W internecie znalazłam około Dnia Babci taki rysuneczek: na fotelu siedzi babcia – wielka mysz, a wokół niej małe myszki, pewnie wnuki, i pytają: babciu, ile masz lat? A ona odpowiada: dwa... Jak z tego wynika, wiek babciowania to rzecz względna.
Przypomniałam sobie też, że gdy sama stałam się babcią i chodziłam do przedszkola, do wnuków, na przedstawienia w Dniu Babci, to krytykowałam przedpołudniową porę tych imprez, bo przecież pracowałam etatowo.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Teraz, gdy już jestem prababką, to nawet nie wypada mówić, ile się ma lat, bo młode pokolenie ripostuje: przecież ludzie nie mogą żyć tak długo!
Zaczęłam ostatnio rozczulać się nad sobą, że mam już tyle lat, ile mam. A przecież moje sąsiadki, zresztą siostry, dożyły lat stu! Jedna była słabsza, wymagała fachowej opieki, ale druga nieźle sobie radziła do końca, nawet kokieteryjnie dbała o swój wygląd. No ale do stu lat to mi jeszcze dość daleko!
W czasie wizyty księdza po kolędzie dowiedziałam się, że sąsiad z dołu ma już dziewięćdziesiątkę. W niedzielę idzie spacerem do kościoła, podczas gdy ja jadę tramwajem na okrętkę... A mąż sąsiadki, profesor – 2 lata starszy ode mnie, daje jeszcze wykłady i intensywnie pracuje zawodowo w kilku miejscach...
Po tej konstatacji jakbym nabrała wigoru i natychmiast zabrałam się do pisania kolejnego felietonu. Praca, praca, praca! Tylko ona pozwala zapomnieć o kaprysach i wykrętach związanych z kalendarzem i podobnymi sprawami.
A na koniec anegdotka dotycząca jeszcze jednej sfery ludzkiego życia. Wnuk pyta dziadka: które kobiety są wierniejsze, brunetki czy blondynki? Na co dziadek odpowiada: siwe, wnusiu, siwe...
Elżbieta Nowak
Felietonistka Polskiego Radia