Gdy założycielka Zgromadzenia Sióstr Urszulanek Serca Jezusa Konającego Urszula Ledóchowska rozpoczęła pracę misyjną na Polesiu, ordynariusz diecezji pińskiej Kazimierz Bukraba zaproponował ks. Janowi
Ziei stałą współpracę duszpasterską z Matką Urszulą. W najbardziej zaniedbanych zakątkach Polesia powstawały wówczas małe placówki apostolskie. Tamtą rzeczywistość wspomina m. Andrzeja Górska: „Ks.
Zieja dojeżdżał kolejno do wszystkich tych placówek z posługą kapłańską, z której korzystały siostry i ludność, przybywająca nieraz z odległych stron”.
W lipcu 1937 r. powstał większy ośrodek urszulański w Mołodowie, a ks. Zieja został kapelanem sióstr i duszpasterzem dla okolicznej ludności. W promieniu ponad 20 km nie było kościoła: „To
właśnie on - powtarzali wszyscy wokół - wespół z Matką Ledóchowską i z pomocą młodziutkiej s. Franciszki Popiel oraz gromadką sióstr odmienił w ciągu roku oblicze Mołodowa”.
Po latach ks. Zieja wspominał: „W pierwszej rozmowie z Matką Urszulą usłyszałem, że mam się czuć nie tylko kapelanem domu zakonnego, ale i uczestnikiem całej działalności misyjnej Sióstr Urszulanek
na Polesiu. A tę zamierzoną działalność pojmowała Matka Urszula bardzo, jak się to dzisiaj mówi, ekumenicznie. Nie ma być żadnego „nawracania” prawosławnych na katolicyzm, ale życie według
Ewangelii, czynienie miłosierdzia względem chorych i najuboższych, i udział w szerze niu oświaty ogólnej i zawodowej” (katolików było w powiecie zaledwie 5%). „Siostry nasze - mówiła
Matka Urszula - nie miewają pobożnych widzeń, ale pracują, pracują, pracują. I tak rzeczywiście było”.
„Wkrótce zorientowałam się, że duszą tętniącego życiem i radością Mołodowa jest ks. Zieja, [...] który był wszystkim dla wszystkich: kapłanem, nauczycielem, wychowawcą, ojcem, bratem i przyjacielem.
Głosząc dobrą i radosną nowinę o Bogu i o człowieku, dawał całym swoim życiem świadectwo Ewangelii” - opowiada m. Andrzeja Górska.
Urszula Ledóchowska często odwiedzała swoje siostry na Polesiu, dzieliła z nimi troski i radości trudnego apostołowania. W kronice Zgromadzenia odnotowywała spotkania, rozmowy z ks. Zieją i wielkie
uznanie dla niego. Na rok przed śmiercią, w maju 1938 r., zapisała: „Ks. Zieja to szaleniec Boży! Cudownie pracuje - tylko trzeba go powstrzymywać, by się nie zamęczył”.
M. Andrzeja Górska, która przez 18 lat była przełożoną generalną Zgromadzenia Sióstr Urszulanek SJK zaświadczyła: „Ks. Jan Zieja do końca życia pozostał sobą - takim, jakim dał się poznać
przed przeszło 50 laty w Mołodowie - godny swego powołania kapłan, duszpasterz, rozmiłowany w wiedzy i mądrości, entuzjasta Boga i człowieka, do ostatniej chwili zainteresowany światem, Ojczyzną
i wszystkim, co się wokół niego działo”.
Dobrze, że jest wiele osób szczerze zainteresowanych postacią ks. Jana Ziei, którego życie było wielkim umiłowaniem Boga i człowieka.
Pomóż w rozwoju naszego portalu