Reklama

Niedziela Małopolska

Wróciłam z dalekiej podróży...

„Witam. Mam na imię Małgosia. Mieszkam w małopolskiej wiosce Kasinka Mała (k. Mszany Dolnej). Jestem szczęśliwą żoną i matką 6-letniej Mileny Antoniny. Lekarze mówią o mnie «chodzący cud»”. Tak rozpoczyna się list przesłany do naszej redakcji. Nadawczyni pisze, że swoje życie zawdzięcza wierze, modlitwie wielu ludzi, mądrości lekarzy i trosce fizjoterapeutów

Niedziela małopolska 13/2016, str. 4-5

[ TEMATY ]

świadectwo

Małgorzata Cichoń

W czasie walki o życie i zdrowie pani Małgosia nie rozstawała s ię z portretem św. Jana Pawła II

W czasie walki o życie i zdrowie pani Małgosia nie rozstawała s ię z portretem św. Jana Pawła II

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Jak później opowie, najlepsze, co ją mogło spotkać po traumatycznych wydarzeniach, które były jej udziałem, to wózek inwalidzki. Dziś przeciętny obserwator nie dopatrzy się u tej pięknej kobiety śladów choroby. Choć ona sama przyznaje, że nie ma tyle siły, co poprzednio. Ale czemu się dziwić, skoro prof. Jarosław Czubak z Otwocka, przedstawiając pacjentkę lekarzom tuż przed operacją, powiedział: „Jeszcze tutaj mamy panią, która wróciła z dalekiej podróży”.

Rozmawiamy z Małgorzatą Drabik i jej mamą, Heleną. Przed panią Małgosią wyłożona na stoliku dokumentacja lekarska: wypisy ze szpitala, specjalistyczne dane. Przed jej mamą – obrazki ze świętymi, modlitwy, „gidelskie winko” z sanktuarium Matki Bożej Gidelskiej „Uzdrowicielki chorych” (pani Helena smarowała nim w szpitalu spuchnięte dłonie córki – opuchlizna ustąpiła). Za chwilę do salonu wbiega Sebastianek, bratanek pani Małgosi, a ze szkoły wraca córeczka Milenka. Po jakimś czasie dołącza mąż Piotr, poszukujący okularów do pracy. Zwykły dzień, zwykłe szczęście. Tym bardziej doceniane, że mogło go nie być.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Niewinny początek

Reklama

– Żyliśmy sobie spokojnie i zdrowo, mała rodzinka: ja, mąż i Milenka Antosia, nasza ukochana perełka, na którą czekaliśmy 16 lat. Jest 5 grudnia 2011 r. Milenka ma dwa i pół roczku, czeka na św. Mikołaja... Przyszedł, ale cóż z tego! Dla rodziny był to jeden z najsmutniejszych dni – wspomina pani Małgosia.

Na oczach dziecka, pogotowie zabiera mamę do szpitala. Zobaczą się dopiero za kilka miesięcy. Córeczce trudno będzie rozpoznać wychudzoną mamusię, która nie może nawet ruszyć ręką, a głos ma zmieniony od sztucznej wentylacji...

A wszystko zaczęło się bardzo niewinnie. Lekki ból gardła, osłabienie, niewielkie mdłości. Niby zapalenie krtani. Brak poprawy po kolejnym antybiotyku i kroplówce. Dramatycznie spadające ciśnienie krwi. Nagle „film się urywa”. Karetka na sygnale, szpital w Limanowej, a potem w Krakowie. Do chorej docierają ostatnie słowa lekarza: „Ja już nie wiem, co mam robić!”. Pacjentka traci przytomność.

Walka o życie

Trafia do Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie, na oddział anestezjologii i intensywnej terapii, przy ul. Skawińskiej. Zaczyna się 3-tygodniowa walka, podczas której lawinowo przechodzi zagrażające życiu choroby, m.in. zapalenie płuc, zapalenie opon mózgowych, neuroboreliozę, ARDS (niewydolność wielonarządową z postępującą ostrą niewydolnością oddechową), wstrząs septyczny, niedowład czterokończynowy. Lekarze wprowadzają pacjentkę w śpiączkę farmakologiczną. W międzyczasie wykonują dziesiątki badań, próbując ustalić, co może być przyczyną takiego stanu osoby, jak dotąd zupełnie zdrowej.

Reklama

Tymczasem w rodzinnej Kasince trwa modlitwa. Modli się cała rodzina, bliższa i dalsza, sąsiedzi. Także znajomi w Polsce i za granicą. W parafii odprawiane są właśnie Roraty. Na koniec Mszy św. najmłodsi losują figurkę Najświętszej Maryi Panny z Dzieciątkiem Jezus. Los pada na... Milenkę. Parafianie mają łzy w oczach. A w rodzinę wstępuje nowa nadzieja. Ówczesny katecheta, ks. Konrad Kozioł, prosi nawet samego kard. Stanisława Dziwisza o modlitwę w intencji młodej mamy, walczącej o życie.

