W Ewangelii czytanej w tę niedzielę, tak jak zresztą często ma to miejsce, Jezus wychodzi od drobnego, zwyczajnego szczegółu, aby oprzeć na nim swoje orędzie.
Tym razem jest On na posiłku w domu pewnego faryzeusza i widzi, jak goście robią ścisk, żeby zapewnić sobie honorowe miejsca; są bowiem przekonani, że mają do tego prawo. Jezus reaguje żywo na tę
sytuację: „Nie zajmuj pierwszego miejsca, by przypadkiem ktoś znamienitszy od ciebie nie był zaproszony [...]. Lecz gdy będziesz zaproszony, idź i usiądź na ostatnim miejscu” (Łk 14,
8. 10). Te słowa Jezusa nie są, jak można by sądzić, pouczeniem na temat etykiety przy stole. Podobnych zaleceń pełno jest choćby w księgach mądrościowych w Starym Testamencie: „Nie bądź wyniosły
u króla, nie stawaj na miejscu wielmożów. Niech raczej ci rzekną: „Posuń się wyżej niżby cię mieli poniżyć przed możnymi” (por. Prz 25,6-7). Zresztą, konwenansów przy stole i dobrych obyczajów
w ogóle, tego co nazywamy bon ton czy savoir vivre, uczono i uczy się zawsze; w naszej kulturze poszlacheckiej, na szczęście nie zsowietyzowanej do końca, z etykietą nie jest jeszcze chyba najgorzej.
Ewangelia daleka jest od tego rodzaju zainteresowań. Owszem, Jezus widzi hierarchiczne zmartwienia niektórych odłamów swojego religijnego świata (czy tylko swojego?), detaliczne reguły, które ustalają
precedencję. Wie, że zazwyczaj człowiek rości sobie pretensje do tego, aby uchodzić za sprawiedliwego i bardziej zasłużonego niż inni. Ale Jezus nie usiłuje przypominać prostej reguły skromności, a tym
bardziej nie sugeruje jakiejś wyrafinowanej sztuki zachowania. Nie tylko chce uderzyć w powierzchowną próżność, którą można zwyczajnie wyśmiać. Gdyby przypowieść to tylko mówiła, odnosiłaby się całkowicie
do zachowań ludzkich. Ostatecznie byłaby pochwałą pokory, z pewnością ważnej cnoty moralnej, o której mówi zdanie: „Każdy [...], kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony”
(Łk 14,11). Przypowieść ewangeliczna o zajmowaniu miejsc przy stole, podobnie jak wiele innych przypowieści, mówi coś więcej; mówi o królestwie Bożym, pokazuje, jaki jest Bóg, którego objawia Jezus.
Jeśli Jezus z taką siłą uderza w próżność tych, którzy się wynoszą, to dlatego, że wie, iż Bóg nie tak zachowuje się na tym świecie. Bóg objawia się przez to, że staje się sługą, a nie przez to, że
staje się pierwszym. Przypowieść nie jest tylko rodzajem pouczenia podobnego do zaleceń mędrców starotestamentowych, ale jest prawdziwą ewangelią, dobrą, radosną nowiną. Jezus zaleca wybieranie miejsc
ostatnich, a nie pierwszych, ponieważ taki właśnie jest Bóg, o którym On nam przyszedł powiedzieć. I dlatego Jezus daje nam się poznać jako Ten, który nie szuka miejsca pierwszego, ale służy. Karol de
Foucauld zobaczywszy Nazaret powiedział, że przez swoje życie na ziemi Jezus zajął miejsce tak bardzo ostatnie, że już nikt nigdy tego miejsca nie zajmie. Jezus służy i uniża się nie z tego powodu, że
chce okazać posłuszeństwo Ojcu albo wynagrodzić Mu nasze grzechy. Wybieranie miejsca ostatniego, służba jest sposobem życia Jezusa, Jego tożsamością. Ten rys naznacza wszystkie etapy Jego życia: życie
ziemskie, życie zmartwychwstałego Pana obecnego we wspólnocie i Jego chwalebny powrót. Przypomnijmy sobie Ewangelię sprzed trzech tygodni - przypowieść o słudze, który czeka na powrót pana i powiążmy
ją z Ewangelią tej niedzieli. Pan powróciwszy, przepasuje się, każe zasiąść słudze do stołu i usługuje mu! Usługiwanie przy stole znane z ostatniej wieczerzy, Jezus przenosi w rzeczywistość paschalną,
wieczną. To nie my będziemy Mu tam służyć, jak się nam pobożnie wydaje, ale On nas przyjmie, aby nas obsługiwać! W swoim powtórnym przyjściu On powtórzy to, co uczynił podczas przyjścia pierwszego, każdy
z nas mógł się zdziwić jak uczeń: „Panie, Ty chcesz mi umyć nogi?” (J 13,6).
O tym właśnie mówi przypowieść o zajmowaniu pierwszych miejsc, nie zaś o etykiecie i konwenansach. To jest przesłanie Ewangelii tej niedzieli. Jeżeli tę radosną nowinę o Bogu jeszcze raz zrozumiemy,
wtedy i nasz do Niego stosunek i nasze międzyludzkie odniesienia będą o wiele bardziej właściwe.
Nie znamy rysów twarzy naszego Pana, po których kiedyś tu, na ziemi, rozpoznawali Go ludzie. Nie poznamy ich ani z Całunu Turyńskiego ani z filmu Pasja. Gdy Pan przyjdzie do każdego z nas, rozpoznamy
Go po tym jednym: będzie nam chciał służyć i poszuka sobie znów ostatniego miejsca.
Pomóż w rozwoju naszego portalu