„(…) trzeba być ślepym, żeby nie widzieć, że żyjemy w złotym okresie dla Polski!” – no to ja chyba jestem ślepy! I nie bawi mnie, co mi władza wmawia!
Widzę natomiast królestwo afer, których nikt nie rozlicza! Słyszę ministra, który w chwili szczerości, nieświadomy, że go nagrywają, mówi: „Państwo polskie istnieje teoretycznie”. Widzę wyludniające się miasta i wioski, bo młodzi ludzie, widać też ślepi, nie dostrzegają świetlanych perspektyw nad Wisłą. Na szyi czuję pętlę długu publicznego, który spłacać będą pewnie jeszcze moje wnuki. Szczęściarz jestem, bez kredytu we frankach; innych banki „strzygą jak owce”, ale banki już niepolskie...
Pomóż w rozwoju naszego portalu
W czasach PRL przekonywano nas, że już jesteśmy dziesiątą potęgą świata. Mówiło się wtedy, że władza i społeczeństwo żyją w „rzeczywistościach równoległych”. Dosadniej rzecz ujmując – władza zaklinała rzeczywistość dla własnego komfortu i trwania, a odpowiedzią na odczucia i prawdziwe problemy przeciętnego obywatela były banał i frazesy, np. o zgodzie i bezpieczeństwie. Czy tak wiele się zmieniło?
A prawdziwą kwintesencją wartości wypowiedzi o „złotym okresie dla Polski” było to, że w drodze z jednego wiecu wyborczego na drugi prezydencka kawalkada utknęła w korku na zakopiance.