Reklama

Niedziela Lubelska

Zasiane dobro powróci

Z ks. prof. Mirosławem Kalinowskim, prezesem Hospicjum Dobrego Samarytanina w Lublinie, o cierpieniu i posłudze w hospicjum rozmawia Halina Bartosiak

Niedziela lubelska 14/2019, str. IV

[ TEMATY ]

hospicjum

Paweł Wysoki

Hospicjum znajduje się przy ul. Bernardyńskiej 11A

Hospicjum znajduje się przy ul. Bernardyńskiej 11A

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Halina Bartosiak: – Księże Profesorze, choroby i cierpienie towarzyszą nam od początku życia. W jaki sposób hospicjum pomaga ludziom terminalnie chorym?

Ks. prof. Mirosław Kalinowski: – Wielowymiarowość cierpienia, niejednokrotnie wyrażana w słowach „ból totalny”, somatyczny, psychologiczny, społeczny i duchowo-religijny, zakłada pomoc w tych obszarach. Każdej formie bólu pragniemy zaradzić w najlepszy możliwy sposób. Najczęściej przez medycynę paliatywną, psychologię, pomoc duchowo-pastoralną i posługę sakramentalną.

– Czy umieszczenie umierającej mamy czy babci w hospicjum jest najlepszym rozwiązaniem?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

– Wszędzie jest dobrze, ale najlepiej jest w domu, wśród bliskich. Na to pytanie jest bardzo trudno odpowiedzieć członkom rodziny, kiedy serce mówi, aby kochaną osobę zatrzymać w domu, a jednocześnie dłonie mówią: nie damy rady. Wówczas optymalnym rozwiązaniem jest hospicjum domowe proponowane osobom, które posiadają wokół siebie przyjazne otoczenie rodzinne, sąsiedzkie i przyjacielsko-koleżeńskie. Zespół opieki hospicyjnej wspiera to otoczenie przez działania lekarsko-pielęgniarskie i psychologiczno-duchowe. Przeciętny czas wsparcia w domu trwa ok. 60 dni, natomiast w hospicjum stacjonarnym ok. 20 dni. Pragnę dodać, że hospicjum stacjonarne przeznaczone jest dla osób umierających, które ze względu na realizację zaawansowanych procedur medycznych i pielęgnacyjnych wymagają obecności na oddziale stacjonarnym.

– W jaki sposób możemy towarzyszyć w odchodzeniu osobom bliskim? Czego one od nas oczekują?

– Doświadczenia hospicjantów, jak i badania ankietowe wśród podopiecznych wskazują, że najbardziej oczekiwaną formą pomocy jest sama obecność przy łóżku. W zależności od kondycji chorego możemy obdarować go uśmiechem, rozmową, uściskiem dłoni; umierający zawsze promieniują na nas miłością, nawet wówczas kiedy są nieprzytomni. W sytuacji utrudnionego kontaktu najbardziej pożądane są obecność i dotyk. Gdy nie ma osób bliskich, pustkę tę wypełniają wolontariusze. Dar miłości w formie obecności nigdy nie ginie, dobro zawsze do nas powróci.

– Ilu wolontariuszy posługuje w hospicjum i na czym polega ich praca?

Reklama

– Istnieją dwie formy wolontariatu. Pierwszy – systematyczny, który podejmują osoby odpowiednio przygotowane w kursach, które prowadzimy (ok. 40 osób). Realizują swoje zadania ustalone z koordynatorem wolontariatu co do zakresu prac i ich częstotliwości w tygodniowym harmonogramie pracy. Zapraszamy osoby zainteresowany do współpracy z nami. Drugi – wolontariat akcyjny podejmuje działania w zależności od potrzeb. Uczestniczy w nim młodzież szkół średnich oraz dzieci ze szkoły podstawowej. Polega on m.in. na promowaniu akcji „Pola nadziei” przez wręczanie cebulek żonkili osobom, które wspierają finansowo hospicjum. Inny piękny zwyczaj też jest związany z wiosną. Dzieci zamiast topić marzannę w rzece, pierwszego dnia wiosny przychodzą do hospicjum z podarunkiem dla chorych. Ostatnio przyniosły 10 kompletów pościeli zakupionych ze składek uzbieranych w szkole.

– Czy mógłby Ksiądz Profesor podać przykład sytuacji, która było ogromnym osobistym przeżyciem?

