Podczas swoich letnich wędrówek znalazłem się na krańcu diecezji kieleckiej, w dolinie Prądnika. Swoje kroki skierowałem oczywiście do Ojcowa, by zobaczyć ruiny zamku z czasów Kazimierza
Wielkiego, oraz do Pieskowej Skały - celu większości wycieczek w tych stronach.
Między tymi dwiema miejscowościami trafiłem na mały kościółek, którego w przeszłości, będąc tu na szkolnej wycieczce, nawet nie zauważyłem. Być może dlatego, że w tamtych czasach
na wycieczkach szkolnych bardzo rzadko zwiedzało miejsca kultu, może poza Kościołem Mariackim w Krakowie.
Wspomnianego kościółka, położonego przy trasie, nietrudno nie zauważyć. Stoi u podnóża kamiennej ściany, na palach wbitych w dno rzeki. Ta drewniana świątynia pw. św. Józefa
nazywana jest kaplicą „na wodzie”. Jej powstanie wiąże się z „odkryciem Ojcowa” jako stacji klimatycznej. Pod koniec XIX w. ówczesny dyrektor zakładu hydropatycznego
- dr Stanisław Niedzielski podjął starania, by w miejscu, gdzie wypoczywa i leczy się wielu kuracjuszy, wybudować świątynię. Ten zacny człowiek zdawał sobie sprawę, że trzeba
leczyć nie tylko ciało, ale i duszę. Starania o wybudowanie kościoła trwały długie lata, jednak władze carskie nie wydały zgody. Specjalny ukaz carski zakazywał budowy świątyni na
ziemi ojcowskiej. Sprytni Polacy doszli do wniosku, że jeśli nie można kościoła wybudować na ziemi, to zrobią to na wodzie. Tak też się stało. W 1901 r., na palach wbitych w dno
Prądnika, stanęła mała świątynia. Według zapisków, na obiekt sakralny przerobiono dawne łaźnie zdrojowe. O tym, że w przeszłości miejsce to służyło innemu celowi, świadczyć mogą
rozmiary świątyni. Kaplica „na wodzie” jest mała, mierzy 11 m długości i 5 m szerokości. Wzniesiona została na planie krzyża.
Środkową część kaplicy budowniczowie wyodrębnili z całości, nieznacznie ją podnosząc. Dach budowli wieńczy ażurowa, dwukondygnacyjna wieżyczka, na której stoi krzyż. Nie tak dawno, bo w 1996 r.,
wieżyczka została gruntownie odnowiona, ponieważ ząb czasu odcisnął na niej swoje piętno. Remontu podjął się cieśla ze Smardzowic, Franciszek Polański.
Kościółek został wybudowany przez miejscowych rzemieślników, którymi kierował Ignacy Chmielewski z Ojcowa. To z ich inicjatywy budowla nawiązuje do modnego w owym
czasie stylu zakopiańskiego, chociaż przyjrzawszy się jej dokładnie, można zauważyć wpływy architektury alpejskich kurortów. Jednak wydaje się, że nawiązanie do stylu zakopiańskiego miało wyraźne akcenty
patriotyczne. Polacy żyjący pod zaborami chcieli w ten sposób zamanifestować swoja polskość i przywiązanie do ojczyzny. Patriotyczne elementy znajdziemy także we wnętrzu
kościoła, np. nad ołtarzem, gdzie zostały umieszczone białe orły - symbol odradzającej się Polski. Ptaki unoszą się nad trzema wężami - jest to wyraźna aluzja do trzech zaborców, którzy podzielili
między sobą Polskę.
W ołtarzu głównym widzimy też obraz przedstawiający Matkę Bożą Wspomożenia. Został on namalowany w 1901r. przez Stefanię Cichocką, która przyjechała tutaj ze stolicy na zdrowotne
kuracje. W bocznych ołtarzach znajdują się obrazy przedstawiające św. Józefa oraz św. Piusa - papieża. Wzrok przyciąga wygląd ołtarzy, których szczyty podobne są do chłopskich chat -
to kolejny akcent zakopiański. Szczyt ołtarza głównego wieńczą figurki pięciu świętych, które wykonał pan Kowalski - włościanin z Białego Kościoła.
Kościółek „na wodzie” - ewenement w skali kraju, a pewnie i Europy - odwiedziło wiele znamienitych osób. Wśród nich był Prymas Polski kard.
Józef Glemp, który w 1995 r. przebywał na terenie Ojcowskiego Parku Narodowego wraz ordynariuszem diecezji kieleckiej, bp. Kazimierzem Ryczanem.
Będąc w okolicach Ojcowa, warto odwiedzić tę świątynię i przekonać się jak ważny dla Polaków jest Bóg, dla którego kościoły wznosi się nawet „na wodzie”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu