Głośne dyskusje, w ogóle powątpiewanie w autentyczność wiary – to woda na młyn przeciwników duchowości. A przecież zdarza się to i maluczkim, nawet gdy są odpowiednio ukształtowani, gdy nagle światło z góry zaczyna przygasać, mrozi zamiast ogrzewać, słowa się nie kleją i uciekają gdzieś na boki.
Tak, bywają takie momenty w życiu każdego człowieka, gdy próbuje się modlić i nie może się pozbierać. Słowa uciekają, myśli odchodzą i już nie czujemy, że jesteśmy kochani, ale że lód przenika nasze serca. Czasem w takich chwilach wystarczy wymawiać imię Boga, przyjąć
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Komunię św., albo chociaż popatrzeć na święty obrazek lub przytulic go do serca.
W książce pt. Miłosierdzie to imię Boga papież Franciszek rozmawia z Andreą Torniellim. Jest w niej taki fragment – w streszczeniu: bohater książki pt. Ale i oni otrzymali po denarze, ks. Gaston, musi wyspowiadać pewnego niemieckiego żołnierza skazanego na śmierć przez francuskich partyzantów. Ksiądz wyjaśnia mu, że aby uzyskać przebaczenie i odpuszczenie grzechów, trzeba za nie żałować. Żołnierz wyznaje swoją słabość do kobiet i liczne przygody miłosne. „Jak mam żałować?” – mówi. „To było coś, co mi się podobało, i teraz zrobiłbym to samo”. Wówczas ksiądz, w obliczu rychłej śmierci penitenta, wpada na genialny pomysł i pyta: „Ale czy żałujesz, że nie żałujesz?”, a młodzieniec spontanicznie odpowiada: „Tak, żałuję, że nie żałuję”. I to staje się maleńką szczeliną, która pozwala miłosiernemu księdzu udzielić rozgrzeszenia.
I na koniec fragment komentarza papieża Franciszka: „Bóg nas oczekuje, czeka, aż pokażemy mu ten maleńki prześwit, by mógł w nas działać swoim przebaczeniem, swoją łaską”.
Elżbieta Nowak
Felietonistka Polskiego Radia