Świadomie rozpoczynam tę refleksję cytatem z listu apostolskiego
Novo millennio ineunte zwłaszcza teraz, kiedy tej nadziei jest nam
bardzo potrzeba. Jeszcze kilka miesięcy wcześniej cieszyliśmy się,
świętując Jubileusz 2000 lat Chrześcijaństwa, rozpoczynając XXI wiek
i Trzecie Tysiąclecie Wiary. A teraz cały świat zastanawia się nad
bezpieczeństwem, obroną, nad walką z terroryzmem, a czyni to z obrazem
wojny w tle. Bardzo smutny jest fakt rozpoczynania nowego etapu w
dziejach ludzkości od przemocy i jej zwalczania. Od fanatyzmu religijnego
i braku dialogu pokojowego, od nienawiści i braku przebaczenia. Świat
zatem nie dojrzał do tak nowoczesnych rozwiązań technicznych, do
zarządzania ogromnymi sumami pieniędzy, nie dojrzał do poszanowania
ludzkiej godności i wolności. Nigdy do głowy mi nie przyszło, że
w czasie moich podróży wakacyjnych, jeżdżąc samochodem, będąc pasażerem
autobusu czy pociągu, będę mógł stać się potencjalnym zakładnikiem
czy nawet żywą bombą. Zapewne pasażerowie amerykańskich samolotów
11 września br. też o tym nie myśleli. Wszyscy byli pewni, że są
bezpieczni, że nic im nie grozi, że przecież panuje pokój, a jednak
rzeczywistość stała się inna, krańcowo inna. Świat począł zmierzać
znowu ku przepaści, podobnie jak przed ponad 60 laty. Zabrakło zaufania,
solidarności międzyludzkiej. Zabrakło przede wszystkim miłości, czyli
fundamentu, na którym od wieków budowano relacje interpersonalne.
Ale czy do końca?...
Kilka dni po tej tragicznej katastrofie miałem zaszczyt
gościć w Kłocku pod Sieradzem na pierwszym po wakacjach spotkaniu
modlitewnym młodzieży z tamtej parafii. Data została chyba specjalnie
wybrana - 14 września piątek, święto Podwyższenia Krzyża Świętego,
godz. 20.00. O tej godzinie Ojciec Święty Jan Paweł II oraz Europejczycy
zapalili w swoich oknach lampki na znak solidarności z narodem amerykańskim.
Ten ostatni fakt nie został z pewnością wcześniej zaplanowany. Po
prostu zrządzenie Bożej Opatrzności. Spotkanie młodych ludzi w Kłocku
było więc manifestem ich wiary, nadziei i miłości. Wiary i ufności
Bogu, nadziei w zbawienie tych, którzy tragicznie zginęli, miłości
braterskiej. Eucharystia stała się wielkim wołaniem do Boga o pokój,
o dar solidarności, wzajemnego przebaczenia. I tu okazały się niesłuszne
twierdzenia, że młodzież nie chce wierzyć, że nie chce się modlić,
że nie pragnie żadnego autorytetu, że Kościół jest "zbyt sztywny"
i "niemodny". Bowiem na celebrację Eucharystii przybyło blisko 60
osób z parafii liczącej ok. 1000 osób. Ta liczba jest wymowna. Zresztą
młodzi ludzie z Kłocka sami angażują się w wiele parafialnych przedsięwzięć.
Zorganizowali scholę i zespół muzyczny, dbają o wizerunek świątyni
i terenu przykościelnego. Na swoich spotkaniach goszczą ciekawych
ludzi, zapraszanych przez proboszcza ks. Mariana Bronikowskiego.
Tworzą stronę internetową, piszą kronikę, chcą powołać do życia gazetkę
parafialną. Pomysłów mają wiele, a odwagę i siły do pracy czerpią
przede wszystkim z Chrystusowego Krzyża, źródła zbawienia dla wszystkich
wierzących katolików. Jednakże najciekawszą ich inicjatywą jest zorganizowanie "
domu", czyli miejsca, w którym spotykają się po szkole, dzielą się
swoimi przeżyciami, problemami, śpiewają, świętują, modlą się. Ułożyli
zasady, których przestrzegają, przebywając w "katechetce", bo tak
nazywają popularnie swój drugi dom. Upada tu kolejny slogan, że młodzież
nie chce zasad, że pragnie "robić, co chce, co się jej podoba". Tak
jednak nie jest. Ci młodzi ludzie przychodzą do "domu", bo czasem
jest to jedyne miejsce, gdzie mogą odpocząć, porozmawiać, pobyć z
rówieśnikami. Ich rodzinny dom często tych funkcji nie spełnia, a
tu jest inaczej. Mają w nim odskocznię od szarej codzienności, wulgarności,
przemocy i ogłupiania. Tworzą wspólnotę! "Dom" stał się dla nich
alternatywą dla bezsensownego często spędzania czasu przed telewizorem,
dla nic nie wnoszących w ich życie wieczornych spotkań na przystanku
autobusowym. Zorganizowali sobie prawdziwe ognisko domowe, a w ich "
katechetce" rzeczywiście jest kominek. Mają to, czego niejednokrotnie
brakuje w ich domach - spokój, pomoc, nade wszystko braterską miłość.
Młodzi ludzie z Kłocka odnajdują powoli swoje miejsce
w Kościele. Odkrywają bogactwo sakramentu pojednania i Eucharystii.
Chcą żyć we wspólnocie! Chcą tworzyć wspólnotę! Śmiało można powiedzieć,
że oni "wypłynęli na głębię". Chcą być odważni i dawać świadectwo,
że z wielu "propozycji" tego świata Jezus jest dla nich najważniejszy.
A ks. Marian, duchowy opiekun młodych, potrafi ich do tego zachęcić,
odpowiednio umotywować, ukazać autorytet ojca i domu. Autorytet ostatnio
tak bardzo zapomniany i zaniedbany.
Mamy więc przykład, że młodzież może być otwarta, może
mieć nadzieję, zapał, chęci do działania. Wystarczy tylko poświęcić
młodym ludziom odrobinę czasu i przede wszystkim modlitwy. Najłatwiej,
najwygodniej jest wcześniej przekreślić, skrytykować konkretny pomysł,
plan, bez podania innej alternatywy. Ten styl jest charakterystyczny
dla tchórzów oraz tych, którzy w nic nigdy nie potrafili się zaangażować.
"Idźmy naprzód z nadzieją!". Dobrze jest usłyszeć, że
w tych trudnych czasach jeszcze gości nadzieja w naszych sercach.
Cieszy fakt, że mimo podziałów w świecie młodzi ludzie z parafii
w Kłocku potrafią urzeczywistniać "przypowieść o komunii", że chcą
być jedno, chcą być wspólnotą, chcą budować swój "dom", swoją przyszłość
na mocnym fundamencie miłości, zaufania, solidarności. Uczmy się
być razem, niepodzieleni, nieskłóceni. Trzeba zauważyć, że istnieje
też i dobra młodzież, która oczekuje miłości, przygarnięcia. Młodzi
chcą, aby do nich mówiono, aby się za nich modlono, aby dostrzegano
ich problemy, wskazywano ścieżki do lepszego życia, życia z Bogiem...
"Wy jesteście solą dla ziemi (...) Wy jesteście światłem
świata" (Mt 5, 13- 14).
Pomóż w rozwoju naszego portalu