Galina Maslennikowa mieszka w Moskwie, ale mówi, że gdy tylko jest w Polsce, wstępuje choćby na chwilę na Jasną Górę. Tak jest od sierpnia 1991 r., kiedy napisała list do Matki Bożej. I niespodziewanie szybko dostała odpowiedź.
List do Matki Bożej
Reklama
- Byłam na Jasnej Górze w sierpniu 1991 r. na Światowym Spotkaniu Młodzieży z Janem Pawłem II - wspomina Galina. - Pracowałam wtedy we Lwowie i przyjechałam z grupą młodzieży. To był szok. Po raz pierwszy w życiu znalazłam się w katolickim kraju. Bo ja jestem katoliczką, tylko że wtedy niewiele jeszcze wiedziałam o swojej wierze.
Klimat spotkania był niesamowity. - Spaliśmy chyba w 100 osób na materacach w sali gimnastycznej, ale tłok nie miał znaczenia - mówi Galina. - Od wszystkich napotkanych ludzi płynęła taka miłość! Nie mieliśmy grosza w kieszeni, a żyliśmy po królewsku. Kiedy jednej dziewczynie z naszej grupy popsuły się pantofle, przypadkowo spotkana kobieta przyniosła nam cały worek butów ze słowami: może innym też się przydadzą. Częstochowianie witali nas całym sercem.
Spotkanie z Janem Pawłem II zostało w jej pamięci jako czas wielkiej łaski. Radość słuchania jego słów i modlitwy z nim! Świetne porozumienie z młodzieżą świata! Żadnych barier językowych! - Patrząc na setki tysięcy rozśpiewanych dziewcząt i chłopców, doznałam olśnienia - mówi Galina. - Zrozumiałam, że Kościół to nie piękny budynek, Kościół to my...
Galina miała też ze sobą specjalną karteczkę - spisane jeszcze we Lwowie intencje osób proszących Matkę Bożą o pomoc w różnych problemach. - Kiedy szłam już z tą kartką, by zostawić ją w Kaplicy, pomyślałam, że mogę przecież poprosić o coś dla siebie. Nie było czasu na zastanowienie się. Pod wpływem impulsu dopisałam u dołu ołówkiem: Chciałabym zrobić coś dla Twojego Syna!
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Pan Bóg działa błyskawicznie
Reklama
Po 21 latach od tamtego wydarzenia Galina mówi z uśmiechem: - Ten list zmienił moje życie. Ale na początku nie było łatwo.
Bo wtedy, kiedy wracała do Lwowa i myślała o intencji zostawionej w Kaplicy, to przychodziło jej na myśl, że może trzeba będzie zadbać o kwiaty w kościele albo zaopiekować się chorym. - Kilka dni później mój proboszcz powiedział, że obrona życia to piękna idea i że u nas można by wiele zrobić na tym polu. Zapytał, czy nie poszłabym do kliniki aborcyjnej, która była tuż po sąsiedzku, porozmawiać z kobietami. - W domu płakałam, modliłam się, aby Pan Bóg zdjął ze mnie to zadanie. Ale za jakiś czas proboszcz ponowił pytanie. Poszłam, ale kobiety nie chciały mnie słuchać. Niektóre zalewały się łzami, inne rzucały nieprzyjemne słowa. Zero efektu. Pomyślałam, że bez modlitwy nie dam rady. Odtąd chodziłam tam co poniedziałek, siadałam w poczekalni i modliłam się na różańcu.
Grupa obrońców życia stopniowo powiększała się, nawiązano międzynarodowe kontakty, m.in. z Human Life International w Polsce i liderką tego ruchu Ewą Kowalewską. - Zaproszono mnie na Kongres Obrońców Życia w Polsce, potem trafiłam na konferencję w Lublinie. Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam budynek Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, pomyślałam: Boże, dlaczego jestem taka stara, tak bym chciała tutaj studiować. Pan Bóg zareagował błyskawicznie. Wieczorem Ewa Kowalewska powiedziała mi, że jest na KUL-u Podyplomowe Studium Rodziny, i zapytała krótko: Chcesz?
Zaczynali od jednego krzesła
Ukończyła studium na KUL-u. Potem życie tak się potoczyło, że przeniosła się do Moskwy. Wiedziała już, że w walce w obronie życia najważniejsza jest modlitwa, ale potrzebna jest też edukacja i konkretna pomoc. Pomoc nie tylko finansowa. Kobieta, która, wbrew swojemu instynktowi macierzyńskiemu, podejmuje decyzję o aborcji, doświadcza ogromnego cierpienia i samotności. Mężczyzna, ojciec dziecka, często mówi: To twój problem; albo wręcz żąda, by kobieta poddała się aborcji. - Gdy rozmawiam z kobietą, która przeżywa taki dramat, mówię: Nie jesteś sama, jest na świecie ktoś, kto cię kocha, komu jesteś potrzebna. Czasem kobieta długo szuka w myślach, nim uświadomi sobie, że tym kimś kochającym ją bezgranicznie jest jej nienarodzone dziecko. A kiedy to zrozumie, porzuca myśl o aborcji.
Obecnie Galina jest kierowniczką Katolickiego Ośrodka Rodzinnego „Homo Amans” w Moskwie, psychoterapeutką rodzinną i edukatorką. Początki tego centrum były skromne. Ot, krzesełko przy wejściu do kościoła i karteczka „Rodzinny psychoterapeuta”. - Przychodziły kobiety z różnymi problemami, ale zorientowałam się, że najwięcej dramatów jest wynikiem syndromu postaborcyjnego - tłumaczy Galina. - Większość cierpienia wynika bowiem z odrzucenia dziecka. I chodzi nie tylko o aborcję chirurgiczną, ale i o stosowanie środków antykoncepcyjnych, bo to także jest odrzucenie daru życia.
Dziś ośrodek dysponuje oddzielnym pomieszczeniem w kurii i jest wspierany przez liczną grupę wolontariuszy. - Dobrze się składa, że są u nas przedstawiciele różnych profesji: lekarze, położne, psycholodzy, dziennikarze, nauczyciele i, oczywiście, księża. Mogę zawsze liczyć na ich pomoc i modlitwę. Toteż kiedy przychodzi kobieta mówiąca, że rozważa możliwość aborcji, z automatycznej skrzynki mojego telefonu wysyłam kilka SMS-ów o treści „zontik” i imieniem tej kobiety, co oznacza, że nad tą osobą trzeba roztoczyć ochronny parasol modlitwy. To działa.
Jako edukatorka Galina przemierza co roku tysiące kilometrów, jest zapraszana do prowadzenia szkoleń nie tylko w dalekich zakątkach Rosji, ale i na Ukrainie, Białorusi, w Uzbekistanie, Kazachstanie, Kirgistanie i na Łotwie. Tam, gdzie jest choćby najmniejsza grupa osób rozumiejących wartość i świętość życia.
Na szlaku peregrynacji
Niedawno Galina była we Władywostoku i Krasnojarsku. Uczestniczyła w pierwszym etapie peregrynacji kopii Obrazu Matki Bożej Częstochowskiej, zorganizowanej - wspólnie z przedstawicielami Kościoła prawosławnego - w intencji obrony życia. Trasa peregrynacji prowadzi z Władywostoku do Fatimy. Gdy Ikona Częstochowska stanęła nad brzegiem oceanu we Władywostoku, Galina wrzuciła do wód Pacyfiku swój różaniec z Fatimy z modlitwą za odrodzenie wiary w Rosji.
Decyzję o zorganizowaniu tak niezwykłej peregrynacji podjęli na Jasnej Górze w styczniu tego roku przywódcy ruchów obrony życia z 16 krajów. W jasnogórskiej Kaplicy złożono „Akt Powierzenia Maryi Ochrony Cywilizacji Życia i Miłości”, w którym są m.in. słowa: „Stajemy przed Tobą, Matko Zbawiciela, z pełną świadomością, że sami nie jesteśmy w stanie wygrać tego globalnego zmagania. Stań na czele ruchów obrony życia i prowadź nas. Ochroń życie! Ocal rodziny! Dodaj nam sił!”. To właśnie Galina składała ten Akt w języku rosyjskim.
- Te słowa są stałym tematem mojej modlitwy, moich rozmów z Bogiem - mówi Galina. - Musimy przeciwstawić się globalnemu atakowi cywilizacji śmierci. Musimy wspierać życie. Ale nigdy nie przypuszczałam, że zostanę włączona w tak ważne dzieło. Widać Matka Boża uważnie przeczytała mój list!