- Zdarzyło się – na pewno – wielu z nas być w momencie, kiedy człowiek umiera. Nie chcę, by to zabrzmiało górnolotnie albo zbyt pospolicie, ale doskonale rozumiem pojęcie „przeprowadzanie człowieka na drugą stronę”. To jest niesamowite. Moi koledzy po fachu mogą powiedzieć, że to jest praca, która nie daje satysfakcji, albo nie przynosi sukcesów lub korzyści, ale ja uważam, że to jest praca – to jest miejsce- w którym otrzymuję niesamowicie wiele właśnie przez to, że mogę zaobserwować ten moment, którego każdy z nas jest ciekawy – mówi Dr Strzelczyk-Utz.
Wśród wielu oddziałów, które działają w Szpitalu Zakonu Bonifratrów Św. Jana Bożego na łódzkich Chojnach jest ten jeden wyjątkowy, gdyż łączy on w sobie ziemię z niebem, a jak mówią niektórzy jest on przedsionkiem nieba – jest to oddział medycyny paliatywnej. Opieka paliatywna ma na celu poprawę jakości życia chorego i jego bliskich zmagających się z codziennymi problemami związanymi z postępującą, często nieuleczalną chorobą. Wywiad z ordynatorem oddziału medycyny paliatywnej
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Podejmowane działania służą zapobieganiu cierpienia, niesieniu ulgi, leczeniu bólu i innych objawów somatycznych oraz pomocy w rozwiązywaniu problemów, wraz ze wsparciem dla rodziny pacjenta. Jak zauważa dr Ewa Strzelczyk-Utz - jak pracuję już ponad 20 lat z chorymi, to widziałam już tyle sytuacji, które mi głęboko zapadły w pamięci, i które częściowo zmieniły moje patrzenie na życie, na wartości. Sytuacje, które pokazały mi, co jest ważne, a jednocześnie uwrażliwiły jeszcze bardziej na człowieka. Bo to, co my tutaj robimy oprócz codziennego pielęgnowania, podawania leków, robienia zastrzyków, reagowania na objawy i potrzeby człowieka, to po prostu mu towarzyszymy. Czasem staramy się towarzyszyć choremu i jego rodzinie. Cenne jest doradzanie rodzinie co ma robić, ale najbardziej cenne jest bycie z człowiekiem – podkreśla ordynator oddziału medycyny paliatywnej.
W skład zespołu, pracującego w oddziale medycyny paliatywnej, wchodzą lekarze, pielęgniarki, opiekunowie, fizjoterapeuci, psycholog. Do objęcia opieką paliatywną i hospicyjną kieruje lekarz ubezpieczenia zdrowotnego. Zgoda na sprawowanie opieki paliatywnej lub hospicyjnej musi być wyrażona na piśmie przez pacjenta, jego rodzinę lub opiekuna. - Dla każdego z nas oczywiste jest to, że człowiek się rodzi, i że umiera. Fakt narodzin przyjmujemy z oczywistością i radością, a fakt śmierci – o tym nie mówimy. Dlaczego? Przecież on jest tak samo oczywisty jak to, że się rodzimy. Kiedy rozmawiam z rodzinami, to próbuję im powiedzieć, że to jest coś normalnego. Będąc najbliższą rodziną – mam ten przywilej, że mogę być z chorym w tym momencie odchodzenia, że jestem do końca, trzymam go za rękę i odprowadzam go na drugą stronę. Nie ma większego daru. To zostaje z nami przez całe życie – zaznacza dr Strzelczyk-Utz.
Celem przyświecającym wszystkim pracującym i posługującym w tym wyjątkowym – innym niż pozostałe oddziale - chęć poprawy jakość życia pacjenta poprzez łagodzenie bólu, lęku i depresji. Przeciwdziałanie osamotnieniu i ofiarowanie wsparcia duchowe dla chorego i jego rodziny. - Niesamowite są takie chwile, kiedy możemy być obok w chwili najtrudniejszej. Zdarzyło się – na pewno – wielu z nas być w momencie, kiedy człowiek umiera. Nie chcę, by to zabrzmiało górnolotnie, albo zbyt pospolicie, ale doskonale rozumiem pojęcie „przeprowadzanie człowieka na drugą stronę”. To jest niesamowite. Moi koledzy po fachu mogą powiedzieć, że to jest praca, która nie daje satysfakcji, albo nie przynosi sukcesów lub korzyści, ale ja uważam, że to jest praca – to jest miejsce- w którym otrzymuję niesamowicie wiele właśnie przez to, że mogę zaobserwować ten moment, którego każdy z nas jest ciekawy. Mieć takie poczucie, że robię coś więcej będąc z tym człowiekiem w tym momencie – dodaje ordynator oddziału medycyny paliatywnej.
Bonifratrzy, którzy są właścicielem Szpitala im. Św. Jana Bożego, przyjechali do Łodzi w 1924 roku. W
1928 roku zaczęto wznosić duży nowoczesny budynek szpitalny na 300 łóżek i w nieco ponad rok
wybudowali pierwsze skrzydło. Cały szpital był gotowy do użytku w 1939 roku. Wybuch wojny nie
pozwolił na jego uruchomienie, po zajęciu Łodzi szpital przejęli Niemcy. Bonifratrzy nie odzyskali go
po wojnie, ponieważ został znacjonalizowany i przejęty przez miasto. Do zakonu wrócił dopiero 1
stycznia 2000 roku.