Reklama

Wiadomości

Zmotoryzowana historia

Pierwszy samochód wyjechał na ulice Polski w 1897 r. w Warszawie. Dziś, według GUS, po polskich drogach porusza się ich ok. 20 mln. Kilkaset muzealnych egzemplarzy z początków XX wieku zgromadzono m.in. w Muzeum Motoryzacji i Techniki w podwarszawskich Otrębusach

Niedziela Ogólnopolska 39/2014, str. 48-49

[ TEMATY ]

historia

Mateusz Wyrwich

1923 Oakland 6-53

1923 Oakland 6-53

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Reklama

Kolekcjonerska pasja Zbigniewa Mikiciuka to trochę przypadek. Uczestnicząc w rajdzie samochodowym w latach 70. ubiegłego wieku, wypadł z trasy i... wjechał na czyjąś posesję. Jej właściciel jednak zamiast złościć się, wyśmiał współczesne samochody, chwaląc się swoim, który „rusza po zakręceniu korbą”. I tak od słowa do słowa doszło do tego, że młody rajdowiec kupił samochód i postawił go na podwórku. Początkowo sąsiedzkim kpinom nie było końca, lecz po miesiącach żmudnej pracy, z pomocą kolegów i narzeczonej, p. Zbigniew przywrócił pojazdowi dawną świetność. Praca nad renowacją pojazdu stała się dla Mikiciuka tak fascynująca, że postanowił zostać kolekcjonerem samochodów. Szczęśliwie jego pasję podzielała narzeczona, a niebawem żona – Joanna, z wykształcenia stomatolog. Początkowo nie myśleli o założeniu muzeum, jedynie o jakiejś kolekcji. Po prostu nie mieli na to pieniędzy. – Kupno kolejnego samochodu, aero 50, było zwariowanym pomysłem, ponieważ na jego zakup poszła moja książeczka mieszkaniowa, na którą rodzice jeszcze wpłacali pieniądze – opowiada Joanna Mikiciuk. – To była połowa lat 70. i jeszcze nie byliśmy małżeństwem. Chęć posiadania tego auta przewyższyła jednak chęć zakupu mieszkania. Zupełne wariactwo. Zafascynował mnie przede wszystkim jego kształt. Odrestaurowywaliśmy go z pomocą znajomych. Na warsztat nie było nas stać. Pamiętam, jaka była nasza satysfakcja, kiedy ten samochód po raz pierwszy zaterkotał i ruszył. Wyjechaliśmy nim na ulice Warszawy i jakiś pan nas zatrzymał. Spytał, czy nie chcielibyśmy pojechać tym autem na plan zdjęciowy, kręcono bowiem właśnie film „Sekret Enigmy”. Była to dla nas niesamowita satysfakcja, bo ktoś zauważył naszą pracę. A poza tym... za pracę w filmie zarobiliśmy na kolejny samochód.

Czterdzieści lat później

Od tego czasu minęło 40 lat. Dziś państwo Mikiciukowie mają w podwarszawskich Otrębusach największe muzeum samochodów w Polsce. Wśród ponad 300 samochodów osobowych i ciężarowych jest J.A.G. z 1897 r., wyprodukowany w USA. Jedno z najstarszych aut na świecie i najstarsze w muzeum. Bardziej zresztą przypominające bryczkę niż współczesne pojazdy. Jego silnik napędzany jest naftą, a ponieważ wtedy jeszcze nie wymyślono automatycznego systemu smarowania silnika, kierowca musiał wychodzić z samochodu po przejechaniu 10 km i... smarować motor. W kolekcji znajduje się też pierwszy polski samochód praga, wyprodukowany w Oświęcimiu w 1928 r. Miał drewnianą konstrukcję i, z wyjątkiem podwozia, był obity blachą. Można też obejrzeć wytworne auto z lat 30. marki Packard, jednej z najdoskonalszych i najbardziej eleganckich marek przed wojną. Muzealny egzemplarz należał do właściciela rozlicznych łódzkich fabryk. Jeszcze przed wojną został zamurowany, odkryto go dopiero w latach 90. podczas rozbiórki hal. Kiedyś stylowy, wtedy był już w stanie niemal nie do odratowania. A jednak dziś jest najbardziej okazałym pojazdem w muzeum.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Limuzyny z historią

Reklama

Samochody zgromadzone w niewielkich halach muzeum państwa Mikiciuków to nie tylko historia motoryzacji – to również „zmotoryzowana” historia Polski, świata. Można tu zobaczyć np. ZiS-a wyprodukowanego w siedmiu sztukach na zamówienie Józefa Stalina. Dyktator miał nim przyjechać na zakończenie budowy Pałacu Kultury i Nauki w 1956 r. Później jeździł nim Władysław Gomułka. W tym czasie była to największa limuzyna świata. Półpancerny, z klejonymi szybami grubymi na kilkanaście centymetrów, ważył blisko 4 tony. Wymowny jest też pancerny samochód innego sekretarza PZPR – Edwarda Gierka. Ten cadillac fleetwood został sprowadzony przez MSW w 2. połowie lat 80. Wjechał do Polski na fałszywych rejestracjach... ambasady amerykańskiej i miał udawać pojazd korpusu dyplomatycznego. Został kupiony za 100 tys. dolarów, choć wówczas model fabryczny tego samochodu kosztował ok. 10 tys. Kupiono go po strajkach w Radomiu. W razie większych rozruchów Gierek miał tym samochodem opuścić Polskę w specjalnej skrytce znajdującej się w bagażniku. Cennym nabytkiem jest też różowy kabriolet buick skylark 53. Takim samochodem jeździli Marilyn Monroe, Elvis Presley i wiele innych amerykańskich gwiazd. Model ten został wyprodukowany z okazji 50-lecia firmy Buick w zaledwie 1690 egzemplarzach. Samochód sprowadził do Polski, dla swojej gwiazdy Niny Andrycz, Józef Cyrankiewicz. Kazał przemalować go na czarno i jeździł nim z żoną. Z sowieckich aut jest też czajka (GAZ-13) w kolorze srebrnym, choć malowana na ogół na czarno. Jeździli nią wyłącznie wysokiej rangi funkcjonariusze PZPR. Produkowana w ZSRR, była plagiatem amerykańskiego lincolna. Jest też chevrolet fleetmaster, zwany w Polsce demokratką, którym jeździli ministrowie w PRL. Wśród niezwykle cennych okazów kolekcjonerskich w Otrębusach znajduje się też wyprodukowany przez koncern Mercedes-Benz 170V cabriolet z 1936 r. Był własnością Lody Halamy, wybitnej polskiej tancerki i choreograf Teatru Wielkiego lat 30.

W muzealnej kolekcji znajdują się też „samochodziki” dla średniozamożnych Europejczyków. „Maluchy” lat 50.: bmw isetta z silnikiem motocyklowym i drzwiami zamontowanymi z przodu, fiat 500, pierwszy minivan, czyli fiat multipla. Wystawione są również polskie „maluchy” z tamtego czasu: mikrusy, meduzy, smyki. W muzeum, oprócz kilkuset samochodów, można też obejrzeć stare rowery, motocykle, radia, telewizory, maszyny do pisania, jak również przedmioty gospodarstwa domowego – swoiste tło dla „czaru czterech kółek”.

Zarabiające samochody

Muzeum Motoryzacji i Techniki formalnie istnieje od 1995 r. Jest w tej chwili największą tego typu placówką w Polsce i Europie. Oprócz działalności wystawienniczej zajmuje się także organizowaniem licznych imprez samochodowych. Jest też współorganizatorem rajdów zabytkowych samochodów, a przede wszystkim corocznego znanego rajdu „Autosacrum”. Jego początkiem było święcenie pojazdów w kościele św. Krzysztofa w Podkowie Leśnej, zainicjowane w 1936 r. przez polski Aeroklub. Zakazaną przez komunistów tradycję ożywił w latach 90. śp. ks. Leon Kantorski. Dziś do Podkowy zjeżdżają setki zabytkowych i współczesnych pojazdów z kraju i zagranicy.

Obecnie do muzeum przybywa niewiele pojazdów. Joanna Mikiciuk zauważa: – Sami wpadliśmy w zastawioną przez siebie pułapkę. Poprzez popularyzowanie przez muzeum zabytkowych samochodów one zdecydowanie zdrożały! Jeszcze 15 lat temu stare samochody można było kupić za bezcen, a nawet za... posprzątanie podwórka. Lecz wraz z bogaceniem się społeczeństwa przybyło wielu nowych kolekcjonerów. Ceny więc znacznie wzrosły. Od początku nowego wieku nie udało nam się dokupić jakiejś znaczącej liczby aut. Bardziej nastawiamy się więc dzisiaj na restaurację tych, które kiedyś kupiliśmy. Próbowaliśmy też przenieść muzeum do Warszawy, ale okazało się to niemożliwe. Nie stać nas na kupno czy wydzierżawienie terenu, jaki byłby potrzebny na naszą ekspozycję. A żadna dzielnica ani gmina nie wystąpiła z ofertą przygarnięcia nas. Państwo też nas nie wspomaga...

Sytuację ratuje kilkadziesiąt samochodów, które są w ciągłym ruchu. „Zarabiają” na siebie i muzeum. Wynajmowane są na różnorakie okazje firmom i osobom prywatnym – na śluby czy inne rodzinne uroczystości. Są widoczne w zabytkowych warszawskich parkach: Łazienkowskim, Saskim czy w Wilanowie. Niemal wszystkie samochody występujące dziś w polskich filmach historycznych pochodzą z podwarszawskiego muzeum. Ostatnio „grają” w popularnym serialu „Czas honoru”. – Przede wszystkim chodziło nam o to, aby muzeum było mobilne. Żeby pojazdy, które się tu znajdują, jeździły. Czy to na drewnianych kołach, jakie ma np. nasz J.A.G. z 1897 r., czy gumowych – mówi Joanna Mikiciuk. – Chcemy w ten sposób propagować historię motoryzacji na zewnątrz. I w dużej mierze to się nam udaje. Oczywiście, wymaga to dużo wyższych nakładów finansowych niż na muzeum stacjonarne – musimy przecież mieć na stałe mechaników, konserwatorów, lakierników, tapicerów, bo pojazd się zużywa – ale trud się opłaca. Kiedy jeszcze kilkanaście lat temu wyjeżdżaliśmy zabytkowym samochodem na ulice Warszawy, to ludzie pukali się w głowy. Mówili: „Co wy robicie, zbieracie takie wraki, po co wam to?”. A teraz ludzie się za nimi oglądają. Każdy wyjmuje telefon, robi zdjęcia. To się zupełnie zmieniło. Ludzie zaczęli wyjeżdżać za granicę, widzą, jak jest na świecie. Zaczynają się także interesować historią motoryzacji. Myślę więc, że ta nasza blisko 30- czy 40-letnia praca nie poszła na marne. Mamy olbrzymią satysfakcję. Wiemy też, że zaraziliśmy tą naszą pasją sporo młodych ludzi – zaczęli kolekcjonować samochody. Począwszy od syren czy fiatów, które gdzieś jeszcze funkcjonują, a skończywszy na starszych markach. I rozbudza to coś, co jest bardzo cenne w człowieku: pasję. A ona człowieka wzbogaca.

2014-09-23 15:00

Oceń: 0 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Instytut Yad Vashem przeprasza za błędy historyczne na Światowym Forum Holokaustu

Lepiej późno niż wcale? jerozolimski instytut Yad Vashem przeprasza za błędy historyczne, które pojawiły się na Światowym Forum Holokaustu.

Yad Vashem przeprosił za prezentację treści, które „wypaczyły” fakty historyczne na Światowym Forum Holokaustu, a wynikało z nich, jakoby Związek Sowiecki był niemal jedynym zwycięzcą nad nazistowskimi Niemcami.
CZYTAJ DALEJ

Wiliorze, Herody i szczodraki - te tradycje bożonarodzeniowe wciąż są żywe w Łódzkiem

2024-12-25 08:53

[ TEMATY ]

Boże Narodzenie

tradycje

woj. Łódzkie

Muzeum Etnograficzne

Kolędowanie od początku Adwentu aż po Trzech Króli, karmienie zwierząt opłatkiem w wigilijną noc, czy rzucanie owsem na świętego Szczepana Męczennika to do niedawna powszechne tradycje bożonarodzeniowe w Łódzkiem. Które z nich są wciąż żywe opowiedziała PAP Olga Łoś, etnolog z MAIE w Łodzi

"Wiele tradycji bożonarodzeniowych jest wspólnych dla różnych regionów, choć noszą różne nazwy. Głównie chodzi o kolędowanie. Grupy kolędników odwiedzające domy spotyka się najczęściej od Wigilii aż do Trzech Króli, ale to nie jest regułą" - powiedziała PAP Olga Łoś, etnograf z Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi.
CZYTAJ DALEJ

Kard. Ryś: które słowo Boga widać z naszego życia?

2024-12-25 14:30

[ TEMATY ]

archidiecezja łódzka

BP KEP

Kard. Grzegorz Ryś

Kard. Grzegorz Ryś
— Może czasami mówimy o Bogu, ale jakie słowo Boga widać z naszego życia? Które Boże słowo pokazuję sobą? To jest pytanie Świąt Bożego Narodzenia - mówił kard. Grzegorz Ryś. 
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję