Większość z nas z pewnością pamięta czasy, kiedy emitowane w telewizji seriale nazywane były odmóżdżaczami lub rozrywką dla znudzonych gospodyń domowych. Dotyczyło to co prawda głównie telenowel czy ciągnących się w nieskończoność oper mydlanych, faktem jest jednak, że produkcje telewizyjne stawiano zdecydowanie niżej niż kinowe. W niektórych kręgach w dobrym tonie było nawet nieposiadanie telewizora.
Dlaczego właściwie oglądamy seriale? Powodów jest sporo. Jeden z nich to na pewno próba ucieczki od rzeczywistości, oderwania myśli od tego, co zaprzątało nam głowę w ciągu dnia. Niejednokrotnie szukamy rozrywki intelektualnej, a tej dostarczają nam produkcje ambitniejsze, np. seriale prawnicze. Oglądając odcinek za odcinkiem, mamy większą szansę na poznanie bohatera, wniknięcie w motywy jego postępowania czy zwyczajne polubienie go – a kiedy go lubimy, będziemy chętnie zasiadać do kolejnych sezonów. Poza tym często po prostu jesteśmy ciekawi, co będzie dalej. Bywa, że pokazywane na ekranie sytuacje sprawiają wrażenie bardzo życiowych, tak jakbyśmy patrzyli na ludzi z sąsiedztwa. I odwrotnie – zdarza się, że zmuszają nas do zastanowienia się nad poważnymi dylematami moralnymi, którymi dotąd nie zawracaliśmy sobie głowy, itd.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Najpopularniejsze seriale mają wpływ na tworzenie wspólnych kodów kulturowych. Fani jednego serialu posługują się powiedzonkami, nawiązują do konkretnych wydarzeń, omawiają decyzje bohatera. Jest o czym pogadać w przerwie na kawę. Czasami przed ekranem zasiadają cała rodzina, grupa przyjaciół albo para, więc ewidentnie to zjawisko może być też więziotwórcze. Bywa, że pod wpływem serialu (najczęściej obyczajowego) ktoś zdecyduje się pójść na badania albo podejmie terapię – zobaczenie tego na ekranie pomogło oswoić temat.
Jak ze wszystkim również z rozrywką można przesadzić. Przykładem może być binge watching, czyli oglądanie kilku (a nawet kilkunastu!) odcinków niemal bez przerwy, np. w czasie weekendu. Od seriali można się poważnie uzależnić, co objawia się m.in. bezwzględnym podporządkowywaniem planu dnia godzinie emisji odcinka, zarywaniem nocy czy autentyczną rozpaczą po finałowym sezonie („syndrom osieroconego fana”). Badacze wskazują też na powiązania między nastrojami depresyjnymi, samotnością albo nieumiejętnością kontrolowania własnego życia a oglądaniem większej ilości programów.