Powiedziałem raz w Episkopacie: - Nie będziemy mieli porządnych katolików w Polsce, dopóki nie zaczną przestrzegać przepisów. Łamanie zasad ruchu drogowego to łamanie przykazań Bożych - mówi ks. Marian Midura, krajowy duszpasterz kierowców, założyciel organizacji MIVA Polska pomagającej misjonarzom w zdobywaniu środków transportu, wieloletni misjonarz w RPA. Warto te słowa wziąć sobie do serca - zwłaszcza w trzecią niedzielą listopada, kiedy obchodzimy Światowy Dzień Pamięci o Ofiarach Wypadków Drogowych.
Tragiczne statystyki
Reklama
Koniec października, Mieroszów k. Wałbrzycha: rozpędzony kierowca nie zdołał zahamować przed przejściem dla pieszych, na którym znajdowały się dwie uczennice miejscowego gimnazjum. Potrącone przez auto dziewczęta trafiły do szpitala.
Początek listopada: w regionie wałbrzyskim doszło do trzech wypadków drogowych, w których lekkie obrażenia doznały trzy osoby. Statystyki policyjne odnotowały 25 kolizji. Policjanci zatrzymali 7 nietrzeźwych kierujących.
28 maja 2008 r. 23-letni mężczyzna kierujący samochodem osobowym w wyniku nadmiernej prędkości stracił panowanie nad pojazdem, zjechał na prawe pobocze, uderzając lewym bokiem w przydrożne drzewo. W wyniku zderzenia kierujący oraz dwaj pasażerowie - 27 i 26--letni mężczyźni ponieśli śmierć na miejscu. 24-letnia pasażerka wypadła z pojazdu. To tylko suche komunikaty prasowe policji. Ale w tym zdarzeniu życie straciły aż trzy młode osoby. Dziś na miejscu tragedii stoi krzyż, płoną znicze.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Co pół minuty ginie człowiek
Reklama
Przed 113 laty, 17 sierpnia 1896 r., w Londynie zdarzył się pierwszy odnotowany wypadek drogowy z ofiarą śmiertelną. Była nią Bridget Driscoll, 44-letnia gospodyni domowa, która wraz z nastoletnią córką przechodziła koło Crystal Palace. Lokalny koroner Percy Morrison po wydaniu aktu zgonu wyraził nadzieję, że „podobna rzecz nie zdarzy się już nigdy więcej”. Niestety, od tego czasu na drogach całego świata, według szacunków WHO, zginęło 25 mln ludzi. Ten tragiczny bilans rok w rok powiększany jest o kolejnych 1,2 mln osób, co oznacza, że co pół minuty w wypadku samochodowym ginie człowiek. Giną wszyscy - sławy i ludzie nieznani nikomu poza najbliższą rodziną, starcy i dzieci, bogaci i biedni, duchowni i ateiści.
Polska należy, niestety, do krajów o niepokojąco wysokiej liczbie ofiar. Od 1988 r. zginęło na naszych drogach prawie 190 tys. osób, a 1,3 mln zostało ciężej lub lżej rannych. Każdego dnia na polskich drogach ginie około 15 osób, a ponad 170 zostaje rannych. W trzecią niedzielę listopada, dla ich upamiętnienia, obchodzony jest Światowy Dzień Pamięci o Ofiarach Wypadków Drogowych. Jest on okazją do zwrócenia uwagi kierowców na potrzebę bezpiecznej i ostrożnej jazdy. Pomysł obchodzenia takiego dnia narodził się w kraju pierwszego śmiertelnego wypadku w Wielkiej Brytanii, a rzuciła go w 1992 r. RoadPeace, charytatywna organizacja wspierająca rannych w wypadkach i rodziny śmiertelnych ofiar. Idea zainteresowała ONZ, która w rezolucji nr 760 z 2005 r. wezwała kraje członkowskie do wprowadzenia do kalendarza takiego dnia.
Ważne i przepisy, i przykazania
- Każdy kierowca ma coś z nomady, a żywot nomady jest trudny i wymagający, szczególnie w Polsce, dużym kraju tranzytowym, który nie posiada dróg, a te, które ma, są często zatłoczone i w nader opłakanym stanie. Wymaga to od kierujących nie tylko sporych umiejętności technicznych, ale te wielu cnót osobistych oraz szczególnej gorliwości w przyzywaniu opieki Bożej Opatrzności - napisał we wstępie do „Książeczki kierowcy” przewodniczący Komisji KEP ds. Misji bp Wiktor Skworc.
- Kierowcy, poruszając się po drodze, są zobowiązani do przestrzegania zarówno przepisów drogowych, jak i przykazań Bożych - przypomina ks. Marian Midura. - Kierowca o wrażliwym i odpowiednio ukształtowanym sumieniu będzie pamiętał, że łamiąc przepisy drogowe, łamie jednocześnie przykazania Boże. Bezpieczeństwo ruchu drogowego w decydującej mierze zależy od człowieka, dosłownie każdego uczestnika ruchu. Wielu z nas jednak o tym nie pamięta. Efekt? Wypadek za wypadkiem, śmierć na drodze albo kalectwo.
Za każdą tragedią stoi człowiek
- Jak chyba każda matka po stracie syna obawiam się zapomnienia mojego dziecka przez świat i ludzi, z biegiem lat koledzy znajomi zapominają i nie mam o to żalu, bo każdy ma swoje życie i musi sam je przeżyć, ale chciałabym, by pamięć o moim synku pozostała wieczna - mówi Anna Wendołowska, mama Sławka, który zginął w wypadku drogowym.
- Zbyt szybka, brawurowa jazda, jazda pod wpływem alkoholu czy nieprawidłowe poruszanie się po drodze przez pieszych - o tych przyczynach wypadków drogowych słyszymy niemal każdego dnia. Słyszymy, ale pozostajemy głusi, skoro kolejne dni przynoszą nowe informacje o podobnych tragediach. A czemu tak właśnie się dzieje?
- Dlatego że wyruszając w drogę, nie myślimy, że to właśnie nam może przydarzyć się coś złego - mówi insp. Jacek Zalewski z Biura Ruchu Drogowego Komendy Głównej Policji. - Tak w ubiegłym roku myślało prawie 69 000 osób, 5 583 z nich już nigdy nie wróciło do swoich bliskich. Ale to przecież tylko liczby, za tymi ogromnymi liczbami kryją się jednak pojedyncze dramaty: dzieci opłakujące rodziców czy matka, która pochyla się nad ciałem jedynego syna. To nie wirtualne obrazki, ale rzeczywistość.
- Pamiętam przypadek, kiedy policjant ruchu drogowego wykonywał czynności związane z zatrzymaniem pijanego kierowcy. Na jednym ze skrzyżowań radiowóz został staranowany przez rozpędzony pojazd, który wjechał na skrzyżowanie na czerwonym świetle. Gdy koledzy uwięzionego w samochodzie policjanta pytali go, czy coś dla niego zrobić, poprosił, by zadzwonili do jego żony i powiedzieli jej, że żyje i żeby się nie martwiła - wspomina insp. Jacek Zalewski. - Po kilku godzinach ten policjant zmarł na stole operacyjnym. Zostawił żonę i dwoje dzieci. Był to czwarty policjant, ofiara wypadku drogowego, którego w ostatnich czterech latach przyszło mi odprowadzić w jego ostatnią drogę do Pana. Te przykłady pokazują, że śmierć na drodze nie rozróżnia osobistości, policjanta, parlamentarzysty czy osoby duchownej od zwykłego Kowalskiego. Dla śmierci na drodze wszyscy są równi.
Papież: „Chrońmy życie także na drogach”
Apel do kierowców o ostrożność wystosował również papież Benedykt XVI.
- Niestety, każdego dnia, a szczególnie podczas weekendów dochodzi do tragicznych wypadków drogowych, które kosztują tak wiele istnień ludzkich, z czego prawie połowę stanowią młodzi - mówi Ojciec Święty. - W ostatnich latach uczyniono wiele, by zapobiec takiego rodzaju tragediom, ale angażując wszystkich, można i trzeba uczynić więcej. Należy zwalczać ten rodzaj dekoncentracji i braku wyobraźni, który w jednej chwili może zniszczyć przyszłość własną i innych. Życie jest cenne i jedyne: należy je szanować i chronić zawsze, także poprzez właściwe i ostrożne zachowanie na drogach.
W Mieroszowie przypominali o tym ostatnio rodzice i nauczyciele miejscowego gimnazjum. Na przejsciu dla pieszych, na którym w końcu października doszło do groźnego wypadku z udziałem dwóch uczennic, rozdali kilkaset ulotek o treści: „Uwaga, dziecko! Uśmiechnij się i zwolnij. Chcemy, aby nasze dzieci miały bezpieczną drogę do szkoły”.
- Od dziesięciu lat próbujemy załatwić tutaj jakąś sygnalizację świetlną lub progi zwalniające. Nasze pisma pozostają jednak bez odpowiedzi. Dlatego postanowiliśmy przyjść i uświadomić kierowców, jak dużym zagrożeniem jest szybka jazda samochodem szczególnie w okolicach szkół. Każdy z przejeżdżających kierowców otrzymuje specjalną ulotkę - mówi nauczyciel Dariusz Frąszczak.
„Kto zna Chrystusa, ten zachowuje ostrożność na drodze. Nie myśli jedynie o sobie i o tym, aby jak najszybciej dotrzeć do celu. Widzi osoby, które towarzyszą mu na drodze, każdą ze swym życiem, z pragnieniem dotarcia do celu i z własnymi problemami. Widzi w nich braci i siostry, dzieci Boże. Oto postawa, która wyróżnia chrześcijańskiego kierowcę” - czytamy w liście, wydanym przez Papieską Radę Duszpasterstwa Podróżujących i Migrantów. Pamiętajmy o tym nie tylko w trzecią niedzielę listopada...