Mariusz Rzymek: W końcu przyszedł czas na oficjalne otwarcie procesu beatyfikacyjnego na szczeblu diecezjalnym. Gdzie i kiedy to nastąpi?
Ks. Stanisław Mieszczak: Dojdzie do tego 30 listopada o godz. 11 w kaplicy kurii diecezjalnej w Bielsku-Białej. Proces uroczyście otworzy bp Roman Pindel. Proszę nie spodziewać się konferencji i wykładów. Istotą tego wydarzenia będzie powołanie do życia trybunału. W jego skład wejdzie delegat biskupa, promotor sprawiedliwości i notariusz. To jest procedura procesowa, a nie konferencja.
Od kiedy trwało gromadzenie materiałów procesowych?
Właściwie to od 2021 r., a więc od czasu, gdy bp R. Pindel mianował mnie postulatorem. Od tego momentu zaczęło się zbieranie dokumentów, szukanie świadków i świadectw, które rzucają pełne światło na osobę i działalność ks. Jana Marszałka.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Ile stron liczą akta procesowe, które będą analizowane?
Jakbym powiedział tysiąc stron, to powiedziałbym za mało. Przyznaję, że na razie tego nie rachowałem.
Reklama
Co będzie wchodziło w zakres działań ukonstytuowanego trybunału postulacyjnego?
Jego zadaniem będzie ocena prac komisji teologicznej i historycznej, a konkretnie, przebadanych przez nią pism ks. J. Marszałka oraz zebranych na jego temat świadectw osób duchownych i świeckich. Ta analiza ma odpowiedzieć na pytanie, czy jego życie nosiło znamię świętości.
Jak mieszkańcy Łodygowic czczą pamięć swojego proboszcza?
Od 2020 r., a więc wkrótce po śmierci ks. J. Marszałka, każdy 16. dzień miesiąca stał się dla nich pretekstem do jego modlitewnego upamiętnienia. Odbywa się to regularnie. Podczas ich trwania ludzie modlą się o rozpoznanie woli Bożej względem jego osoby i o błogosławieństwo w zainicjowanym procesie.
Jakie historie o ks. J. Marszałku najbardziej zapadły Księdzu w pamięć?
Człowiek, który miał problem alkoholowy, pijany usiadł przy Ogrojcu, to jest kaplicy Chrystusa Frasobliwego. Zobaczył go proboszcz. Chwilę później przyszedł do niego z garnuszkiem kompotu. Siadł przy nim i trochę pożartował z niego. Ten człowiek napisał, że był to dla niego moment zwrotny. To był początek procesu nawrócenia. Omawiając ten i inne przypadki z innymi duszpasterzami, doszliśmy do wniosku, że nie możemy powiedzieć, że on walczył z alkoholizmem. To było coś głębszego. On pomagał rodzinom uzależnionych. Jego działanie było skoncentrowane na wsparciu osób, którzy byli obok człowieka zmagającego się ze swoim alkoholizmem. To jest przykład wyciągania ręki do rodziny, a przez nią do uzależnionego.
Reklama
Różne szykany spadały za życia na ks. J. Marszałka. Czy on na nie utyskiwał?
W 1953 r. został przez komunistów zmuszony do opuszczenia Łodygowic. Do 1956 r. był na wygnaniu. Ciążył na nim zakaz głoszenia kazań i katechizowania. Gdy osiadł na 8 miesięcy w Skrzypnem na Podhalu, mieszkańcy tak się z nim zżyli, że apelowali później do abp. Jopa, aby ten zostawił im go na stałe. Mimo że był przez partyjnych aparatczyków inwigilowany, nie załamywał nad tym rąk. W jego pismach nie znajdziemy ani jednego słowa narzekania na swój los.
Czym wyróżniał się ks. J. Marszałek na tle innych kapłanów posługujących w czasach głębokiej komuny?
On wszystko, co robił, robił z wielkim sercem, zaangażowaniem i wiarą. Dlatego efekty były wyjątkowe. Gdy zajął się tematem pierwszych piątków, to dzięki jego zaangażowaniu z roku na rok powiększała się liczba penitentów, którzy przychodzili do konfesjonału. Przez trzy albo cztery kadencje był dziekanem. Po tym, kiedy skończył piastować tę funkcję, księża jednogłośnie prosili go, aby został duchowym dziekanem w dekanacie. To sytuacja bezprecedensowa. Takich rzeczy w aktach jest dużo więcej.
Reklama
Był Ksiądz bezpośrednim świadkiem pracy duszpasterskiej ks. Jana. Co z jego posługi wywarło na Księdzu największe wrażenie?
Sposób, w jaki odprawiał Mszę św. Jak brał do ręki kielich, hostię. To dla nas było znakiem, że on tam widzi coś więcej niż my wszyscy. On umiał ważyć akcenty. Pół godziny przed liturgią pełnił posługę w konfesjonale, a tuż po niej trwał na modlitwie. Pokazywał, co jest ważne. Na dodatek nie zapominał o swych najmłodszych parafianach. Zawsze drzwi do plebanii były dla nas otwarte. Jako dzieci, a później jako młodzież ciągle na tej plebanii siedzieliśmy. Pod jego wpływem wikarzy byli nam przychylni. To był nasz drugi dom. Taką atmosferę potrafił stworzyć. Tego świadkiem jest dawny rektor Akademii Sztuk Pięknych z Katowic, który potwierdza, że na nieobowiązkową niedzielną katechezę dla młodzieży starszej i pracującej chodziliśmy z chęcią, a nie z przymusu. To był regularny wykład z sakramentów, historii Kościoła, nauki społecznej Kościoła i każdy z własnej i nieprzymuszonej woli brał w nim udział. Ex-rektor, który ma za sobą wieloletnie doświadczenie pedagogiczne, mówił mi, że podziwia sposób przekazu prawd wiary ks. Jana. Nie zapominał przy tym, że najmłodszych trzeba zjednać sposobem. Stąd też na jego imieniny pojawiały się cukierki, o które w czasach komunistycznych było trudno. Podobnie było na koniec procesji Bożego Ciała czy na zakończenie oktawy.
Jakie ostatnie wspomnienie ma Postulator z osobą ks. Jana?
W 1989 r. wróciłem ze studiów z zagranicy. Ks. Jan właściwie nie wychodził ze swojego pokoju, bo był bardzo schorowany. Spotkałem się z nim jakieś dwa tygodnie przed jego śmiercią. W tym czasie proboszcz głosił z ambony, że jeśli ktoś chce, to może pójść do niego się wyspowiadać. Będąc w zaawansowanym wieku, nie uciekał od pracy duszpasterskiej. To było bardzo budujące. On do końca życia posługiwał, choć nie starczało mu sił, żeby zejść z mieszkania na plebanii do kościoła. Gdy z nim rozmawiałem, mówił, że owszem, to go boli czy tamto, ale bez narzekania. Zaraz po tym pytał się, co robisz, czy dobrze posługujesz, co ostatnio przeczytałeś. Mimo że był człowiekiem cierpiącym, pozostawiał nam lekcję zatytułowaną: „Dopóki możesz, pracuj na niwie Pańskiej, a resztę to Bóg sam dopisze”. To było niesamowite.
Kiedy można oczekiwać zamknięcia procesu na gruncie diecezjalnym?
Fachowcy mówią, że potrzeba do tego minimum 3 lat. Ja mam cichą nadzieję, że będzie krócej. Tym bardziej, że sporo udało się już zrobić. Są świadectwa, są dokumenty, które można na bieżąco analizować, a nie dopiero zbierać. Procedury kościelne nie pozwalają jednak zanadto przyśpieszać i one mogą hamować cały proces.
Ks. Jan Marszałek to człowiek bliski sercu Jana Pawła II. Co z ich relacji udało się odtworzyć?
Jan Paweł II do końca jego życia posyłał mu na imieniny osobisty list wraz z życzeniami. Nie może to dziwić, zwłaszcza w kontekście skierowanych do niego pytań o radę w trudnych sprawach dotyczących metropolii krakowskiej, którą przyszły papież zarządzał. To właśnie ks. Jan jednoznacznie jako dziekan zareagował zgodnie z przepisami prawa kanonicznego na przypadek księdza pedofila i przedstawił ją kard. K. Wojtyle.