Pochodząca z Kasinki Małej, s. Beata, józefitka, posługująca w domu generalnym Księży Marianów w Rzymie, gdy tylko dowiaduje się o sytuacji swojej krajanki, bierze jej zdjęcie (miała je, bo pani Małgosia była na weselu jej siostry). Udaje się do Bazyliki św. Piotra w Rzymie. Kładzie fotografię na płycie nagrobnej św. Jana Pawła II, a znajomy marianin, ks. Zbigniew Piłat, odprawia tam Eucharystię.

Podróże w śpiączce

– O tym wszystkim opowiedziano mi, gdy wybudziłam się już ze śpiączki – zaznacza pani Małgosia. – To, co działo się ze mną podczas niej, jest dla mnie dotąd niezrozumiałe, a zarazem niesamowite.

Przez trzy tygodnie nie docierało do mnie nic ze świata zewnętrznego. Mimo to miałam świadomość, że jestem chora i mam dziecko, które traci mamę. Zaczęłam w myślach szukać nowej mamy dla Milenki. Ukazywały mi się młode, piękne dziewczyny. Wybrałam jedną, najpiękniejszą. Przedstawiłam ją córce, a ona na to: „Mamuś, zamknij te swoje piękne oczka i pośpij jeszcze”.

Reklama

Później zobaczyłam nad sobą rodzinę i mieszkających w Austrii znajomych moich rodziców. Ich dwie córki są lekarzami. We śnie wszyscy znali się na medycynie. Próbowali mnie leczyć, opiekowali się mną. Zwłaszcza głowa rodziny, który w rzeczywistości jest... inżynierem. Gdy odzyskałam świadomość, dowiedziałam się, że również oni, w górskim, alpejskim kościołku, zamówili w mojej intencji Mszę św. Szukali pomocy, bardzo interesowali się, co u mnie.

Jeden z ostatnich obrazów to ten, że wsiadam do pociągu (stukot kół towarzyszył mi w zasadzie przez cały czas – może to dźwięk aparatury medycznej?). Docieram na lotnisko. Tam spotykam... kard. Stanisława Dziwisza i odważnie proszę go o pomoc. Tu padają słowa, których nie zapomnę nigdy: „Dla ciebie jest tylko jeden lekarz – w Watykanie. Musimy tam jechać razem, pomogę ci go znaleźć”.

Jak to kobieta, zastanawiam się, czy jestem odpowiednio ubrana na taką podróż... Wsiadamy oboje do samolotu. Kardynał ma na sobie szaty liturgiczne, łącznie z nakryciem głowy, tak jak znam go z ważnych uroczystości religijnych. Zaprasza mnie, bym usiadła obok niego i cały czas rozmawiamy.

Powrót do żywych

W końcu spostrzegam wokół siebie niezliczoną ilość palących się świec. Widzę kapłana, który trzyma w ręku złotą monstrancję i błogosławi mnie. Wszystko odbywa się w atmosferze przepełnionej błogim spokojem, jasnością i ciepłem... W takim otoczeniu, po trzech tygodniach budzę się, mocno zdziwiona, że jestem... w szpitalnej sali. Widzę nad sobą uśmiechnięte twarze męża i mamy. Pierwsze zdanie, jakie do nich wypowiadam: „Nie mówcie mi, że jestem chora, przecież dopiero co wróciłam z Rzymu, od Jana Pawła II!”.

Reklama

Tak zaczął się mój powrót do „świata żywych”. Ważyłam ok. 40 kilogramów (wcześniej ok. 65). Moje ciało przeszywał wielki ból. Byłam sparaliżowana, potrafiłam ruszyć tylko jednym palcem u dłoni. Pamiętam, jak już w Limanowej, gdzie wróciłam ze Skawińskiej, musiałam podpisać jakiś dokument. Mówię do pielęgniarki, że nie dam rady, a ona na to, że wystarczy postawić krzyżyk. I tego nie potrafiłam.

Rozpoczęła się kilkumiesięczna rehabilitacja. Mimo cierpienia, którego ciągle doświadczałam, wierzyłam, że kiedyś będę chodzić. I tak się stało. 21 marca 2012 r. o własnych siłach opuściłam szpital w Zakopanem. Idąc długim korytarzem, w otoczeniu rodziny, widziałam, jak z pokojów wychodzą pacjenci i personel, bijąc mi brawo. Chylę czoła przed wszystkimi lekarzami i rehabilitantami, którym przyszło ze mną współpracować. Dziękuję m.in. dr. Wiesławowi Królikowskiemu wraz z całym zespołem z Krakowa, dr. Dariuszowi Grzywnowiczowi z Wojewódzkiego Szpitala Rehabilitacyjnego w Zakopanem wraz ze wspaniałymi fizjoterapeutami, dr. Wojciechowi Kąckiemu, Ani – rehabilitantce ze szpitala w Limanowej, prof. Jarosławowi Czubakowi oraz dr. Andrzejowi Sionkowi z Kliniki Ortopedii w Otwocku za mistrzowskie wykonanie trudnej operacji biodra.

Moc modlitwy

Opowiedziałam tę historię z potrzeby serca. Jej pomyślne zakończenie zawdzięczam modlitwie i wstawiennictwu u Boga św. Jana Pawła II. We wszystkich szpitalach, także podczas operacji, był ze mną obrazek z relikwiami Papieża. Mąż i mama, odwiedzając mnie w Krakowie, codziennie wstępowali do łagiewnickiego sanktuarium, odmawiając Koronkę do Bożego Miłosierdzia.

Pragnę podziękować wszystkim, którzy modlili się za mnie, pocieszali, wspierali dobrym słowem i odwiedzali w szpitalach (jak ja czekałam na te odwiedziny!). Dziękuję także moim współtowarzyszom z sal szpitalnych: p. Łucji z Jaworzna, Magdalenie, Leszkowi z Wadowic. Spotkałam tam ludzi – Aniołów.

Mam marzenie, by pojechać kiedyś z całą rodziną do Rzymu, uklęknąć przed grobem św. Jana Pawła II i osobiście podziękować za otrzymane łaski. By spełnił się ten „śpiączkowy” sen. Śmieję się, że już nie musi to być koniecznie podróż samolotem i u boku Księdza Kardynała...

2016-03-22 11:14

Ocena: +4 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Nie przekłamujmy prawdy!

Marek Cichucki, łódzki aktor, 5 sierpnia 2014 r. stracił pracę w Teatrze Nowym w Łodzi – oficjalnie z powodu „utraty zaufania”, nieoficjalnie – bo dyrekcja nie chce mieć w zespole „drugiego Chazana”. Aktor skrytykował pod koniec czerwca br. tekst sztuki „Golgota Picnic” i wyszedł z przedstawienia, w którym miał wziąć udział

ANNA SKOPIŃSKA: – Czuje się Pan bohaterem?
CZYTAJ DALEJ

Pasterka z Małą Armią Janosika podbija sieć. Występ na Monte Cassino też Cię zauroczy

2024-12-27 09:55

[ TEMATY ]

pasterka

kolęda

Mała Armia Janosika

Jezusa Narodzonego

Rabka‑Zdrój

Mała Armia Janosika

Pasterce w kościele pw. św. Marii Magdaleny w Rabce-Zdroju

Pasterce w kościele pw. św. Marii Magdaleny w Rabce-Zdroju

W sieci pojawiło się nagranie, w którym młodzi polscy górale odgrywają na skrzypkach wspaniałe nuty polskiej kolędy. Jak się okazuje, występ na Pasterce w kościele pw. św. Marii Magdaleny w Rabce-Zdroju to nie jedyny koncert Małej Armii Janosika. Poniżej przypominamy przepiękne wykonanie pewnego utworu odegranego na Monte Cassino.

Film, w którym dziesiątki dzieci w strojach góralskich z instrumentami nie wstydzą się swojej wiary i w kościele przepięknie wykonują kolędę „Jezusa narodzonego” robi furrorę w polskim internecie. Jak się okazuje, także za granicą internauci udostępniają sobie fenomenalny występ pokazujący piękno polskiej tradycji.
CZYTAJ DALEJ

Dalszy ciąg szokującej sprawy. Sąd nakazuje rodzicom umożliwienie operacji zmiany płci dziecka pod groźbą kar

2024-12-28 07:23

[ TEMATY ]

Szwajcaria

zmiana płci

ordoiuris.pl

Szwajcarski Federalny Sąd Najwyższy wydał orzeczenie w sprawie nastolatki z Kantonu Genewa, która wbrew woli swoich rodziców zamierza poddać się tzw. operacji zmiany płci - alarmuje Ordo Iuris.

W sierpniu Instytut Ordo Iuris opisywał historię szwajcarskiej nastolatki, która pod wpływem trudnych doświadczeń z okresu pandemii COVID-19 zdecydowała poddać się zabiegom zmierzającym do „zmiany płci”. Rodzice dziewczyny, zaniepokojeni jej stanem psychicznym oraz świadomi zagrożeń i konsekwencji wynikających z tego typu nieodwracalnych ingerencji medycznych, zgłosili się do specjalistów. Spotkali się jednak z oporem i ideologiczną presją różnych instytucji publicznych oraz jednego ze stowarzyszeń działających na rzecz „osób LGBT”, które dążyły do zmiany płci ich dziecka.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję