Boże Ciało jest dniem szczególnym, kiedy wiara w Jezusa Chrystusa zachęca nas do przyłożenia naszego sumienia do świata, ludzi, do każdego człowieka, za którego On oddał życie. W tym dniu idziemy realnie z Jezusem, a nie tylko On idzie z nami, idziemy naszymi ulicami, chcemy niejako zapukać, otworzyć każdy dom, każde ludzkie serce. Każdego roku jest to wielki dzień troski Jezusa i naszej o każdego człowieka. Jezus historyczny się nie skończył, On zaczął nowe życie razem z nami, On nas ożywił, w nas żyje, posłał Ducha Świętego, zmartwychwstając jest z nami. Przez wiarę i łaskę dokonuje niezwykłego dzieła usynowienia każdego, każdej z nas - abyśmy poznali, że jesteśmy dziećmi Bożymi, jesteśmy jedno z Chrystusem.
Dziecięctwo Boże - jak uczyła św. Teresa od Dzieciątka Jezus - to nie tylko wielka godność, wielki przywilej, możliwość korzystania z wszechmocy Bożej Ojca, uruchomienie tej Bożej mocy dla mnie w różnorodnych, konkretnych sytuacjach, ale to również zobowiązanie. To zadanie, żebyśmy się czuli i zachowywali jak dzieci jednego Ojca, jak prawdziwe dzieci najlepszego Ojca.
Cały Kościół żyje dziś testamentem duszpasterskim Jana Pawła II, którego tak pięknie uczcił cały kraj i nasz Przemyśl w dniach choroby, śmierci i pogrzebu. Żyjemy testamentem duszpasterskim, którym jest Rok Eucharystii. Papież odszedł do wieczności nie w roku eucharystycznym, ale w roku Eucharystii, kiedy ten kontakt z Eucharystią, z Jezusem sakramentalnie żyjącym wśród nas powinien być szczególny.
Chciałbym w tej refleksji spojrzeć na bardzo ważną - w moim przekonaniu - sprawę, a mianowicie próbę zrozumienia, na czym polega różnica między wiarą chrześcijańską w Eucharystię, a duchowością eucharystyczną.
Wiara jest wielkim darem Boga, który człowiek przyjmuje i otwiera się na Niego, akceptuje to, co Bóg objawił, stara się głosić Chrystusa, ewangelizować, przekazywać dobrą nowinę o miłości, o zbawieniu i żyje Ewangelią pozostawioną przez Jezusa.
Duchowość jest jakby krokiem dalej, jest mocnym, osobowym związkiem wewnętrznym z Jezusem w Najświętszym Sakramencie. Człowiek mający duchowość chrześcijańską nie może myśleć inaczej niż Chrystus, nie może zachowywać się inaczej, niż On. Jest czytelny w każdej chwili. Jak oddech pozwala żyć biologicznie, jak dusza ożywia ciało, tak duchowość ożywia całe nasze myślenie, postępowanie, pragnienia, tęsknoty, nadzieje. Ożywia naszą wiarę. Żeby duchowość eucharystyczna mogła się zrealizować, trzeba spełnić kilka warunków. Przypomnijmy je sobie.
Pierwszym z tych warunków jest pokora, a wskazał na nią sam Pan Jezus w Wieczerniku, tam gdzie dał nam Eucharystię.
Pan Jezus, zanim wypowiedział swój testament jedności - przepasał się, wziął naczynie z wodą, ręcznik i umył uczniom nogi. Klękał przed każdym z nich. Pamiętamy protest św. Piotra; nigdy mi nie będziesz nóg umywał, Ty - mój Bóg i Pan, Ty Król wszechświata, nie będziesz mi umywał nóg na wieki! (jak mówiło stare, piękne tłumaczenie Ewangelii). Piotr musi się jednak wycofać, kiedy usłyszy przestrogę. - Piotrze! Jeśli nie umyję ci nóg, nie będziesz miał części ze mną.
Piotrze, Stanisławie, Janie, Józefie - rozważ te ważne słowa: jak Ja wam uczyniłem, tak i wy macie czynić. Macie jedni drugim nogi umywać, macie jedni drugim służyć, uniżyć się, aby służyć człowiekowi - nawet w małych sprawach, bo jeśli kto jest czysty, wystarczy mu tylko nogi obmyć, które przez drogę zakurzoną sobie ubrudził.
To bardzo ważne, umieć wejść w myślenie Jezusa - do tego trzeba pokory. Żeby się mogła duchowość eucharystyczna rozwinąć w nas, trzeba wielkiej pokory. Jezus za chwilę weźmie chleb i powie - „to jest Ciało moje”, i „To jest Krew”. Bez pokory takiej wiary człowiek nie zdobędzie, bo Bóg pokornym łaskę daje, tylko pokornym otwiera umysły i serca na swoje dary.
