"Wszystko ma swój czas i jest wyznaczona godzina na wszystkie
sprawy pod niebem" (Koh 3,1)
W dniach 13-22 lipca br. przy sanktuarium Matki Bożej
Fatimskiej odbyły się rekolekcje dla osób chorych i niepełnosprawnych,
prowadzone przez ks. Andrzeja Buczmę oraz ks. Joachima Lemke. Rekolekcje
zorganizowane zostały przez Rodzinę Miłości Miłosiernej (RMM) - Apostolat
Chorych Archidiecezji Szczecińsko-Kamieńskiej.
Czas "aniołów" w dżinsach
Reklama
Oficjalne rozpoczęcie rekolekcji dla osób chorych i niepełnosprawnych
odbyło się 15 lipca, jednak już w dniach 13-15 lipca Dom Pielgrzyma
przy sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej na Osiedlu Słonecznym gościł
najmłodszych członków Rodziny Miłości Miłosiernej. Przez trzy dni
wolontariusze zwani powszechnie "aniołkami", wspólnie modlili się,
przystępowali do sakramentów św. i słuchali przeznaczonych dla nich
konferencji. Później zaś zabrali się do przygotowania domu na przyjazd
głównych bohaterów nadchodzącego tygodnia - chorych z Rodziny Miłości
Miłosiernej.
"Aniołki" (ogromna większość w wieku 16-25 lat) to na
co dzień uczniowie szkół średnich lub studenci o przeróżnych charakterach,
doświadczeniach i zainteresowaniach. Łączy ich wrażliwość na potrzeby
drugiego człowieka i to, że część swoich wakacji postanowili spędzić
wspólnie z osobami niepełnosprawnymi. Prawie wszyscy uczestniczyli
w tego typu rekolekcjach nie po raz pierwszy, stąd perspektywa spotkania
z osobami ciężko dotkniętymi chorobą nie była dla nich przerażająca.
Na strach nie mieli zresztą czasu - trzy dni na podzielenie się wydarzeniami
ostatnich miesięcy, to przecież tak niewiele dla młodego człowieka.
Każdą wolną chwilę wykorzystywano więc na szeroko pojętą integrację
- wspólne zabawy, dyskusje i licytacje na temat tego, kto kim będzie
się w tym roku opiekował oraz, oczywiście, "nocne Polaków rozmowy",
które jedynie rozwaga nakazywała kończyć o rozsądnej porze.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Czas spotkania dwóch różnych światów
Reklama
W niedzielę do Domu Pielgrzyma zaczęli przybywać tak oczekiwani
przez młodzież chorzy. Większość z nich to mieszkańcy Szczecina i
jego okolic. Z Apostolatem niektórzy związani są od lat.
I tak rozpoczął się tydzień, w którym spotkały się i
przeniknęły dwa bardzo odległe, zdawałoby się, światy - świat ludzi
dorosłych i starszych, obarczonych ogromnym bagażem doświadczeń oraz
świat młodzieży dopiero zbliżającej się do rozpoczęcia całkowicie
samodzielnego życia. Modlono się razem, rozmawiano, żartowano, a
co najważniejsze dbano o utrzymanie klimatu wzajemnego szacunku i
akceptacji, bez niepotrzebnego stawiania ocen i wyliczania błędów.
Nikt nie przyjechał tam przecież pod przymusem, lecz z własnej woli
bycia z drugim człowiekiem, często tak bardzo różnym.
"To prawda, że osoba zdrowa nigdy do końca nie wczuje
się w sytuację człowieka obłożnie chorego" - mówi pani Leokadia Gołuchowska,
od lat cierpiąca na ciężką chorobę reumatyczną. "Nie da się wytłumaczyć
sprawnemu, aktywnemu człowiekowi chociażby tego, co oznacza spędzenie
prawie całego roku w czterech ścianach. On przy dużym wysiłku woli
może starać się to sobie wyobrazić, ale nigdy nie będzie wiedział
do końca, bo to po prostu przekracza możliwości ludzkiej wyobraźni.
No, chyba że przywiążesz kogoś do wózka lub łóżka i zamkniesz w pokoju
na 365 dni, ale to przecież nie o to chodzi. To kwestia zwyczajnego
uświadomienia sobie, że, choć wszyscy jesteśmy dziećmi tego samego
Boga i tak naprawdę dużo więcej nas łączy, niż dzieli, to nie jesteśmy
identyczni. Niektórzy z nas, na przykład osoby chore, mają pewne
specyficzne potrzeby. Trzeba to zrozumieć i zaakceptować".
I właśnie potrzebę akceptacji i zrozumienia podkreślano
na rekolekcjach najbardziej. Chorzy i zdrowi uczyli się od siebie
wzajemnie. Starali się słuchać, rozumieć, pomagać. Szybko stali się
prawdziwą rekolekcyjną wspólnotą, w której nie twierdzi się, że wszyscy
jej członkowie są identyczni. Istniejących różnic nie traktuje się
jednak jako czegoś, co dzieli, lecz jako specyficzny skarb, który
pozwala będącym razem ludziom uzupełniać się nawzajem.
