Między przekonaniami religijnymi wiernych, a ich życiem zawodowym, rodzinnym musi zachodzić spójność. Jest ona jednak nieustannie wystawiana na próbę przez różne systemy filozoficzne, polityczne, gospodarcze,
społeczne czy kulturalne. Stąd też ważne jest angażowanie się świeckich katolików w sprawy społeczne, do których w ten sposób będzie przenikała Ewangelia. Dzisiaj często staramy się oddzielić naszą wiarę
od sfery życia zawodowego, a nawet towarzyskiego.
Jeszcze niedawno działalność społeczna świeckich katolików była rzeczą. Przykładem jest bł. Stanisław Starowieyski, patron Akcji Katolickiej Diecezji Rzeszowskiej, ziemianin i działacz katolicki.
Kiedy umarł w nocy z Wielkiej Soboty na Niedzielę Wielkanocną 1941 r. w obozie koncentracyjnym w Dachau, jego śmierć wywołała w obozie powszechny żal. Widziano w nim męczennika i świętego. Jan Paweł II
beatyfikował go w 1999 r.
Postać Starowieyskiego pokazuje nam drogę do świętości; drogę człowieka zamożnego, skoligaconego z rodzinami Sapiehów, Sanguszków, Szeptyckich i Fredrami. Starowieyski to szczęśliwy mąż i dobry ojciec
6 dzieci, odważny oficer, kawaler najwyższych odznaczeń wojskowych. Do tego jeszcze aktywna działalność w organizacjach katolickich.
W życiu Starowieyskiego uderza ogrom jego zajęć. Od pracy we własnym majątku, gdzie cechowała go wielka odpowiedzialność za drugiego człowieka, po działalność społeczną prowadzoną najpierw na własną
rękę, potem w ramach Akcji Katolickiej. Stała się ona dla niego narzędziem aktywizacji społeczeństwa. Ta praca organiczna nie dotyczyła tylko innych. Starowieyski przy swoim aktywnym życiu nie zaniedbywał
nigdy pracy nad własnym rozwojem. Nieustannie rozwijał się intelektualnie i duchowo.
Dla nas współczesnych, niezwykle zagonionych ludzi, bł. Stanisław Starowieyski jest przykładem całkowitego podporządkowania swojego życia Bogu. I wcale nie trzeba wybierać stanu duchownego, aby móc
Jemu służyć. „Choć - jak pisał Starowieyski - życie świeckie w służbie Bożej jest trudniejsze”. Niewątpliwie tak, ale nie jest niemożliwe. Trzeba tylko zaprosić Boga do wszystkich
swoich działań i zamierzeń. „(...) Będę robił co każesz, a co z tego będzie ze wszystkim i zawsze Tobie pozostawiam” - mówił. Musimy pozwolić Bogu być z nami zarówno podczas wykonywania
obowiązków, jak i odpoczynku. I nie możemy zapominać, że obok nas są inni ludzie. Czasem potrzebujący pomocy, życzliwości i chwili uwagi.
A kiedy pojawią się wątpliwości, czy można w zgiełku otaczającego nas świata znaleźć drogę do Boga, wtedy przypomnijmy sobie słowa Starowieyskiego. „(...) Nieraz się wydaje w świecie, że życie
w tych a tych warunkach przeszkadza, że nie można dojść do doskonałości (...). Staje się to nieprawdziwym z chwilą, gdy się czegoś pozbędzie, do czego ma się przywiązanie, chociażby i może nie było to
w sobie samym złą rzeczą, ale otępia i unieruchamia wolę w innym kierunku, niż w jakim by ją Pan Jezus chciał mieć”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu