Nie usiłuj poznać całej prawdy, bo trudno udźwignąć choćby jej kawałek…
*
Było to dawno, gdy ludzie byli jako bogowie prości i jaśni, bo jeszcze zło ich nie przygasiło, a grzech nie okulawił. Wzrok też mieli przenikliwy i dalekosiężny, więc widzieli wszystko takim, jakie w istocie było. Siebie także, więc nieznane były im fałsz i kłamstwo. Nie znali ich, tak jak i prawdy samej. I oto pojawił się między nimi Anioł Prawdy, ubrany w białą suknię z czarną zasłoną na twarzy. Ta twarz była dla nich nieprzenikniona i nader tajemnicza, więc i niepokojąca. Umyślili zwołać po raz pierwszy sąd nad Aniołem. Czemu nie pozwalasz spojrzeć sobie w twarz? brzmiał zarzut. Na to Anioł: Czy nie wystarczy wam to, co już widzicie? Wtedy odezwał się najstarszy z nich: Jeśli widzimy wszystko, to chcemy także zobaczyć twoją twarz. Anioł odpowiedział: Żeby widzieć coś naprawdę, nie można widzieć wszystkiego. Takie jest moje prawo. Na to odezwało się kilka głosów: Mamy swoje prawa, a takiego nie znamy i nie chcemy. Anioł odrzekł: Jedno jest prawo ludzi: śmierć! Wtedy zerwali się, otoczyli go, krzycząc: To choć uchyl tę zasłonę albo ci ją zerwiemy! Gdy odmówił, najstarszy dał znak i ludzie rzucili się na Anioła. Coś ich jednak odrzuciło… I drugi raz też. Dopadli go za trzecim razem, przewrócili i brutalnie zerwali mu białą szatę i ją potargali. Podniósł się, nagi i pokrwawiony, ale chusty nie zdjął ani nie uchylił. Wtedy największy z nich, do niedźwiedzia podobny, skoczył i zerwał mu ją jednym ruchem. Spojrzał w twarz Anioła, zasłonił oczy i cofnął się o krok, drugi, jakby czymś urzeczony, zwalił się na ziemię, oniemiały. Podbiegali teraz do Anioła po kolei i robiło się cicho, jakby cień śmierci na nich padał. Ludzie, co tak ciemno tu? Światła! podniósł się krzyk. Jakaś zaćma spadła im na oczy i choć jeszcze coś widzieli, to nie tak jak przedtem. Świat zdał się im obcy, nieprzenikniony. Niektórzy zaczęli prosić Anioła Prawdy, żeby im wzrok przywrócił, lecz on odszedł stamtąd i nikt go już nie widział. I tak ludzie prawdę z oczu stracili, bo zbyt wiele chcieli widzieć.
*
Błogosławiony jest jednak ten brak widzenia czyjegoś serca i sumienia, jak i całej przeszłości i przyszłości. Byłoby to nie do zniesienia!
Pomóż w rozwoju naszego portalu