Szanowna Redakcjo!
Moją żonę poznałem dzięki Wam, dzięki dobrym ludziom pracującym
w tygodniku „Niedziela”. Czułem się bardzo samotny, ale byłem też
nieśmiały, a także bardzo ostrożny w podejmowaniu ważnych życiowych
decyzji. Postanowiłem wtedy napisać do „Niedzieli” z prośbą, aby mój list został
opublikowany w rubryce „Chcą korespondować” – z nadzieją, że może ktoś
się do mnie odezwie. Napisałem do „Niedzieli” właśnie dlatego, że ten cenny
i wartościowy tygodnik czytają ludzie wrażliwi, dobrzy, potrafiący zrozumieć
drugiego człowieka. Urywek mojego listu zamieściliście wtedy w numerze 22,
opublikowanym 3 czerwca 2007 r. Nie zawiodłem się, otrzymałem ponad
sto listów z całej Polski. I wybrałem tę jedną jedyną, która została moją
żoną – osobę wartościową, wrażliwą, dobrą, opiekuńczą. Wiem, że nadal
taka będzie, bo ma już we krwi opiekuńczość, wrażliwość na czyjeś cierpienie,
a nie egoistyczne myślenie tylko o sobie. Moja żona swe życie i zdrowie całkowicie
poświęca swojej nieuleczalnie chorej, niczego już nieświadomej, leżącej bez
kontaktu mamie, przy której musi być we dnie i w nocy. Ja ją rozumiem –
rozumiem, że z powodu przemęczenia, niewyspania, nadmiaru stresu jest
nerwowa, pobudliwa. Dlatego jestem cierpliwy, znoszę to wszystko spokojnie,
choć w głębi serca mam jednak poczucie uciekającego czasu, tego, że coś mi –
nam – z życia ucieka, ulatnia się bezpowrotnie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu