Zapytany, czy widzi jeszcze szansę na porozumienie pomiędzy Konferencją Episkopatu Polski a Ministerstwem Edukacji Narodowej w kwestii organizacji lekcji religii w szkole abp. Galbas podkreślił, że chrześcijanin zawsze ma nadzieję.
Jednocześnie podkreślił, że ubolewa nad klimatem, w jakim odbywa się ta dyskusja. "Trudno nawet mówić o dyskusji, to są raczej dyspozycje, wobec których jesteśmy stawiani, a które nie są zgodne ani z Konstytucją, ani z prawem, ani ze zwykłą ludzką przyzwoitością" - ocenił.
Przypomniał, że biskupi zaproponowali, by zmiany w organizacji lekcji religii były wprowadzane spokojnie, tak aby dać czas szkołom i Kościołowi na przygotowanie się do nich. "Proponowaliśmy, żeby lekcje religii lub etyki były obowiązkowe, czyli by w szkole była edukacja w kwestii wartości. Proponowaliśmy także, by wszystkie ustalenia były wynikiem porozumienia, a nie postanowienia jednej strony. Niestety, wszystkie te propozycje zostały odrzucone, właściwie bez podania jakiegokolwiek argumentu" - ocenił abp Galbas.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Hierarcha przypomniał, że w sprawie sporu z MEN o lekcje religii Konferencja Episkopatu Polski zwróciła się do Trybunału Konstytucyjnego, który 27 listopada 2024 r. orzekł, że rozporządzenie resortu edukacji jest niezgodne z przepisem ustawy o systemie oświaty. Zaznaczył, że skoro w Polsce wyroki TK nie są respektowane, to KEP pozostało odwołanie do instytucji europejskich i ONZ.
"Chcemy sprawiedliwego i praworządnego rozstrzygnięcia tej sprawy. Rodzice, którzy posyłają swoje dzieci na religię płacą podatki, a konstytucja gwarantuje im prawo do wychowania dzieci zgodnie z przekonaniami. Uważamy, że ich prawa zostały pogwałcone" - zaznaczył abp Galbas.
Reklama
Według abp. Galbasa najbardziej bolesny jest fakt, że Kościół jest traktowany lekceważąco. Przypomniał, że Prezydium Konferencji Episkopatu Polski wystosowało list do premiera Donalda Tuska z prośbą o udzielenie informacji publicznej w sprawie braku publikacji wyroku TK w Dzienniku Ustaw.
Zdaniem metropolity warszawskiego odpowiedź z Kancelarii Premiera przyszła po długim czasie, była "ogólna i mało konkretna". "W ten sposób źle potraktowani czują się nie tylko biskupi, ale chyba przede wszystkim nauczyciele religii, którzy stają przed perspektywą utraty pracy, rodzice którzy posyłają dzieci na lekcję religii i wreszcie sami uczniowie, którzy chcą na religię chodzić" - stwierdził.
Zdaniem metropolity warszawskiego fakt, że religia jest przedmiotem nieobowiązkowym jest głównym powodem zmniejszającej się frekwencji na tych lekcjach. Jednocześnie przyznał, że przyczynił się do tego również poziom tych lekcji.
"Dlatego podjęliśmy decyzję o pracy nad nową podstawą programową, tak żeby to były rzeczywiście lekcje religii, a nie katechezy. Bo celem katechezy jest zbudowanie relacji z Chrystusem i Kościołem, a do tego naturalnym środowiskiem jest parafia a nie szkoła. Paradoksalnie cała ta awantura może mieć ten pozytywny skutek, że jeszcze mocniej to dostrzegliśmy i przyspieszyliśmy działania w tym kierunku" - zaznaczył.