznokcie w kciuk, to czerwona twarz wraca do normy. Ale od środka wstyd dalej pali, choć może na zewnątrz już tak bardzo tego nie widać. Jeśli ktoś się wstydzi, że zachował się jak świnia, to w sumie dobrze, bo jest szansa, że tak łatwo tego nie powtórzy. Tylko że ludzkość tak jakoś coraz mniej się wstydzi rzeczy złych.

Ludzie wstydzą się: biedy, pochodzenia, wiary, wyglądu, wagi… I nie jest to wcale wynalazek dzisiejszych napompowanych, szpanujących i wyzwolonych czasów. Takie samo zażenowanie czuł pewien Wincenty, żyjący we Francji na przełomie XVI i XVII wieku. Urodził się w zapadłej wsi, dzieciństwo kojarzyło mu się ze świniakami, biedą, pięciorgiem rodzeństwa i matką - służącą. Chciał się z tego wyrwać. Więc wymyślił sobie, że zostanie księdzem. Serio. Nie szukał w tym wszystkim specjalnie Boga. Miał tylko dość biedy. Rodzice dali mu, co mogli, ale szału nie było, więc chłopak dorabiał korepetycjami, jednocześnie z całych sił próbując ukryć swoje pochodzenie. Dlatego, kiedy ojciec przyszedł go odwiedzić w szkole, Wincenty nie chciał z nim rozmawiać. Sumienie wyrzucało mu to potem do późnej starości.
CZYTAJ DALEJ

Rozważania na niedzielę ks. Mariusza Rosika: W Jezusowym orszaku

2024-09-27 11:54

[ TEMATY ]

rozważanie

Grażyna Kołek

Kapucyni z San Giovanni Rotondo nie byli zachwyceni, jednak Ojciec Pio wybrał projekt Angiolino Lupi i powierzył mu kierowanie budową szpitala. Lupi wywodził się z biednej rodziny. Zdobywanie wykształcenia zakończył w piątej klasie szkoły podstawowej. Nigdy nie wyuczył się żadnego konkretnego zawodu. Był obieżyświatem. Pracował jako fotograf, stolarz, malarz, tokarz, scenograf. Jednak miał w sobie coś, co wzbudziło zaufanie późniejszego świętego i powierzono mu tę niezwykle odpowiedzialną pracę. Powierzono mu ją, pomimo tego, że nie cieszył się życzliwością wielu braci spod znaku „pokój i dobro”.

Nie był jednym z nich. Próbowali ojcu Pio wyperswadować ten pomysł. Mówili w tonacji podobnej do tej, jaka wybrzmiała niegdyś z ust Jana, który zwierzył się Jezusowi: „Nauczycielu, widzieliśmy kogoś, kto nie chodzi z nami, jak w imię Twoje wyrzucał złe duchy, i zabranialiśmy mu, bo nie chodził z nami” (Mk 9,38). Chrystus nie pozostawia złudzeń: nawet kiełkująca zazdrość prowadzi do zła. Trzeba ją rozpoznać w zarodku i nie pozwolić, by wyrosła. Trzeba się zatroszczyć przede wszystkim o własną więź z Jezusem, a nie rozliczać z niej innych. Zwłaszcza, jeśli ten „inny” dokonuje cudów w imię Boże, choć nie chodzi z nami. Bo po latach może okazać się, że był bliżej Jezusa niż kroczący za Nim orszak…
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję