Pani Renata napisała:
Przesiadałam się z metra do autobusu, gdy zaczepił mnie, tuż przy przystanku, elegancko ubrany młodzieniec. Niemal wcisnął mi do ręki swój identyfikator i zalał potokiem słów. Miałam tylko odpowiedzieć mu na pytanie, czy 90 zł to dużo czy mało za komplet dwóch długopisów, które podsunął mi pod nos. Gdy stwierdziłam, że to dla mnie zbyt drogo, chwycił mnie za łokieć, wetknął w rękę swoje pudełeczko i powiedział, że mam wielkie szczęście, bo właśnie jestem tą jedną jedyną, wyjątkową, wyróżnioną osobą i należy mi się premia! Długopisy – tylko dla mnie i tylko dzisiaj! – kosztują zaledwie 12 zł. Nie udały mi się kolejne próby zwrócenia mu tej nieszczęsnej paczuszki. Pozwolił ją sobie oddać dopiero wtedy, gdy zagroziłam, że zaraz zabiorę ją ze sobą do autobusu...
Jak to się zakończyło? No cóż – młodzieńcowi po prostu puściły nerwy. „A ja na panią tyle czasu straciłem!” – zawołał z jękiem zawodu i obdarzył mnie kilkoma barwnymi i nieparlamentarnymi epitetami.
Reklama
Ja też dałam się kiedyś podejść. Był to pan z teczką, który zadzwonił do moich drzwi. Nieopatrznie wpuściłam go do mieszkania (!) – wyglądał tak profesjonalnie! Rozsiadł się na wersalce i wyciągnął masę różnych dokumentów. Machając nimi przede mną, opowiadał o bezpieczeństwie, ochronie i przezorności. Mówił dość długo, a ja wciąż nie wiedziałam, o co mu chodzi... W końcu się okazało, że sprzedaje zamki do drzwi! Podziękowałam. Trudno było się go pozbyć. Gdy wreszcie wyszedł, na schodach jeszcze przez długą chwilę słychać było jego głos pełen zdumienia, pretensji do mnie i – nie ma co ukrywać – też przeklinał...
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Początek jest zachęcający. Taka osoba chciałaby nam nieba wręcz przychylić i czasami odnosimy wrażenie, że rzeczywiście przydarzyło nam się coś wyjątkowego: jest przemiła i pełna zrozumienia, taka przekonująca i kompetentna. Okazuje nam wiele zainteresowania i ciepłych uczuć. Staje się naszym powiernikiem, przyjacielem, mądrym doradcą! Szydło z worka wychodzi dopiero przy konkretach.
Nie chcę być zbyt nachalnym moralizatorem, ale myślę, że i pośród naszych codziennych spraw warto czasami się zastanowić nad intencjami naszych rozmówców. A może i nad naszymi własnymi...