Niedawno przebywałem na zaproszenie Ambasady Hiszpanii w Madrycie, stąd chciałbym się z Czytelnikami podzielić moimi refleksjami i spostrzeżeniami z tego pięknego
kraju.
Hiszpania to kraj podobny do Polski. Posiada zbliżoną liczbę mieszkańców, około 40 mln, rozdrobnione rolnictwo. Ludzie są pobożni, a kościoły są pełne wiernych, co jest rzadkością w Europie
Zachodniej. Widać gołym okiem także biedę, na ulicach Madrytu jest wielu żebraków, którzy w przejściach podziemnych wegetują w tekturowych pudłach lub na starych materacach.
Hiszpanie podobnie jak Polacy lekceważą przepisy ruchu drogowego i gremialnie przechodzą przez jezdnię na czerwonych światłach, gdy tylko jest przerwa między jadącymi samochodami. Mają
także wysokie bezrobocie rzędu 14%, zaś najniższa płaca netto wynosi u nich około 500 euro. Praktycznie wszystko jest w Hiszpanii droższe niż w Polsce, poza benzyną, której
litr kosztuje 2,70 PLN. Tańsze są też nowe samochody i oryginalne markowe perfumy. Hiszpanie podobnie jak Polacy starają się chronić swoją ziemię przed wykupem przez obcokrajowców, szczególnie
wybrzeża oceanicznego przez Belgów, Niemców i Rosjan. Znaleźli na to sprytne rozwiązanie, które ma oparcie w ich historii. Otóż każdy obcokrajowiec chcący nabyć atrakcyjną parcelę
musi przed sporządzeniem aktu notarialnego uzyskać zgodę zarządu gminy, na terenie której leży parcela. Gmina nie może zablokować jednakże wpisu prawa własności nieruchomości, jeśli ktoś ją dostał w spadku.
Hiszpanie sprzedają więc działki, kasują pieniądze i spisują od razu testamenty u rejenta na rzecz przysłowiowego Helmuta czy Iwana.
Hiszpanie są bardzo zainteresowani tym, chociaż żaden z polityków tego publicznie nie powie, aby przybywała do nich ludność z Europy Wschodniej i Środkowej, która
jest stosunkowo dobrze wykształcona, zdyscyplinowana i chętna do uczciwej pracy. Hiszpania jako państwo kolonialne ma wielu obywateli kolorowych, którzy w swej większości nie garną
się do pracy, są mało zdyscyplinowani i żyją z przysłowiowego „socjalu”. Tak więc, choć bezrobocie w Hiszpanii jest wysokie, to kilkanaście tysięcy Polek obrywa
tam na plantacjach truskawki, a w restauracjach na zapleczach kuchennych pracują Chińczycy lub Wietnamczycy. Brakuje także techników i inżynierów różnych specjalności. W regionie
Asturii, gdzie jest dużo kopalń węgla kamiennego, które przeżywają podobny kryzys jak i nasze kopalnie, pracuje wielu górników z Polski, Czech czy Ukrainy. W Madrycie
można spotkać Polaków, którzy tam pracują i jednocześnie studiują na Uniwersytecie Madryckim, można spotkać księży z Polski, którzy się tam doktoryzują. Wielu Polaków przyjechało
tam po 1989 r. i już się zadomowiło.
Struktura polityczna w Hiszpanii podobna jest do federacyjnej. Ich sejm - Kortezy liczy 350 posłów, mają także senat i panującego króla. Kraj podzielony jest na 17 tzw.
wspólnot autonomicznych o bardzo szerokich kompetencjach (z wyłączeniem obronności, polityki zagranicznej i ubezpieczeń społecznych). Wspólnoty autonomiczne posiadają własne budżety.
Dochody wspólnot pochodzą z budżetu centralnego i niektórych podatków, które mają prawo same nakładać. Na czele regionu stoi premier. Konflikty między regionami rozstrzyga Trybunał
Konstytucyjny. Niektóre regiony, których ludność żyła z rolnictwa (Estremadura czy Andaluzja) po wstąpieniu do Unii Europejskiej musiały się przestawić na turystykę.
W ostatnim okresie odbywały się w Madrycie Międzynarodowe Targi Turystyczne „FITUR 2003”, jedne z największych tego typu targów na świecie. W Targach brały
udział firmy z Afryki, obu Ameryk, Australii i oczywiście całej Europy. Na Targach bardzo aktywni byli managerowie z Czech i Węgier. Przedstawicieli polskich
firm było niewielu. Tyle się mówi o aktywizacji turystycznej całej Polski, nie załatwią przecież tego strony internetowe czy rozesłanie do ambasad folderów. W hiszpańskich biurach
podróży w Madrycie nie ma w ogóle ofert wyjazdowych do Polski, ale są oferty wyjazdów do Pragi czy Budapesztu. Większość wyższych urzędników Agencji Podatkowej czy Ministerstwa Gospodarki
w Madrycie, z którymi rozmawiałem, odwiedziła choć raz w życiu Budapeszt czy Pragę. W Polsce praktycznie nie był nikt. Szwankuje więc na całej linii promocja
naszego przecież pięknego kraju, bogatego w zabytki. Brak jest w naszych działaniach profesjonalizmu i panuje bylejakość.
Naszymi jedynymi eksportowymi „towarami” są nasz ukochany Ojciec Święty, Fryderyk Chopin i Mikołaj Kopernik. To są znane symbole polskości. W supermarketach czy ekskluzywnych
sklepach w Madrycie brak jest w ogóle polskich produktów. W Niemczech, Austrii czy Francji można chociaż bez trudu spotkać soki i mrożonki z Hortexu,
wyroby czekoladowe „Wedla” czy szkło z Krośnieńskich Hut Szkła. Jedyna większa firma, która tu funkcjonuje to Centrala Handlu Zagranicznego „Dromex”, która buduje drogi
i autostrady. Jedyny polski produkt jaki znalazłem, a starałem się, to polska wódka „Wyborowa” w sklepie wolnocłowym na lotnisku w Madrycie. Oczywiście
może na rynku hiszpańskim występują polskie produkty, ale z obcym logo, więc nikt nie kojarzy ich z Polską.
Sam Madryt pełen jest wielowiekowych zabytków - jak Pałac Kryształowy, Klasztor La Encarnacion, budynek Poczty, muzeum Prado czy monumentalny pomnik Kolumba - i w niczym nie
ustępuje Paryżowi, a może jest nawet piękniejszy. Łatwo się po nim można poruszać metrem, jak i autobusami miejskimi. Prawdziwe życie w tym mieście zaczyna się nocą, gdy
nasza Warszawa śpi. Hiszpanie uwielbiają przesiadywać w kafejkach, barach i restauracjach do późnej nocy. Banki są otwarte dla klientów od godziny dziewiątej rano do czternastej
i nikt z tego powodu nie robi problemu.
Wartym polecenia jest zwiedzenie miasta Avila, 110 km na północ od Madrytu, które zachowało mury obronne i zabudowania miejskie w nienaruszonym stanie od XI w. Jest tam pomnik
św. Teresy z Avili. Miasto jest wpisane na listę światowych zabytków kultury UNESCO.
Administracja państwowa po wstąpieniu do Unii musiała się dostosować do jej wymagań. Hiszpańska Agencja Podatkowa zatrudnia 27 tys. urzędników, którzy są w większości członkami Służby Cywilnej.
Tylko 10% tej grupy stanowią pracownicy. Urzędnicy podzieleni są na pięć grup: A, B, C, D, E. Co roku ogłaszany jest konkurs na około 200 posad rządowych w Agencji. Zgłasza się w całej
Hiszpanii około 5 tys. chętnych, którzy są poddani trudnemu konkursowi. Przyjęci kandydaci z grupy A (wymagane wykształcenie uniwersyteckie) przechodzą w Instytucie Studiów
Podatkowych 9-miesięczne przeszkolenie, zaś z grupy B (wystarczy licencjat) przeszkolenie 3-miesięczne. Po wstąpieniu do Służby Cywilnej urzędnicy mają pracę zapewnioną dożywotnio. Płace urzędników
netto wynoszą od 600 euro (personel pomocniczy - grupa E), do 2 tys. euro (średni personel kierowniczy i pracownicy samodzielni - grupa B), oraz do 3 tys. euro (kadra kierownicza
- grupa A).
O naszym opóźnieniu technologicznym w zakresie organizacji aparatu podatkowego dość powiedzieć, że w Hiszpanii zeznania z podatku dochodowego od osób fizycznych podatnicy
składają w 98% drogą elektroniczną (Internet, przez banki komercyjne), a jedynie 2% na dokumentach pisanych. Agencja Podatkowa każdemu podatnikowi daje bezpłatnie program komputerowy
na płycie CD do rozliczenia podatku, wraz z kodem elektronicznym kropkowym, który zapewnia pełną anonimowość, nawet dla urzędnika niskiego szczebla, który zeznanie przetwarza informatycznie,
a nie ma kodu dostępu do bazy danych podatników. Hiszpania ma długą tradycję w prowadzeniu doradztwa podatkowego przez banki komercyjne dla swoich klientów i nie tylko.
Banki robią to nieodpłatnie i traktują to jako wyróżnienie; gdyż uprawnienie takie nadaje Agencja Podatkowa. Kiepskie banki nie mają takich uprawnień, więc siłą rzeczy tracą zaufanie swoich
klientów. Podatnicy praktycznie wszystkie sprawy podatkowe załatwiają w bankach, których sieć jest stosunkowo gęsta. Doradcy podatkowi obsługują tylko duże firmy i jest ich niewielu.
W biurach Agencji załatwia się tylko te sprawy, gdy decyzja urzędnika jest fakultatywna np. rozłożenie podatku na raty czy zastosowanie innych ulg i zwolnień.
Aparat podatkowy jest także o wiele mniej represyjny niż w Polsce, po prostu obowiązuje „bankowa kultura obsługi”. Zatajenie obrotów firmy na kwotę poniżej 100 tys.
euro jest wykroczeniem, a powyżej tej kwoty przestępstwem. Podatnika się tam prosi i przypomina telefonicznie o potrzebie złożenia deklaracji podatkowej lub zeznania,
jeśli zapomniał o tym obowiązku po raz pierwszy. Jeśli podatnik nie dopełni czynności przewidzianej prawem po telefonie urzędnika skarbowego, dopiero wtedy korzysta się z atrybutów
władczych, jakie przysługują fiskusowi na całym świecie.
Nasze wstąpienie do Unii Europejskiej jest praktycznie i politycznie przesądzone. Hiszpanie traktują nas już teraz jak kolegów i partnerów. Do Polaków odnoszą się z nieukrywaną
sympatią i podziwem, gdyż liczą, że w Unii będą nas łączyć wspólne interesy, inne niż Niemców, Anglików czy Francuzów. Razem będzie nam łatwiej „przepychać” pewne projekty
aktów prawnych w Parlamencie Europejskim czy Komisji Europejskiej, tak aby przyspieszyć rozwój naszych krajów i zbliżyć się do czołówki.
Pomóż w rozwoju naszego portalu