W ostatnim czasie Stalowa Wola coraz mniej kojarzy się z narastającym problemem bezrobocia, a coraz głośniej mówi się o „krzyżu niezgody między miastem a Kościołem”. Powodem stał się poświęcony 27 lutego br. przez bp. Edwarda Frankowskiego krzyż na placu obiecanym przez miasto 20 lat temu, pod budowę nowego kościoła na osiedlu Młodynie.
W ciągu tygodnia w prasie lokalnej ukazało się sześć artykułów dotyczących sporu Kościoła i miasta w sprawie placu na osiedlu Młodynie. Plac ten - obecnie osiedlowy lasek, zdaniem prezydenta, należy do miasta i wobec rzekomej samowoli Kościoła za jego kadencji nie zostanie oddany pod budowę świątyni. Prezydent zaprzecza również jakoby plac ten miał być miejscem budowy nowych bloków mieszkalnych, o czym 26 lutego br. poinformowała lokalna gazeta. Media, które licznie uczestniczyły w pamiętnej 10-kilometrowej Drodze Krzyżowej, stają po stronie prezydenta miasta, oskarżając Kościół o samowolę, życie komunistyczną przeszłością i wykorzystywanie ciężkiej sytuacji pracowników HSW do własnych celów.
Trzeba jednak pamiętać, że każdy medal ma dwie strony. Drugą stroną medalu są słowa bp. Frankowskiego, wypowiedziane na zakończenie Drogi Krzyżowej pod stalowowolską bazyliką przy pomniku Jana Pawła II: „Już wtedy pokazano mi na planie, że stanie nowe, kilkutysięczne osiedle Młodynie, toteż wskazałem miejsce, plac pod budowę kościoła dla tego osiedla. Dla przypomnienia tego faktu tamtędy przeszła procesja Drogi Krzyżowej i wobec ogromnej rzeszy wiernych poświęciłem plac pod budowę świątyni na osiedlu Młodynie i krzyż”. Ze słów tych wynika, że krzyż postawiono tam nie po to, aby na złość prezydentowi w trybie natychmiastowym rozpocząć budowę nowego kościoła, ale po to, by przypomnieć o zobowiązaniu miasta wobec Kościoła sprzed lat. O zobowiązaniu tym 30 czerwca 2005 r. przypominał prezydentowi bp Andrzej Dzięga w oficjalnym piśmie, w którym czytamy: „W tych dniach uzyskałem informacje, że na terenie Miasta Stalowa Wola, w Planach zagospodarowania przestrzennego, na wniosek Kurii Biskupiej w Przemyślu, były rezerwowane działki pod budowę obiektów sakralnych. W nawiązaniu do przepisu Ustawy z dnia 17 maja 1989 roku o stosunku Państwa do Kościoła Katolickiego w Rzeczypospolitej Polskiej (Dz.U. Nr 29 (1989), poz. 154, art. 42 ust.1) zgłaszam formalny wniosek o kontynuację wpisu w Planie zagospodarowania przestrzennego Miasta Stalowa Wola o przeznaczeniu działki położonej przy ul. Okulickiego obok Szkoły Podstawowej nr 11 na inwestycję sakralną (pod budowę kościoła)”. Treść wspomnianego przez biskupa art. 42 ust. 1 brzmi następująco: „Plany zagospodarowania przestrzennego obejmują także inwestycje sakralne i kościelne oraz katolickie cmentarze wyznaniowe. Przeznaczenie terenu na te cele ustala się w tych planach na wniosek biskupa diecezjalnego lub wyższego przełożonego zakonnego.” Nie trudno o wyciągnięcie wniosków. Kościół zrobił wszystko, co w jego mocy, aby sfinalizować sprawę przekazania placu zgodnie z prawem, natomiast miasto nie wypowiedziało się ostatecznie w tej sprawie przez cztery lata, czyniąc tym samym zaniedbanie. Prawdopodobnie gdyby nie ta wieloletnia zwłoka, dziś nie byłoby mowy o „krzyżu niezgody” czy stalowowolskiej pierwszej wojnie religijnej.
W prasie można było przeczytać również, że budowniczym nowego kościoła ma być ks. dziekan Jerzy Warchoł - proboszcz parafii Opatrzności Bożej w Stalowej Woli. Z rozmowy z Księdzem Dziekanem wynika jednak, że nie został on oddelegowany do budowy kościoła, ale do opieki nad placem przeznaczonym pod jego budowę. Ponadto Ksiądz Dziekan zwrócił uwagę na to, że mieszkańcy osiedla Młodynie potrzebują swojego, choćby małego kościoła, ponieważ starzeją się i zdarza się tak, że nie mają sił, aby dotrzeć na Mszę św. do oddalonych kościołów. Na forach internetowych można przeczytać różne opinie mieszkańców Stalowej Woli na temat budowy kościoła w tym miejscu. Część z nich domaga się otwartego referendum w tej sprawie licząc na to, że większość odda swój głos na NIE. A jaki byłby wynik referendum w sprawie budowy bloków na tym placu w momencie, kiedy z jednej strony liczebność mieszkańców miasta systematycznie maleje, a z drugiej nad stalowowolanami ciąży niczym stalowa kula u nogi tonącego widmo bezrobocia?
Stalowa Wola od zawsze kojarzona z ludźmi silnej woli i dużej wiary ma dzisiaj dużo poważniejszy problem niż niewielka działka, z którą miasto od lat nie wie, co zrobić. Tym problemem jest rosnące z dnia na dzień bezrobocie, zatem społeczeństwo na czele z prezydentem powinni wreszcie na poważnie zająć się tym tematem, zamiast niepotrzebnie tworzyć atmosferę wojny religijnej w mieście, o którym od lat mówi się: „Stalowa Wola Bogiem silna!”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu