Gdzieś w południe - drogie dzieci -
Kiedy księżyc pełnią świecił,
Słońce nagle się zaćmiło
Tak, że ciemno zaraz było.
Wtedy Jezus tak zawołał:
- Ojcze, Ja na krzyżu konam!
Po nieopisanej męce
Ducha składam w Twoje ręce!
I wyzionął Rabbi ducha.
Słów tych spory tłum wysłuchał,
Który patrzył na to wszystko,
Czyniąc wielkie zbiegowisko.
Był tam człowiek sprawiedliwy,
Dobry i zapobiegliwy.
Udał on się do Piłata
I poprosił: - Wielka strata
W naszym dzisiaj jest narodzie.
On tej śmierci nie był godzien,
Chciałbym zabrać Jego ciało,
By je dzisiaj pochowano.
Zdjął je z krzyża, w płótno zwinął
I z cierpiącą, smutną miną
Złożył ciało Pana w grobie.
Tutaj jeszcze wam dopowiem,
Że ten grób, i to na stałe,
Był wykuty w twardej skale.
A w niedzielny zaś poranek
Zaszły tam kobiety same,
By namaścić martwe ciało.
Przyszły i aż je zatkało,
Gdyż Jezusa tam nie było!
- Co się tutaj wydarzyło?
Kto odsunął kamień z grobu?
Ktoś je ukradł? - Skądże znowu!
Usłyszały w odpowiedzi.
- Jezus w grobie już nie leży!
Nie szukajcie żyjącego
Tam, gdzie miejsce umarłego!
Przestraszone oniemiały,
Bo te wieści usłyszały
Od dwóch mężczyzn w lśniących szatach.
- Będzie to już znak dla świata!
Fakt jest przecież niebywały:
Jezus żyje! Zmartwychwstały!
Ktoś Jezusa złożył w grobie.
Jak się zwał ten dobry człowiek?
Pomóż w rozwoju naszego portalu