To osobne powołanie
Bp Mendyk podkreśla, że diakonat stały to osobne powołanie, które różni się od diakonatu, który stanowi tylko etap przejściowy dla seminarzystów, którzy przygotowują się do przyjęcia święceń prezbiteratu. „Diakoni stali są zazwyczaj żonaci, mają rodziny, są umocowaniu w życiu świata, znają życie, język, uwarunkowania, którymi żyje świat, a przy tym odważnie wchodzą w struktury kościelne. Diakonos to po prostu ten, kto służy, spełnia dzieła miłosierdzia. Nigdy nie będzie odprawiał Mszy św. czy spowiadał, ale może też asystować przy zawieraniu związku małżeńskiego, chrzcić dziecko czy prowadzić katolicki pogrzeb” – wyjaśnia biskup świdnicki.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Obdzielać innych własnymi darami
Podkreśla, że do diakonatu stałego trzeba być powołanym, nie wystarczy sama tylko decyzja, by pójść za Jezusem. Powołanie to uznanie, że Bóg ma dla mnie plan, wyposażył mnie w jakiś szczególny dar, charyzmat, który nie jest moją własnością, ale jest mi dany, aby nim obdzielać innych, aby służyć.
Nie wszyscy się do tego nadają, potrzeba odpowiedniego przygotowania
Reklama
Bp Mendyk przyznaje, że do diakonatu stałego zgłasza się sporo kandydatów, ale nie wszyscy się do tego nadają. Muszą to być mężczyźni odpowiednio przygotowani pod względem merytorycznym, teologicznym, ale też mający odpowiedni status chrześcijanina, który żyje w świecie. Można być dobrym lektorem, akolitą, a przy tym nie nadawać się do diakonatu – zaznacza ordynariusz diecezji świdnickiej. Przyznaje, że on sam na pierwsze spotkanie z kandydatem do diakonatu zaprasza też jego żonę, a niekiedy całą rodzinę, aby nie tylko się poznać, ale też rozeznać autentyczność powołania, bo to nie jest tylko decyzja samego kandydata, ale także współmałżonki i rodziny.
Wiernym trzeba wyjaśniać misję diakona stałego
Bp Mendyk nie obawia się, że diakoni stali będą przyjmowani w Polsce z rezerwą czy nieufnością. Trzeba to tylko ludziom wyjaśnić w mądrze poprowadzonej katechezie o Kościele – dodaje ordynariusz diecezji świdnickiej.