– Mógłbym podać wiele przykładów. Pamiętam pacjentkę, opuchniętą po sterydach, która zapytana, jak się czuje, odpowiedziała „balowo”. Poproszona o wyjaśnienie, stwierdziła: „Czuję się balowo, bo dzisiaj 15 minut samodzielnie siedziałam i sama napiłam się wody”. Niedługo zmarła. Oto inna sytuacja: gdy zbliżyłem się do łóżka chorej pacjentki, mającej przymknięte oczy, rozpoznała we mnie swego syna Wojtka. Ucieszyła się, że nareszcie przyjechał z Anglii i może się z nim pożegnać. Nie wyprowadzałem tej pani z błędu; 2 dni później zmarła, a syn przyjechał dopiero na jej pogrzeb.

– Pogodzenie ze śmiercią jest trudne dla umierającego oraz rodziny. Jak hospicjum przygotowuje pacjentów na tę ostatnią drogę?

Reklama

– Czasami jest to trudniejsze dla otoczenia i bywa tak, że umierający pociesza swoją rodzinę. To wynika z głębi wiary. Zgodnie z ustawą o prawach pacjenta ma on prawo znać stan swego zdrowia, ale nie ma obowiązku mu o tym mówić, jeśli nie pyta. Bardzo ważna jest posługa kapelana, opieka psychologa, praca lekarza prowadzącego, pielęgniarki czy wolontariat przy łóżku. Kapelan codziennie odwiedza chorych, służy posługą sakramentalną, prowadzi nabożeństwa transmitowane przez węzeł audiowizualny (telewizor znajduje się w każdym pokoju). Hospicjum dysponuje armią wolontariuszy, którzy wspierają chorych modlitwą. Są to m. in. członkowie Legionu Maryi, Ruchu Ochotników Cierpienia. Pomocą służą wszyscy, którzy posługują przy chorych, a więc: klerycy, siostry zakonne, panowie i panie salowe. Hospicjum służy wsparciem najbliższej rodziny w czasie choroby bliskich oraz w okresie żałoby. Co 2 miesiące jest odprawiana Msza św. w kościele pw. Nawrócenia św. Pawła w Lublinie w intencji zmarłych w tym okresie podopiecznych hospicjum, na którą zapraszamy ich rodziny. Wyczytywane są nazwiska zmarłych, a rodziny stawiają świeczki przy ołtarzu.

– Czego uczy ciągle obcowanie ze śmiercią?

– Przede wszystkim pokory, umiejętności słuchania, cierpliwości, okazywania czułości i bliskości. Taki kontakt pogłębia życie duchowe, pomaga utrzymać właściwą hierarchię wartości, usuwać bariery pomiędzy zdrowymi a chorymi. Pomaga też w dojrzewaniu emocjonalnym. Człowiek, patrząc na cierpienie, potrafi docenić życie bez choroby i bardziej nim się cieszyć.

– Jak wytłumaczyć dzieciom odwiedzającym swe babcie czy dziadków w hospicjum, co stanie się z ich bliskimi po śmierci?

– Odpowiedź powinna być zgodna z prawdą, zależna od wieku dziecka. Jeżeli powiemy, że ta osoba odchodzi do domu Ojca, w ramiona kochającego Ojca, dziecko zrozumie, gdyż słowa „dom”, „ojciec” są mu znane. To daje poczucie bezpieczeństwa, że bliska osoba odchodzi w dobre miejsce i bezpieczne.

– Hospicjum utrzymuje się z dotacji NFZ i dobrowolnych ofiar wiernych. Jakie są najpilniejsze potrzeby? W jaki sposób możemy wspomóc tę placówkę?

– Hospicjum bez dofinansowania statutowych działań z budżetu państwa przekazywanych przez Narodowy Fundusz Zdrowia nie mogłoby otoczyć opieką w takim wymiarze, jaką obecnie podejmuje. W 2018 r. w hospicjum stacjonarnym przebywało 385 osób umierających, a pod opieką hospicjum domowego było tych osób 390. Zatrudniamy w różnych formach pracy 16 lekarzy, 42 pielęgniarki, 8 salowych, fizjoterapeutów, psychologów, dietetyka, kapelana. Dzięki poparciu społecznemu, m.in. 1% od podatku dochodowego (KRS 0000026380), zbiórki publiczne czy kwesty parafialne w czasie pogrzebów, zakupujemy nowy sprzęt, np. koncentratory tlenu, specjalne łóżka, a także finansujemy pełną eksploatację 9 samochodów służących personelowi w dotarciu do pacjentów opieki domowej. Opłacamy bieżące rachunki (prąd, gaz, wywóz nieczystości). Dziękując ofiarodawcom, słowa wdzięczności należy wyrazić również tym darczyńcom, którzy od wielu lat nieodpłatnie i według naszych potrzeb obdarowują hospicjum stałymi dostawami m.in. chleba i nabiału oraz tankują auta.

2019-04-03 10:09

Oceń: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Kwitną w całej Polsce

Niedziela małopolska 24/2022, str. III

[ TEMATY ]

hospicjum

MFS/Niedziela

W gronie zaproszonych pań znalazła się wspierająca Pola Nadziei od lat Lidia Jazgar (pierwsza z prawej), obok Jolanta Stokłosa i Renata Połomska

W gronie zaproszonych pań znalazła się wspierająca Pola Nadziei od lat Lidia Jazgar (pierwsza z prawej), obok Jolanta Stokłosa i Renata Połomska

To jest akcja, która cieszy sie dużym powodzeniem – powiedziała Jolanta Stokłosa, prezes Towarzystwa Przyjaciół Chorych „Hospicjum św. Łazarza” w Krakowie.

Jakiś czas temu dotarło do mnie zaproszenie „na dobrą kawę w WYJĄTKOWYM TOWARZYSTWIE”. Jak napisały autorki – prezes Jolanta Stokłosa i Renata Połomska – koordynator Pól Nadziei: „…na przestrzeni 25 lat trwania akcji Pola Nadziei, było nam dane poznać wiele szczególnych osób (…). Pragniemy, aby to spotkanie było okazją do podsumowania 25 lat żonkilowej akcji w Krakowie, a także do zapoznania ze sobą bardzo wyjątkowych osób…”. I chociaż pomyślałam, że w odniesieniu do mnie to określenie na wyrost, zdecydowałam się, jako redaktor Niedzieli Małopolskiej, przyjąć zaproszenie, aby poznać inne jego adresatki.
CZYTAJ DALEJ

Dlaczego godzina dziewiąta jest godziną piętnastą?

Niedziela lubelska 16/2011

Triduum Paschalne przywołuje na myśl historię naszego zbawienia, a tym samym zmusza do wejścia w istotę chrześcijaństwa. Przeżywanie tych najważniejszych wydarzeń zaczyna się w Wielki Czwartek przywołaniem Ostatniej Wieczerzy, a kończy w Wielkanocny Poranek, kiedy zgłębiamy radosną prawdę o zmartwychwstaniu Chrystusa i umacniamy nadzieję naszego zmartwychwstania. Wszystko osadzone jest w przestrzeni i czasie. A sam moment śmierci Pana Jezusa w Wielki Piątek podany jest z detaliczną dokładnością. Z opisu ewangelicznego wiemy, że śmierć naszego Zbawiciela nastąpiła ok. godz. dziewiątej (Mt 27, 46; Mk 15, 34; Łk 23, 44). Jednak zastanawiający jest fakt, że ten ważny moment w zbawieniu świata identyfikujemy jako godzinę piętnastą. Uważamy, że to jest godzina Miłosierdzia Bożego i w tym czasie odmawiana jest Koronka do Miłosierdzia Bożego. Dlaczego zatem godzina dziewiąta w Jerozolimie jest godziną piętnastą w Polsce? Podbudowani elementarną wiedzą o czasie i doświadczeniami z podróży wiemy, że czas zmienia się wraz z długością geograficzną. Na świecie są ustalone strefy, trzymające się reguły, że co 15 długości geograficznej czas zmienia się o 1 godzinę. Od tej reguły są odstępstwa, burzące idealny układ strefowy. Niemniej, faktem jest, że Polska i Jerozolima leżą w różnych strefach czasowych. Jednak jest to tylko jedna godzina różnicy. Jeśli np. w Jerozolimie jest godzina dziewiąta, to wtedy w Polsce jest godzina ósma. Zatem różnica czasu wynikająca z położenia w różnych strefach czasowych nie rozwiązuje problemu zawartego w tytułowym pytaniu, a raczej go pogłębia. Jednak rozwiązanie problemu nie jest trudne. Potrzeba tylko uświadomienia niektórych faktów związanych z pomiarem czasu. Przede wszystkim trzeba mieć na uwadze, że pomiar czasu wiąże się zarówno z ruchem obrotowym, jak i ruchem obiegowym Ziemi. I od tego nie jesteśmy uwolnieni teraz, gdy w nauce i technice funkcjonuje już pojęcie czasu atomowego, co umożliwia jego precyzyjny pomiar. Żadnej precyzji nie mogło być dwa tysiące lat temu. Wtedy nawet nie zdawano sobie sprawy z ruchów Ziemi, bo jak wiadomo heliocentryczny system budowy świata udokumentowany przez Mikołaja Kopernika powstał ok. 1500 lat później. Jednak brak teoretycznego uzasadnienia nie zmniejsza skutków odczuwania tych ruchów przez człowieka. Nasze życie zawsze było związane ze wschodem i zachodem słońca oraz z porami roku. A to są najbardziej odczuwane skutki ruchów Ziemi, miejsca naszej planety we wszechświecie, kształtu orbity Ziemi w ruchu obiegowym i ustawienia osi ziemskiej do orbity obiegu. To wszystko składa się na prawidłowości, które możemy zaobserwować. Z tych prawidłowości dla naszych wyjaśnień ważne jest to, że czas obrotu Ziemi trwa dobę, która dzieli się na dzień i noc. Ale dzień i noc na ogół nie są sobie równe. Nie wchodząc w astronomiczne zawiłości precyzji pomiaru czasu możemy przyjąć, że jedynie na równiku zawsze dzień równy jest nocy. Im dalej na północ lub południe od równika, dystans między długością dnia a długością nocy się zwiększa - w zimie na korzyść dłuższej nocy, a w lecie dłuższego dnia. W okolicy równika zatem można względnie dokładnie posługiwać się czasem słonecznym, dzieląc czas od wschodu do zachodu słońca na 12 jednostek zwanych godzinami. Wprawdzie okolice Jerozolimy nie leżą w strefie równikowej, ale różnica między długością między dniem a nocą nie jest tak duża jak u nas. W czasach życia Chrystusa liczono dni jako czas od wschodu do zachodu słońca. Część czasu od wschodu do zachodu słońca stanowiła jedną godzinę. Potwierdzenie tego znajdujemy w Ewangelii św. Jana „Czyż dzień nie liczy dwunastu godzin?” (J. 11, 9). I to jest rozwiązaniem tytułowego problemu. Godzina wschodu to była godzina zerowa. Tymczasem teraz godzina zerowa to północ, początek doby. Stąd współcześnie zachodzi potrzeba uwspółcześnienia godziny śmierci Chrystusa o sześć godzin w stosunku do opisu biblijnego. I wszystko się zgadza: godzina dziewiąta według ówczesnego pomiaru czasu w Jerozolimie to godzina piętnasta dziś. Rozważanie o czasie pomoże też w zrozumieniu przypowieści o robotnikach w winnicy (Mt 20, 1-17), a zwłaszcza wyjaśni dlaczego, ci, którzy przyszli o jedenastej, pracowali tylko jedną godzinę. O godzinie dwunastej zachodziło słońce i zapadała noc, a w nocy upływ czasu był inaczej mierzony. Tu wykorzystywano pianie koguta, czego też nie pomija dobrze wszystkim znany biblijny opis.
CZYTAJ DALEJ

“Chrystus spowity całunem” wystawiony w Rzymie

2025-04-18 22:00

[ TEMATY ]

Rzym

Chrystus spowity całunem

niezwykła rzeźba

Włodzimierz Rędzioch

“Chrystus spowity całunem”

“Chrystus spowity całunem”

W samym sercu Neapolu, w Kaplicy Sansevero znajduje się jedna z najbardziej niezwykłych rzeźb jaką kiedykolwiek wykuto w marmurze – to „Chystus spowity całunem” („Cristo Velato”). Jej twórcą jest włoski rzeźbiarz Giuseppe Sammartino, który skończył swoje dzieło w 1753 r. Ludziom trudno było uwierzyć, że można było w twardego marmuru „wydobyć” przezroczysty całun, który lekko pokrywał ciało zmarłego Chystusa. Ponieważ zleceniodawcą rzeźby był książe Raimondo di Sangro, sławny alchemik, powstała legenda, że całun powstał w alchemicznym procesie „marmoryzacji” tkaniny.

Warto dodać, że w okresie późnego baroku Sammartino był jednym z najwybitniejszych włoskich rzeźbiarzy – pracował w Neapolu, tworząc rzeźby o tematyce religijnej, a Chrystus z kaplicy Sansevero jest jego najsłynniejszym dziełem.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję