Reklama

Aspekty

Po angielsku wartościowo

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

KATARZYNA JASKÓLSKA: – Wszyscy wiemy, że warto uczyć się języków obcych. Ale dlaczego akurat angielskiego, tym bardziej na terenie naszej diecezji, która graniczy z Niemcami?

DR MAREK KUCZYŃSKI: – Patrząc najbardziej ogólnie – jeśli ktoś zna angielski, to gdzie by nie pojechał, jakoś się porozumie. Przydaje się, a często jest wręcz niezbędny w biznesie. Dlatego warto. Ale my jako chrześcijanie możemy znaleźć też inną zachętę do nauki. Podam taki przykład. Właśnie dostałem zaproszenie na posiedzenie Diecezjalnej Rady Duszpasterskiej. Wiemy już, że w 2016 r. nasza diecezja będzie gościć wielu młodych ludzi z różnych stron świata i trzeba po prostu być przygotowanym na to, żeby w jakiś sposób się z nimi dogadać. To oczywiście wydarzenie jednorazowe, ale czy przez to mniej ważne? Skoro dzięki znajomości obcego języka możemy mówić innym ludziom o Bogu, to warto podjąć ten wysiłek. Bez możliwości komunikacyjnych trudno nieść w świat Ewangelię. Polska jest krajem, w którym trochę tego ducha jeszcze zostało i jest czym się dzielić.

– Widać to przekonanie w Pańskich książkach. Nigdzie indziej nie spotkałam się z książkami do nauki języka obcego, które tak bardzo promowałyby wartości chrześcijańskie.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

– Staram się rzeczywiście te wartości w książkach umieszczać. Niepokojące jest to, że nasze dzieci uczone są z podręczników, w których przy temacie rodzina oprócz takich słów jak „mama”, „tata”, „brat”, „siostra” itd. pojawia się też np. hasło „rozwiedziony”. Jeszcze zanim ktoś zdąży z dzieckiem na te tematy porozmawiać, ono już zaczyna wzrastać w świadomości, że są różne modele rodziny i że to jest w porządku. A teraz zaczyna być jeszcze gorzej, bo dzięki wielu naszym politykom w ogóle się relatywizuje pojęcie rodziny, pojęcie płci. Musimy to prostować – jakie kto ma narzędzia, tak powinien działać. Ja mam swoje książki.

– W jaki sposób te wartości widać w najnowszej „Daughter’s Book”?

– Ten podręcznik to powieść detektywistyczno-przygodowa, podzielona na 45 rozdziałów. I w poszczególnych fragmentach jest pokazane, że np. trzeba mieć się na baczności przed sektami. Jest pokazana wartość pracy nad sobą. Jest pokazana wartość Ewangelii. Te pobożne elementy są odpowiednio wkomponowane w całość powieści. Nie ma to nic wspólnego z manipulacją czy przemycaniem jakichś treści – wszystko jest uczciwie pokazane.

– Czy naprawdę jest tak źle z religijnym słownictwem w podręcznikach?

Reklama

– W innych wydawnictwach nie znajdzie się zbyt wielu słów czy zwrotów, które pomogą w komunikacji na tematy dotyczące moralności czy religijności. Słowo „grzech” nigdzie nie pada. Słowo „Bóg” – tylko jako wykrzyknik, jako wyraz irytacji (a patrząc z chrześcijańskiego punktu widzenia, jest to łamanie przykazania o poszanowaniu imienia Bożego). Z drugiej strony tematyka Halloween jest zwykle omawiana dość szczegółowo. Jeżeli ktoś chciałby wypowiadać sądy moralne na temat jakiegoś postępowania, to z tych podręczników raczej się tego nie nauczy.
W moich książkach nie pojawią się specjalistyczne określenia (np. kleryk albo diecezja), ale jest w nich wystarczająco dużo słownictwa pomagającego uczącemu się w wyrażeniu myśli dotyczących jego życia religijnego, w ocenie własnego postępowania, w mówieniu o tym, co jest dla niego ważne. Jednak nie zatrzymuję się wyłącznie na wstawieniu do tekstu odpowiednich słówek. W książce znajdują się różne pytania, zagadnienia i sytuacje, które mają prowokować do zastanowienia się, jak postąpić, jak o czymś powiedzieć. Oprócz klasycznych zagadnień, występujących w większości podręczników (np. rozmowa o pracy, zakupach, spędzaniu wolnego czasu), u mnie pojawiają się dodatkowo zdania o modlitwie, o Biblii, o zasadach chrześcijańskiego życia, propozycja dyskusji o tolerancji, pytania o bycie szczęśliwym.

– We wstępie pisze Pan, że „Daughter’s Book” charakteryzuje się specjalnie dobranym słownictwem. Dlaczego to jest takie ważne?

– W języku angielskim istnieje ok. 600 tys. słów. A przeciętny Anglik zna ich ok. 50 tys., i to receptywnie, to znaczy, że zrozumie znaczenie słowa, kiedy je usłyszy. Osoba, która uczy się angielskiego, żeby skutecznie się porozumiewać, potrzebuje znać tylko ok. 2 tys. słów, z tymże muszą być to odpowiednio wyselekcjonowane słowa. Muszą spełniać specjalne kryteria (m.in. częstotliwość użytkowania). Tym się kierowałem, pisząc książkę. Ale to nie wszystko. Nie wystarczy, że dane słowo się po prostu pojawi w tekście. Ono musi być powtarzane. Dlatego w kolejnych rozdziałach pojawiają się słówka z rozdziałów wcześniejszych. Tak samo jest z ćwiczeniami, które należy wykonać po każdym kolejnym fragmencie powieści. W ten sposób wiedza się utrwala. Specjalnie dobrane słownictwo i struktury gramatyczne oraz powtarzalność – to główne cechy tej książki. Została tak pomyślana, że materiał jest „wchłaniany” – taki efekt uboczny czytania powieści.

– Komu by Pan ją polecił? Nie jest kolorowa, jak większość podręczników dostępnych w księgarniach.

Reklama

– To nie jest pozycja dla dzieci. One potrzebują obrazu. Z „Daughter’s Book” spokojnie mogą korzystać już gimnazjaliści, licealiści i dorośli. Ludzie, którzy wiedzą, czego chcą, którzy zdecydowali się uczyć i nie potrzebują dodatkowych bodźców jako zachęty.

– Wyliczył Pan, że to już 30. publikacja, taka jubileuszowa.

– Rzeczywiście, tak mi wyszło. Mam w dorobku książki i dla starszych, i dla dzieci. Również książki, których byłem redaktorem. Na temat sposobu promowania chrześcijaństwa w tych podręcznikach kilkakrotnie mówiłem w „Rozmowach niedokończonych” ze studia Radia Maryja (z ks. Zbigniewem Kucharskim, asystentem generalnym KSM); był też artykuł w „Naszym Dzienniku” (na temat mojego podręcznika „Eastern Treasure”). 30 września o godz. 17 w czytelni głównej PWSZ w Sulechowie odbędzie się promocja „Daughter’s Book” cz. 1. i 2., na którą serdecznie zapraszam.

* * *

Marek Kuczyński – doktor nauk humanistycznych, pracownik naukowy Uniwersytetu Zielonogórskiego; ma w swoim dorobku wydawniczym liczne podręczniki do nauki języka angielskiego i publikacje naukowe z zakresu metodologii nauczania i dydaktyki języków obcych; rzecznik prasowy Diecezjalnego Instytutu Akcji Katolickiej, wieloletni felietonista „Aspektów”

2014-09-24 15:23

Ocena: 0 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Bo jest twarzą duszy

Niedziela małopolska 7/2014, str. 4

[ TEMATY ]

język

Bożena Sztajner

To istotny czynnik jednoczący naród. Wartość, o którą należy dbać. Część dziedzictwa; materialnego i niematerialnego. Język ojczysty. Dla nas – polski.

Przetrwał czasy zaborów, pomimo iż w szkołach, urzędach wymagano od Polaków, by się porozumiewali językami zaborców. Jakby na przekór tym zaleceniom oraz konkretnym działaniom, nasi przodkowie mówili po polsku, a wielcy twórcy epoki romantyzmu i pozytywizmu tworzyli najpiękniejsze, ponadczasowe dzieła w swoim narodowym języku. Dziś możemy mówić, pisać i myśleć po polsku, ale niektórym przychodzi to coraz trudniej.
CZYTAJ DALEJ

Wiliorze, Herody i szczodraki - te tradycje bożonarodzeniowe wciąż są żywe w Łódzkiem

2024-12-25 08:53

[ TEMATY ]

Boże Narodzenie

tradycje

woj. Łódzkie

Muzeum Etnograficzne

Kolędowanie od początku Adwentu aż po Trzech Króli, karmienie zwierząt opłatkiem w wigilijną noc, czy rzucanie owsem na świętego Szczepana Męczennika to do niedawna powszechne tradycje bożonarodzeniowe w Łódzkiem. Które z nich są wciąż żywe opowiedziała PAP Olga Łoś, etnolog z MAIE w Łodzi

"Wiele tradycji bożonarodzeniowych jest wspólnych dla różnych regionów, choć noszą różne nazwy. Głównie chodzi o kolędowanie. Grupy kolędników odwiedzające domy spotyka się najczęściej od Wigilii aż do Trzech Króli, ale to nie jest regułą" - powiedziała PAP Olga Łoś, etnograf z Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi.
CZYTAJ DALEJ

Boże Narodzenie w Domu Samotnej Matki

2024-12-25 16:24

Archiwum prywatne

S. Goretti, s. Edyta i s. Justyna posługują w Domu Samotnej Matki

S. Goretti, s. Edyta i s. Justyna posługują w Domu Samotnej Matki

Zgromadzenie Sióstr Maryi Niepokalanej prowadzi we Wrocławiu trzy bardzo ważne dzieła: Dom Samotnej Matki, punkt konsultacyno- informacyjny dla osób doświadczających przemocy domowej i streetworking. Zaglądamy do pierwszego, by zobaczyć, jak wyglądają tam święta Bożego Narodzenia.

Dom dla samotnych matek przeznaczony jest na 15 osób, łącznie matek i dzieci. – To nie jest duży dom, a ponieważ są tutaj malutkie dzieci, musiałyśmy stworzyć ciepły klimat, poczucie bezpieczeństwa; zadbać o to, żeby nie było za głośno. Staramy się, żeby to był bardziej dom niż ośrodek; żeby dziewczyny dobrze się tutaj czuły i żeby czuły atmosferę domu jako takiego. Udaje nam się to, bo dziewczyny nie mówią o tym miejscu „ośrodek”, tylko podkreślają, że „wracają do domu” – mówi s. Edyta Kasjan i zaznacza, że każda z mieszkanek ma swój klucz do drzwi, co również jest taką namiastką, że to właśnie jej dom.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję