Reklama

Zakochana w rodzinie

Anna Bogucka z Kielc pracy wśród małżeństw i narzeczonych poświeciła 40 lat życia. Przez 25 lat pełniła obowiązki diecezjalnej doradczyni w poradnictwie rodzinnym. W trudnych czasach komunistycznych rozwijała sieć punktów parafialnych, promowała naturalne metody planowania rodziny, prowadziła szkolenia dla nowych instruktorek w dekanatach oraz kursy przedmałżeńskie. W czerwcu 2009 r. za wieloletnią służbę rodzinie dziękował jej bp Kazimierz Ryczan

Niedziela kielecka 46/2009

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Annę Bogucką wówczas 35-letnią żonę i matkę z Kielc z parafii św. Wojciecha do pracy z małżeństwami i narzeczonymi zainspirowała Antonia Zarębska, diecezjalna doradczyni. Największym wzorem dla wszystkich doradczyń była wówczas Teresa Strzembosz - założycielka i prekursorka poradnictwa rodzinnego w Polsce z ramienia Episkopatu. Nie poznała jej osobiście, ale dużo o niej słyszała. - Zaimponowała mi. Poruszona losem samotnych dziewczyn w ciąży, wyrzucanych z domu, założyła pierwszy w kraju Dom Samotnej Matki w Chyliczkach. Silna, odważna, ze wszystkich sił starała się ratować i chronić nienarodzone dzieci, pomagając porzuconym w ciąży kobietom - opowiada pani Anna, która przez całe życie, podobnie jak jej mentorka, stara się chronić życie poczęte.

Wybór Anny

Reklama

Po śmierci Teresy działalność przejęła Hanna Lorenc - krajowa instruktor poradnictwa rodzinnego. Anna dobrze ją znała. W 1984 r. spotkały się po raz kolejny na szkoleniu dla instruktorek dekanalnych diecezji kieleckiej w Polanicy Zdroju. Były to dwa tygodnie intensywnych wykładów i szkoleń.
Na zakończenie szkolenia miało dojść do wyboru diecezjalnej doradczyni poradnictwa rodzinnego. Hanna Lorenc wybrała właśnie Annę Bogucką. Ks. prof. Jan Śledzianowski - duszpasterz rodzin w latach1982-2004 tak dziś mówi o tym fakcie: „Skromna, taktowana i otwarta na drugiego człowieka przyciągała do siebie ludzi. Niezwykle empatyczna i wrażliwa osoba. Młode dziewczyny, przyszłe żony i matki chętnie przychodziły do niej po poradę i wiedzę, powierzały jej swoje problemy”.
Anna trafiła do poradnictwa w latach 60. - Przyszłam na spotkanie, szukając sposobu na rozwiązanie własnych problemów, ale nie spodziewałam się, że połknę haczyk - śmieje się. Spotkanie z lekarzem o. Karolem Meisnerem zorganizował proboszcz śp. ks. Józef Gurda z parafii św. Wojciecha. - To, co mówił, było dla mnie i dla innych absolutną nowością. Mówiąc o płodności małżeńskiej, naturalnych metodach planowania rodziny, tłumaczył nam, jak można żyć w zgodzie z własnym sumieniem i Panem Bogiem, jak rozpoznać płodność na podstawie obserwacji własnego organizmu. Teraz to wszystko jest takie oczywiste, są pomoce naukowe, ale nie w latach 60. Nie było żadnych materiałów, książek. Mylono metodę termiczno-objawową z kalendarzykiem małżeńskim - tłumaczy.
Potem były kolejne spotkania doradczyń. Z czasem zebrała się spora grupa, która skupiła się wokół ówczesnego duszpasterza rodzin ks. Mariana Goska. - Wiedziałam już, że nie mogę zatrzymać dla siebie tej całej wiedzy, było przecież tyle kobiet potrzebuje informacji - tłumaczy. W 1969 r. otrzymała propozycję pracy w duszpasterstwie rodzin jako instruktorka parafialna. - Skonsultowałam decyzję z mężem. Byłam bardzo szczęśliwa, że zgodził się bez żadnych oporów - mówi.
Duszpasterstwo z poradnictwem rodzinnym ulokowano w starym budynku Kurii. Głównym zadaniem było organizowanie szkoleń i konferencji dla kobiet w parafiach. - Dziś cały problem rozwiązuje ksero, wtedy przygotowywałyśmy wszelkie pomoce, szablony, karty obserwacji na maszynie - wspomina. Przekazując kobietom wiedzę, dzieląc się umiejętnościami, instruktorki tłumaczyły, jak prowadzić obserwacje swojego organizmu. Zainteresowanie było poważne, a wśród słuchających wykładów kobiet pojawiały się przyszłe doradczynie w parafiach.
Anna Bogucka miło wspomina ten czas, chociaż trzeba było pogodzić życie rodzinne i obowiązki w pracy. Panował bardzo dobry klimat. Ludzie garnęli się do pracy i nikomu nie trzeba było przypominać dwa razy o zebraniu. Obok szkoleń odbywały się spotkania formacyjne małej grupy działaczy z duszpasterstwa u ks. Mariana Goska w jego prywatnym mieszkaniu. Analizowali najnowsze dokumenty Kościoła.
Poradnictwo rodzin w poszczególnych dekanatach naszej diecezji rodziło się w trudnych warunkach trwającego jeszcze stanu wojennego. Ks. Śledzianowski, który objął w 1982 r. obowiązki duszpasterza rodzin, musiał borykać się z wieloma problemami. Utrudniona była komunikacja, poczta działała prowizorycznie, telefony sporadycznie. Szkolenia mimo to odbywały się.
- Wyjeżdżaliśmy na całą niedzielę do dekanatów Jędrzejów, Stopnica, Proszowice, Włoszczowa, Koniecpol i wielu innych. Ks. Śledzianowski koncelebrował Mszę św., głosił homilię, a ja i moje koleżanki prowadziłyśmy warsztaty - opowiada.
Ks. prof. Jan Śledzianowski wspomina: - Po powrocie ze szkolenia instruktorek w Polanicy Zdrój w 1984 r. duszpasterstwo z pomocą przeszkolonych instruktorek zorganizowało kursy podstawowe w dziewięciu punktach w diecezji. Owocem było 161 nowych kobiet, które otrzymały od biskupa misję instruktorek doradztwa rodzinnego, za rok dołączyło do nich kilkadziesiąt nowych. Zaczęła się tworzyć sieć punktów poradnictwa rodzinnego w terenie, która liczyła kilkaset osób.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Blaski i cienie

Reklama

Obecnie punkty funkcjonują w ponad stu parafiach. Powstawały nie bez przeszkód - jak podkreśla Anna. Oczywiście było i jest wielu kapłanów opiekunów, którzy z wielką troską traktowali rodzinę. Jednak czasem księża w swoich parafiach różnie postrzegali potrzebę poradnictwa. Do tej pory niektórzy mówią, że „małżonkowie mogą przecież poszukać gdzie indziej porady”. - Jednak ja zawsze tłumaczyłam i przekonywałam, że chcemy pomóc księżom. Nasza praca jest przedłużeniem rąk kapłańskich. Jeśli rodzina ma uporządkowane relacje z Panem Bogiem, to przecież i parafia lepiej funkcjonuje - mówi Anna.
Gdy miała dość, mówiła sobie w duchu: „nawet dla jednego małżeństwa warto”. Zdarzało się, że przychodziły pary nastawione negatywnie. „Wszystko już wiemy, tylko tego papieru nam brakuje” - mówili. W miarę jak poruszane były nowe tematy, zaczynali zmieniać zdanie. - Ludzie porównują naturalne metody planowania rodziny ze środkami antykoncepcyjnymi, a ich istotą nie jest przecież zapobieganie ciąży. Każda para małżeńska ślubuje, że przyjmie z miłością każde poczęte dziecko czy ono jest zaplanowane, czy nie - zaznacza Anna. Kiedyś pewna kobieta tłumaczyła, że ona „przyszła po kartkę dla syna”! - Ale po jaką kartkę. Czy syn wie chociaż, jakie zaświadczenie otrzymuje? - zapytała. Problem poradnictwa rodzinnego to nie tylko planowanie rodziny, ale także pomoc małżeństwom w kryzysie. - Wiele par boryka się dziś z problemem bezpłodności. Dużo małżeństw jest bezdzietnych. Sięgają po metody in vitro, niszcząc życie, a czy wiedzą o naprotechnologii, która niesie wielką nadzieję dla bezdzietnych małżeństw i pozostaje w zgodzie z nauka Kościoła? - pyta.

Zdrowa dziewczynka

Reklama

Wsparcie u Anny i w duszpasterstwie otrzymywały kobiety, które nie mogły czy nie chciały się opiekować własnym dzieckiem po narodzinach, porzucone, wyrzucone z domu, zrozpaczone. Nieodzowną pomocą dla opuszczonych w ciąży kobiet stał się Dom Samotnej Matki. Pierwszy powstał w 1985 r. w parafii Łukowa. Drugi, który do dziś pomaga kobietom w trudnej sytuacji, w Wiernej Rzece. Obie placówki stały się bazą do założenia Katolickiego Ośrodka Adopcyjnego. Wymienione instytucje powstały w ramach Stowarzyszenie im. św. Brata Alberta, powołanego z inicjatywy ks. prof. Jana Śledzianowskiego i osób związanych z poradnictwem rodzinnym w 1985 r. Wśród nich była Anna Bogucka.
Była także mocno zaangażowana tworzenie Katolickiego Stowarzyszenie Rodzin i Katolickiego Stowarzyszenia Kobiet. Do działalności w KSR zainspirowała także syna Tomasza, radnego Kielc, który pełni także posługę jako nadzwyczajny szafarz Eucharystii.
Pewnego dnia w katedrze siostra zauważyła szlochającą przed obrazem Matki Bożej Kieleckiej młodą kobietę, która spodziewała się dziecka. Lekarze poinformowali ją, że jej wzrok będzie zagrożony, jeśli urodzi dziecko. Jedynym rozwiązaniem, jakie jej zaproponowali, to usunięcie ciąży. Odmówiono jej dalszego leczenia, jeśli nie podda się zabiegowi. Ona i mąż byli załamani. Siostra skierowała ją do poradni do katedry. - Mieliśmy kontakt z lekarzem ginekologiem i położnikiem specjalistą prof. Fijałkowskim z Łodzi, zgodził się pomóc od razu. Pojechałyśmy tam obie. „Dziecka nie trzeba zabijać, trzeba podać leki, które zabezpieczą maleństwo i pani wzrok” - tłumaczył Profesor. Postarał się o miejsce na oddziale okulistyki dla pacjentki i do końca ciąży zajmował się jej leczeniem. Przyszła na świat zdrowa, dziewczynka - opowiada Anna.

Wilnianka na zawsze

O dzieciństwie w ukochanym Wilnie mówi po długich namowach. Obrazy spokojnego miasta, w którym się urodziła się w 1933 r., mieszają się w sercu z gehenną okupacji sowieckiej i niemieckiej, z ciągłym strachem.
Wspomina: - Przed wojną Wilno było prawdziwą wieżą Babel. Polacy żyli wśród różnych wyznań, narodowości i kultur. Ale przed Madonną z Ostrej Bramy wszyscy zdejmowali czapki, nawet Żydzi. A podczas listopadowych Dni Opieki Matki Bożej tłum wylewał się na ulice.
Na początku okupacji mieszkańcy jej dzielnicy Nowy Świat mieli być wywiezieni na zsyłkę w głąb Związku Radzieckiego. Mama przyszykowała dla nas węzełki z najpotrzebniejszymi rzeczami, w koszulki wszyła medaliki - opowiada. Byli gotowi na najgorsze. Czerwonoarmiści zabierali ludzi z domów i prosto z ulicy, oddzielali dzieci od rodziców. Kolejne wagony znikały za horyzontem, a z nimi ślad po tysiącach polskich rodzin. Nieliczni przetrwali gehennę zsyłki na nieludzkiej ziemi.
Do Kielc przybyła z mamą, tatą i rodzeństwem w 1945 r. Wybór? Tak, był: przyjąć obywatelstwo litewskie albo radzieckie, w razie odmowy wystawić rodzinę na pewną zsyłkę. Kilka najpotrzebniejszych rzeczy z mieszkania, ot, cały dobytek wypędzonych Polaków. Zapakowani jak zwierzęta do wagonów - 24 osoby w jednym, z żywnością na trzy dni, jechali do Lublina dwa tygodnie! Przestój w szczerym polu trwał pięć dni. Od Lublina podróżowali w węglarce.
Cóż powiedzieć? Kielce powitały ich chłodno. Nie było miejsca dla Polaków z Wilna. Ojciec Anny, policjant, nie mógł liczyć na przychylność aparatu władzy, mimo poważnej choroby. Zaleźli poddasze pełne pluskiew i robactwa, z przeciekającym dachem. - Przyjęliśmy - mówi ze wzruszeniem. Może w innych warunkach jej tato żyłby dłużej, zmarł w 1949 r.
Wizyta w Wilnie nigdy nie jest łatwa. Nie ma już kamienicy, w której mieszkała mała Ania z rodzicami i rodzeństwem, nie ma już kościoła pw. Najświętszego Serca Jezusa, w którym przystąpiła do Pierwszej Komunii Świętej. Trzy polskie krzyże na wzgórzu wysadzone w powietrze na rozkaz Stalina, wiatr historii zastąpił litewskimi. Ale i tak Wilno pozostanie dla niej najpiękniejszym miastem na świecie.

Bogata babcia

W wychowywaniu pięciorga dzieci partnerował jej i pomagał doskonale nieżyjący już mąż. - Był dobrym człowiekiem, ojcem i mężem. Staraliśmy się wychować dzieci tak, jak my byliśmy wychowani. Jestem wdzięczna Bogu za czterdzieści osiem lat małżeństwa - mówi. Teraz cieszy się z szesnaściorga wnucząt. Jestem bogatą babcią - śmieje się Anna Bogucka.

2009-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

O której mecz? Ważne informacje przed starciem Polska-Portugalia

2024-11-15 15:16

[ TEMATY ]

piłka nożna

Polska

Portugalia

mecz

PAP

Krzysztof Piątek na treningu Reprezentacji Polski

Krzysztof Piątek na treningu Reprezentacji Polski

Polscy piłkarze zagrają wieczorem z Portugalią w Porto w Lidze Narodów. Wciąż mają szansę na ćwierćfinał, choć bardziej realna jest walka o utrzymanie w najwyższej dywizji. Obie drużyny wystąpią osłabione, ale faworytem będą gospodarze, który wygrali w październiku w Warszawie 3:1.

W tabeli prowadzi Portugalia z 10 punktami. Druga jest Chorwacja z siedmioma, a trzecia Polska - z czterema. Szkocja ma tylko jeden.
CZYTAJ DALEJ

Billie Jean King Cup - Polki wygrały z Hiszpankami 2:0 i awansowały do ćwierćfinału

2024-11-15 17:39

[ TEMATY ]

tenis

Billie Jean King Cup

PAP/Carlos Diaz

Paula Badosa z Hiszpanii w akcji podczas meczu singlowego Billie Jean King Cup przeciwko Idze Świątek w Maladze

Paula Badosa z Hiszpanii w akcji podczas meczu singlowego Billie Jean King Cup przeciwko Idze Świątek w Maladze

Iga Świątek wygrała z Paulą Badosą 6:3, 6:7 (5-7), 6:1, dzięki czemu polskie tenisistki pokonały Hiszpanki 2:0 i awansowały do ćwierćfinału turnieju finałowego Billie Jean King Cup w Maladze. Wcześniej Magda Linette zwyciężyła Sarę Sorribes-Tormo 7:6 (8-6), 2:6, 6:4.

W sobotnim ćwierćfinale Polki spotkają się z Czeszkami, które w 1. rundzie - podobnie jak trzy inne najwyżej rozstawione drużyny - miały "wolny los".(PAP)
CZYTAJ DALEJ

9 listopada będzie ważnym dniem dla Kościołów lokalnych

2024-11-16 13:11

[ TEMATY ]

9 listopada

Kościół lokalny

Adobe Stock

Począwszy od przyszłego roku 9 listopada będzie dniem, w którym we wszystkich Kościołach lokalnych będą wspominani miejscowi świadkowie wiary: święci i błogosławieni, a także ci, których proces beatyfikacyjny jest w toku i względem których zatwierdzono dekret o heroiczności cnót. Papież pisze o tym w ogłoszonym dziś liście. Podkreśla, że nie chodzi o ustanowienie nowego wspomnienia liturgicznego, lecz o zwrócenie uwagi na postacie, które naznaczyły lokalną drogę chrześcijańską.

Franciszek przypomina, że powszechne powołanie do świętości jest istotą nauczania Soboru Watykańskiego II. Każdy z nas spotyka na swej drodze świadków cnót chrześcijańskich. Są to małżonkowie, którzy wiernie przeżywają swoją miłość, otwierając się na życie; mężczyźni i kobiety, którzy wspierają swoje rodziny w różnych zawodach i współpracują w szerzeniu Królestwa Bożego; ludzie młodzi, którzy z entuzjazmem idą za Jezusem; duszpasterze, którzy poprzez swoją posługę wylewają dary łaski na święty lud Boży; osoby zakonne, które żyjąc radami ewangelicznymi są żywym obrazem Chrystusa Oblubieńca; a także ubodzy, chorzy i cierpiący, którzy w swojej słabości znajdują oparcie w Boskim Mistrzu. Papież nazywa to świętością na co dzień, z sąsiedztwa. Podkreśla, że ważne jest, aby inspirować się miejscowymi wzorami świętości.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję