16 lipca br. minęło dokładnie 750 lat od dnia, w którym Matka
Boża objawiła się generałowi zakonu karmelitów, św. Szymonowi Stockowi
dając mu brązowy szkaplerz. Z tej okazji w lubelskim kościele Karmelitów
przy ul. Świętoduskiej odbyła się uroczystość, podczas której kolejne
osoby przyjęły tę oznakę swojej religijności. Mszę św. odprawił bp
Ryszard Karpiński.
Czym jest szkaplerz? Może on mieć różne formy: duży prostokątny
kawałek tkaniny wkładany na zakonne habity, dwa małe kawałki materii
połączone tasiemkami lub medalik przedstawiający Matkę Bożą z Jezusem.
Noszą go zakonnicy lub osoby świeckie na znak pełnego oddania Najświętszej
Maryi Pannie. Według tradycji Maryja powiedziała zakonnikowi: "To
będzie dla ciebie i wszystkich karmelitów przywilejem, kto w nim
umrze, nie zazna ognia wiecznego".
Niewielki, lubelski kościół karmelitów wypełniony był wiernymi
po brzegi. Zebranym nie przeszkadzał nawet doskwierający tego dnia
upał. Dlaczego tylu ludzi zdecydowało się przybyć na tę uroczystość?
Wyjaśnienie można było usłyszeć podczas kazania. W swoim objawieniu
Matka Boża przekazała, że każdy, kto z pobożnością nosi szkaplerz,
wypełnia przypisane modlitwy oraz zachowuje czystość właściwą wybranemu
stanowi życia i żyje według Bożych przykazań, zostanie w pierwszą
sobotę po swojej śmierci wyzwolony z czyśćca przez Matkę Przenajświętszą.
Znakiem tego jest właśnie szkaplerz czyli te dwa kawałki materiału,
które ludzie zawieszają na swoich ramionach. Już pół miliona Polaków
nosi ten znak. Ciągle przewija się pytanie, dlaczego ta średniowieczna
tradycja staje się tak popularna w XXI wieku? Wielu ludzi pyta przecież: "
po co mi znaki, skoro noszę Boga w sercu´? Spotyka się też postawę
bycia "wierzącym, ale nie praktykującym". Wielu ludzi, którzy nie
uznają Boga, ani tym bardziej oznak pobożności w postaci chociażby
różańca, kończą żywot, szukając pocieszenia w alkoholu czy narkotykach.
Może więc to oznaczać, iż człowiek musi się czegoś konkretnego uchwycić.
Ważne jest więc, aby potrafić wybrać ten konkretny znak. Teraz okazuje
się, że ci, którzy odrzucają Boga, uważając, że w ten sposób oderwą
się od "średniowiecznych zabobonów", stają się niewolnikami własnych
nałogów. Bardzo wielu ludzi odrzucających Boga kieruje się ku różnym
talizmanom, wróżkom czy horoskopom. Człowiek potrzebuje bowiem konkretu,
aby obezwładnić tajemnicę. Kiedy jednak własnym wysiłkiem próbuje
opanować tajemnicę życia, wówczas te próby spełzają na niczym. Z
tego powodu wciąż powraca się do znaku szkaplerza, w którym nie widzi
się jakiegoś amuletu, lecz symbol naszej wiary. Pierwotna symbolika
odnosi się do fartucha, który zakłada się na ubranie po to, aby go
nie pobrudzić. Tak samo ci, którzy zakładają szkaplerze, chronią
się w ten sposób przed złem. "Czujemy Bożą opiekę; czujemy, kiedy
Maryja chroni nas przed pociskami nieprzyjaciela. Szkaplerz jest
zapewnieniem, że należymy do Niej". Znak szkaplerza, przerzucony
przez barki, przypomina również o krzyżu. Nosząc ten znak na ramionach
podejmuje się wezwanie Chrystusa o dźwiganiu własnego krzyża. Jest
to szczególnie ważne obecnie, kiedy obserwuje się, jak ludzie za
wszelką cenę uciekają od cierpienia. Oznaką tego jest chociażby tendencja
do wprowadzania eutanazji. Tymczasem pokonywanie cierpienia może
być owocne dla każdego.
Noszenie szkaplerza staje się coraz popularniejszą formą
pobożności. Podczas poniedziałkowej uroczystości kilkadziesiąt kolejnych
osób przyjęło go na swoje ramiona: i to zarówno ludzie starsi jak
i bardzo młodzi. Wszyscy odmówili modlitwę poświęcenia, a następnie
nałożenia szkaplerza. Później kapłan nakładał go każdej osobie. Wierny
miał jeszcze do wybrania jedną z modlitw obowiązkowych: "Pod Twoją
obronę", "Zdrowaś Maryjo" albo proste wezwanie: "Matko Boża Szkaplerzna,
módl się za nami". Odmawiać należy ją codziennie. Czy ta stara, 750-letnia
tradycja, utrzyma się w XXI wieku? Obserwując zainteresowanie tą
formą pobożności można chyba zaryzykować twierdzenie, że być może
nie jest to tylko przejaw "postmilenijnej" mody, a coś naprawdę głębszego.
Pomóż w rozwoju naszego portalu