Nazwiska Marka Wahlberga i Mela Gibsona umieszczone w czołówce filmu zawsze elektryzują miłośników kina. Tak jest też w przypadku 3000 metrów nad ziemią. Oczekujących na film z rozmachem, ze scenami omal batalistycznymi itp. czeka jednak rozczarowanie. Film jest kameralnym kinem akcji, niemal cały rozgrywa się na pokładzie małego samolotu, którym troje bohaterów stara się dolecieć do Anchorage. Nie dla zabawy, rozrywki itp., lecz po to by jeden z nich, Winston (w tej roli Topher Grace) mógł dotrzeć na proces potężnego bossa mafii, dla którego pracował jako księgowy. Pilnuje go agentka Harris (Michelle Dockery), a pilotem samolotu jest Daryl (Mark Wahlberg). Nietrudno zgadnąć, które z nich nie jest tym, za kogo się podaje... Kino w sam raz na koniec karnawału.
Film nie ma wielkich ambicji, został zrealizowany niedużymi środkami i ma przynieść zysk. Każdy reżyser czasem robi takie filmy, a Mel Gibson wrócił do reżyserii po długiej przerwie. Od dawna wiadomo, że przygotowuje się do nakręcenia drugiej części Pasji. Przez ponad 7 lat – jak ujawnił – pracował nad scenariuszem, wspólnie ze swoim bratem oraz Randallem Wallace’em, z którym współpracował już przy Braveheart. Walecznym Sercu i Byliśmy żołnierzami. Niedawno gwiazdor był na Malcie w poszukiwaniu odpowiednich planów filmowych. Prace na planie mają zacząć się w tym roku. W filmie w roli Jezusa ponownie ma wystąpić Jim Caviezel, a fabuła ma pójść w kierunku bardziej metafizycznej i duchowej opowieści. /w.d.
Pomóż w rozwoju naszego portalu