Czas szczególnie potrzebnego lotu
Reklama
Pewien zakonnik prowadzący parę lat temu podobne rekolekcje
po kilku dniach przyznał, że przed przyjazdem nie do końca potrafił
wyobrazić sobie, jak to wszystko ma wyglądać. Niemożliwością wydawało
mu się uczestnictwo ludzi cierpiących w całotygodniowych rekolekcjach.
Szybko jednak stracił wszelkie wątpliwości, okazało się bowiem, że
zapewnienie niepełnosprawnym odpowiednich warunków wystarczy, aby
mogli przeżywać rekolekcje, których program bardzo nieznacznie różni
się od podobnych spotkań przeznaczonych tylko dla osób zdrowych.
W czasie rekolekcji w Domu Pielgrzyma uczestniczono we
wspólnych modlitwach, w tzw. warsztatach, na których dzielono się
osobistymi doświadczeniami i przemyśleniami. Słuchano również konferencji,
których tematem było przede wszystkim cierpienie i jego chrześcijański
sens. Centralnym punktem każdego dnia była wspólna Msza św. Niektóre
z Eucharystii miały szczególnie uroczysty charakter, jak chociażby
ta z przyjęciem szkaplerza karmelitańskiego, ta z Sakramentem Chorych,
czy też ta, której na zakończenie rekolekcji przewodniczył abp Marian
Przykucki. Stworzono wiele okazji do potrzebnej każdemu modlitwy
oraz do głębokiej refleksji nad swoim życiem, wiarą, nad osobistym
stosunkiem do siebie i innych.
"Rekolekcje - mówi ks. Andrzej Buczma - są jakby uniesieniem
się w górę, swoistym lotem ponad tym, co powszednie. Są potrzebne,
żeby lepiej, z lepszej perspektywy zobaczyć świat, nasze rodziny,
krąg przyjaciół i całą rzeczywistość, która istnieje. Uczymy się
patrzeć na siebie oczyma Boga, żeby w czekającą nas przyszłość nie
iść na oślep. Żeby to, co czeka nas później - okres rozwoju, niekiedy
starzenia się i cierpienia, przeżywać sensownie, w zgodzie z wolą
Pana Boga".
Czas wielkiego bycia "dla..."
Wolontariusze przyznawali, że w swoim środowisku nie zawsze
spotykają się ze zrozumieniem tego, co robią. Zgodnie twierdzili,
że wytłumaczenie przyjaciołom, kolegom czy znajomym, czego doświadczają
na rekolekcjach dla chorych, często przekracza ich możliwości.
"Przecież tego nie da się opisać słowami - uśmiecha się
18-letnia Iwona Pietrzykowska. - Trzeba zobaczyć chociażby to, jak
ludzie chorzy, pomimo towarzyszącego im często bólu, modlą się, uśmiechają,
żartują razem z nami. (...) Kiedy próbuję opowiedzieć komuś z zewnątrz
o tych rekolekcjach, w odpowiedzi słyszę najczęściej, że jestem godna
podziwu, bo się poświęcam, ale to nie jest prawda. Być może z perspektywy
osób, które tu nigdy nie były, to, co robię, wygląda na poświęcanie
się. Rzeczywiście - daję coś, bo opiekuję się osobą chorą, ale jednocześnie
bardzo wiele otrzymuję. Wiem, że nawet wczesne wstawanie, które nie
zawsze przychodziło mi z łatwością, jest dla kogoś. Przez czas rekolekcji
mogłam bardzo wyraźnie odczuć, że mam dla kogo wstawać, a to naprawdę
piękne uczucie".
Czas zbierania owoców
Na pożegnanie było trochę łez, trochę żalu, że to już koniec,
ale przede wszystkim nadzieja na spotkanie się za rok. Niektórzy
już zaczęli odliczać czas do przyszłorocznych rekolekcji, obiecując
sobie nawzajem podtrzymywanie kontaktu w ciągu roku. Z pewnością
trudno było im się rozstać, wyjeżdżali jednak ze świadomością tego,
że każdy z nich stał się bogatszy o doświadczenie głębokiego spotkania
z Panem Bogiem i drugim człowiekiem. Doświadczenie nieodwracalnie
przemieniające, którego owoców nikt nie jest w stanie im odebrać.
"To mocne doświadczenie w dzisiejszym świecie, który
pędzi tak, że niekiedy nie ma czasu na prawdziwą miłość - podsumowuje
alumn Łukasz Urbaniak. - Te rekolekcje są czasem ładowania akumulatorów
miłości. Ludzie chorzy całym swoim życiem pokazują nam, jak można
trwać przy Bogu nawet pomimo wielkiego bólu. Wszyscy tu razem jesteśmy
narodem słuchającym Pana Boga, Izraelem. Nam, ludziom sprawnym, nie
pozostaje nic innego, jak uczyć się kochać i słuchać Pana Boga w
dzisiejszym świecie właśnie od osób chorych. Uczyć się właściwego
spojrzenia na czas, po to, żeby móc żyć tym, co naprawdę najważniejsze"
.
Organizatorzy i uczestnicy rekolekcji dla chorych serdecznie
dziękują wszystkim znanym i nieznanym dobroczyńcom, dzięki którym
tegoroczne rekolekcje mogły się odbyć. Szczególne podziękowania dla
s. Miriam oraz wszystkich pracowników Domu Pielgrzyma.