Z artystą plastykiem i architektem wnętrz, Grażyną Czapską, rozmawia Monika Skarżyńska
Monika Skarżyńska: - Na pierwszy rzut oka, w Pani rozwiązaniach wnętrz sakralnych jest mało tradycyjnych symboli chrześcijańskich. Zarazem często operuje Pani formami koła, kuli, trójkąta.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Grażyna Czapska: - To prawda, a jednak zawierają one szereg treści. Kula jest symbolem nieskończoności, pełni. Trójkąt zaś symbolizuje Trójcę Przenajświętszą. Stosując te elementy, mogę przy okazji projektowania wnętrz świątyni wyrażać prawdy wiary katolickiej: wiarę w Boga w Trójcy Jedynego, który był, jest i będzie.
- Przeciętni ludzie oceniają współczesne wnętrza sakralne jako zimne - ciepłe bądź skromne - bogate, bowiem rozszyfrowanie treści teologicznych przekracza ich możliwości. Tymczasem z Pani słów wynika, że zawarte są one nawet w zwykłych detalach architektonicznych.
- Przecież wystarczy przypomnieć świątynie średniowieczne. Tam bryła świątyni, każda cegiełka i każdy detal coś znaczył i znaczy. My patrzymy na dawną architekturę inaczej, bardziej oczyma estety, niż teologa. Ale to jest nadal wielka nauka. Moim zdaniem podobnie należy patrzeć na rolę współcześnie budowanych domów Bożych. One także mogą "przekazywać" słowo Boże.
Reklama
- Czy dążenie do operowania czystą formą ma konkretną przyczynę?
- Wynika ono z zachwytu nad ładem, pięknem, równowagą wszechświata i potęgą Stwórcy. Geometryczne formy wyrażają to najprościej. Dziś przeciętny, zagoniony człowiek, nie ma pogłębionych wiadomości ani z architektury, ani z symboliki ikonografii, ani teologii. Poza tym często przesadnie dekorowane wnętrza sakralne niewiele mówią o Bogu. Formy artystyczne w czytelny sposób muszą współgrać z treścią. Ja do tego dążę.
- Używa Pani jednocześnie - co jest zrozumiałe - koniecznych w świątyni znaków opartych na formie krzyża. Te krzyże zawierają w sobie przestrzeń i światło, sprawiają wrażenie, że nie są jedynie symbolami cierpienia.
- Są też drogą do zmartwychwstania. Krzyż jest symbolem wielkiego cierpienia. Wychodzące przez niego światło, jak w wizji św. Faustyny, przypomina właśnie o miłosierdziu Boga, które pozwala przezwyciężyć cierpienie. Powoduje, że w życiu ludzkim jest także i radość, nadzieja.
- Proszę powiedzieć, czy zawód architekta wnętrz jest trudem czy radością?
- Jednym i drugim. Bywa, że praca nad projektem i realizacja świątyni trwa wiele lat. Ale to wielka łaska, że mogę służyć pracą społeczności wiernych; że mogę robić to, co lubię i umiem.
- Czy podczas projektowania ważna jest dla Pani jedynie własna koncepcja wnętrza, czy może coś jeszcze?
Reklama
- Ważny jest sam duch miejsca, gdzie powstaje świątynia. Dlatego staram się poznać społeczność danej parafii; rozmawiać z mieszkańcami, dowiedzieć się, jakie mają upodobania, jaką mają tradycję, poznać ludzi. Niektórzy z nich potem zapraszani są do współpracy. W ten sposób powstający kościół od początku wtapia się w krajobraz i w społeczność.
- Proszę powiedzieć, jak Pani, jako artysta, pojmuje sacrum.
- Trudno wyrazić słowem, czym jest sacrum, ale w Biblii Bóg rzekł do Mojżesza "Jam Jest, który Jest". Ustami Syna mówi: "Jam jest Drogą, Prawdą, Życiem". Ustami następców Piotra: "Nie lękajcie się" przypomina o nieskończonej miłosiernej miłości. Wnętrze świątyni ma o tym nieustannie mówić, byśmy łatwiej rozumieli prawdę, dobro, piękno. Te właśnie święte prawdy staram się wyrażać w mojej pracy.
- Dziękuję za rozmowę.