Świętowanie jubileuszu Teatru Kubuś jest tym radośniejsze, że właśnie podpisana została umowa na budowę nowej siedziby, a Rada Miasta Kielce uczciła pamięć twórcy Teatru, nadając mu za patrona Stefana Karskiego. Był tworzony w trudnym okresie dla państwa polskiego, kiedy niewiele osób myślało o kulturze dla najmłodszych. Większość kielczan, zarówno tych młodszych jak i starszych, spotkało się z nim podczas uroczystości patriotycznych, spotkań w szkołach, odczytach, albo na ulicy Sienkiewicza, przy której mieszkał. Kim był człowiek – legenda, twórca nie tylko Teatru Kubuś, ale także przewodniczący Społecznego Komitetu Odbudowy Pomnika Czynu Legionowego – symbolu Kielc? Kim był ten cichy, elokwentny, starszy pan, który podczas swoich wystąpień ożywiał się, kiedy mówił o miłości do Ojczyzny.
Reklama
Urodził się 24 września 1919 r. w Bronicy koło Żytomierza (obecnie Ukraina), małej osadzie zamieszkałej przez Polaków. Po kilku latach wraz z rodzicami przeniósł się do Krzemieńca. Tu w 1939 r. ukończył znane w okresie przedwojennym Liceum Krzemienieckie. 1 września 1939 r. nastąpiła zdradziecka napaść hitlerowskich Niemiec na Polskę, a 17 września Armia Czerwona, realizując pakt Ribbentrop-Mołotow, wbiła nóż w plecy wojskom polskim i zagarnęła wschodnie tereny naszego kraju. Jak wspominał po latach – Ponieważ mój ojciec, jako wyższy urzędnik starostwa zwalczał komunizm, musiałem się ukrywać. Pod koniec 1940 r. władze sowieckie zarządziły pobór do wojska. Stanął wobec dramatycznego wyboru: albo nadal się ukrywać, kiedy NKWD deptało mu po piętach i tym samym narazić na niebezpieczeństwo resztki rodziny, albo znaleźć się w armii sowieckiej. Wybrał to drugie. 22 czerwca 1941 r. wybuchła wojna niemiecko-sowiecka. W ogólnym zamieszaniu na froncie udało mu się zbiec z Armii Czerwonej. Niestety, gdy przedzierał się na zachód, został schwytany przez żandarmerię niemiecką i osadzony w obozie jenieckim sto kilometrów od Moskwy.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Życie gorsze od śmierci
W obozie przeżył koszmarne miesiące. Głód był tak straszny, że zdarzały się przypadki kanibalizmu. Jak wspominał: – Byłem skrajnie wycieńczony, nie widziałem ratunku. Pewnego dnia, nie mogąc wytrzymać tego koszmaru, przymierając głodem postanowiłem umrzeć... Był mroźny zimowy wieczór. Brnął powoli przez śnieg, by rzucić się na druty wysokiego napięcia, którymi opasany był obóz. Kilka metrów od drutów zatrzymał się, mając nadzieję, że wartownicy pilnujący obozu zauważą go wcześniej i zastrzelą. Jednak stojąc tak przed drutami śmierci, przypomniał sobie, że jest Wigilia Narodzenia Pańskiego. Przed oczami stanęły mu obrazy z członkami rodziny, którzy siedzieli przy wigilijnym stole i na pewno zostawili dla niego puste miejsce i talerz. Oni wierzyli, że wróci. Gdy się ocknął, nogi odmówiły mu posłuszeństwa. Nie mógł się ruszyć w stronę drutów kolczastych. Zawrócił do baraków. Pod koniec lata 1942 r. kompletowano transport siły roboczej dla przemysłu zbrojeniowego w Niemczech. Zgłosił się, jako ślusarz, chociaż o tym zawodzie nie miał „zielonego pojęcia”.
W Kielcach
Reklama
W czasie transportu koleją do Niemiec udało mu się wyskoczyć w nocy z pociągu w okolicy Nowego Miasta. Upadając Stefan dotkliwie się potłukł i przez kilka dni, aby dojść do siebie, musiał leżeć w lesie, a później w chłopskiej szopie. Gdy nabrał sił, wyruszył do Kielc. Tu, w Kielcach, znalazł się pod troskliwą opieką przyszłej żony. Poznał ją jeszcze przed wojną w Wiśniowcu koło Krzemieńca. Przy pomocy jej krewnych został zatrudniony jako pracownik fizyczny w majątku koło Opatowa. W tym czasie wstąpił do Narodowych Sił Zbrojnych. Uczestniczył w wielu akcjach partyzanckich na terenach Opatowa, Ostrowca, Sandomierza i Kielc. Kiedy pod koniec 1944 r. Opatów znalazł się na linii frontu niemiecko-sowieckiego, powrócił do Kielc.
W „wolnej” Polsce
13 stycznia 1945 r., a więc na dwa dni przed wkroczeniem wojsk sowieckich do Kielc, odbył się w katedrze jego ślub. Jak wspominał po latach: – Wystraszony ksiądz, wystraszeni świadkowie, a zamiast organów grały nam spadające w pobliżu pociski – niesamowite przeżycie. Po wkroczeniu wojsk sowieckich do Kielc musiał uciekać. NKWD z niezwykłą precyzją rozpoczęło aresztowania, m.in. żołnierzy AK i NSZ. Stefan Karski uciekł z żoną do Poznania. Tam rozpoczął studia na Uniwersytecie Poznańskim. W Poznaniu został prezesem Akademickiego Teatru Rapsodycznego. Po studiach powrócił do Kielc. Sprawował różne funkcje. Przez pewien czas był sekretarzem Koła Literatów w Kielcach. Zorganizował amatorski teatr lalek przy Wojewódzkim Domu Kultury, który udało mu się mimo olbrzymich trudności przekształcić w dzisiejszy Państwowy Teatr Lalki i Aktora „Kubuś”. Początkowo cały majątek „Kubusia” mieścił się w dwóch walizkach – w jednej były lalki, a w drugiej kilka metalowych rurek i kawałek płótna do budowy parawanu. Jak wspominał: – Na miejsca przedstawień docieraliśmy pieszo, furmanką, koleją lub autobusem. Po odejściu z teatru całkowicie poświęcił się szkolnictwu. Uczył w kilku szkołach średnich, w Wyższej Szkole Pedagogicznej (obecnym UJK) oraz w Wyższym Seminarium Duchownym w Kielcach.
Bogu i Ojczyźnie
Reklama
Działał w Klubie Inteligencji Katolickiej. Bp Edward Materski, zaproponował mu wykłady w Seminarium. Uczył alumnów modlitwy poetyckiej w literaturze polskiej, a także języka niemieckiego. Biskup ostrzegł go, że kilku kleryków jest na usługach Służby Bezpieczeństwa. Komunistyczne władze kierowały do seminariów swoich ludzi, którzy donosili na przełożonych. – Nie wiem, czy udało mi się ich nawrócić, ale na wykładach często wspominałem o Judaszu, który zdradził Jezusa. Mam nadzieję, że tych, którzy wątpili w tym ciężkim czasie, udało mi się podtrzymać na duchu – wspominał. Ten czas Karski wspominał bardzo dobrze. Cieszył się, że miał możliwość służenia Panu Bogu i Kościołowi. Po przejściu na emeryturę nadszedł czas na prace społeczne. Był m. in. przewodniczącym Społecznego Komitetu Odbudowy Pomnika Czynu Legionowego w Kielcach, zburzonego przez Niemców 1939 r. Po dwóch latach działalności wszyscy członkowie komitetu stwierdzili, że ze względu na brak finansów odbudowa pomnika jest nierealna. Został sam ze swoim uporem Kresowiaka i dokończył dzieła. Nie oczekiwał uznania. Jak wspominał: – Robiłem to z potrzeby serca. Wiem, ile kosztuje miłość do Ojczyzny. Zmarł 18 lutego 2015 r., w wieku 96 lat, został pochowany na Cmentarzu Starym w Kielcach.
Za działalność społeczną i kulturalną Stefan Karski został uhonorowany m.in. Złotym Krzyżem Zasługi, odznaką Zasłużonego Działacza Kultury, Nagrodą Prezydenta Miasta Kielce „Za osiągnięcia w dziedzinie twórczości artystycznej i ochrony kultury”, w 2004 r., Nagrodą Miasta Kielce w 2005 r.
Stefan Karski był Kresowiakiem z urodzenia, a kielczaninem z wyboru. Do Kielc trafił za miłością swojego życia, żoną Ireną. Ich miłość przetrwała wszystkie dziejowe burze. Z uśmiechem wspominał trudne chwile, które przeżyli razem. Jak twierdził, zakochał się nie tylko w żonie, ale i w Kielcach. Jak mówił: – Ta miłość do Kielc była znacznie trudniejsza i mniej wdzięczna, ale równie mocna.