Wielkość bł. ks. Jana Balickiego nie opierała się na jego wykształceniu, nawet nie w jego życzliwości do ludzi, modlitwie czy gorliwości w konfesjonale. Świętość ks. Balickiego zrodziła się z Jego pokory. Bóg pokornym łaskę daje, dlatego za życia i po śmierci dał tyle, że ks. Jan będzie ją rozdawał przez najbliższe pokolenia.
Chrystus, zanim podejdziemy do Niego w Eucharystii, domaga się pokory, żebyśmy wiedzieli, że On się oddał na pokarm, na zniszczenie, by z Niego zrodziło się wszystko w nas, w naszych sercach dzięki temu, że przyjmiemy Eucharystię - Ciało Pana, który nas przemieni w siebie, pomoże zjednoczyć się z Nim i wejść w relację z Trójcą Przenajświętszą. Oto, dlaczego mamy iść do Jezusa mimo naszych słabości, mamy poczuć Jego wyciągniętą dłoń i oprzeć się na niej. Ta wyciągnięta dłoń, to Serce Jezusowe, to Najświętszy Sakrament. To dlatego my słabi oddajemy Mu hołd. Próbujemy Mu mówić o naszej wierze i o pragnieniu, żeby ona rosła w nas.
Drugi warunek duchowości eucharystycznej to czystość sumienia. Św. Paweł wchodząc po swoim nawróceniu w tajemnice Chrystusa pisał listy do gmin, do parafii, które założył, które nawrócił. Do Koryntian kiedyś napisał: „Niechaj bada człowiek sam siebie zanim zbliży się do Eucharystii i zanim przyjmie Ciało i Krew Pańską” (por. 1 Kor 11,28). Niechaj bada sam siebie, niech nie przyjmuje jej nieoczyszczony, bez wyznania grzechów, ale skoro już oczyścił się, niech odważnie idzie do Chrystusa, żeby się oparł na mocnym gruncie jedności i zjednoczenia z Bogiem.
Nie bójmy się prawdy o sobie, nie bójmy się prawdy o nas, jesteśmy grzeszni, słabi, potrzebujemy w życiu naszym Bożej i ludzkiej pomocy.
Kilka tygodni temu nagłośniono w Polsce i na całym świecie sprawę teczek; lustracji. Okazuje się, że człowiek, który był najbliżej Ojca Świętego nie wszystko miał w życiu uporządkowane. Nie każdy odcinek jego życia był jasny, prosty. Nie mam wątpliwości, że to nie przypadek, że akurat w tym momencie odkryto tego człowieka, ale to wszystko jest drugorzędne.
Źle się stało, że nie dano do wglądu zainteresowanemu tej teczki. Niech on by się najpierw sam ustosunkował do zawartych w niej treści. Wiemy, jakie to były czasy, jak niejednokrotnie jeden na drugiego donosił. Zepsuli nam naród, nie oszczędzili kapłanów. Każdy kleryk wstępując do zakonu czy do seminarium miał już wyznaczonego agenta, który musiał się czymś wykazać. On miał go pozyskać, ewentualnie strachem zmusić, żeby zaczął donosić na brata, na siostrę. Zobaczcie - co to były za czasy. Nie udawajmy, że nie pamiętamy. Moje pokolenie i jeszcze następnych parę pokoleń ma obowiązek pamiętać i przestrzegać dziś i jutro przed kłamstwem, przed zdradą i donosicielstwem.
Często pytają mnie dziennikarze o ten problem. Zawsze odpowiadam szczerze - przyszła godzina oczyszczenia narodu, państwa, Kościoła. Niezależnie od tego, czy ten konkretny duchowny, czy zakonnik połamany został uległością wobec słabości i stał się współpracownikiem, to grzech tego księdza nie jest wcale inny niż wszystkich innych ludzi. Dobrze, że oczyszczenie zaczyna się od księdza, od zakonnika, bo mamy być pierwsi w tej linii jasnej, klarownej i czystej. Ale jednocześnie trzeba głośno mówić i wołać, że nie przyjdzie uzdrowienie narodu, jeśli się będzie łapać tylko te małe, drobne „rybki”, tych podkulawionych słabością czy brakiem charakteru ludzi. Trzeba ujawniać wszystkich, a szczególnie tych, którzy werbowali, którzy brali za to pieniądze, łamali ludzi, zamykali do więzień, którzy prawa fałszywe i niewłaściwe uchwalali, i pozwalali na bezkarność całemu aparatowi przemocy, kłamstwa i ucisku. Trzeba to powiedzieć - wszyscy muszą się odrodzić. Zostawianie niedomówień w sprawach przeszłości jest działaniem świadomym, utrzymywaniem zapalnych ognisk choroby, która dalej będzie paraliżowała naród. Bez tego stanięcia w prawdzie nie przyjdzie odnowienie narodu, poprawa sytuacji. Nie łudźmy się - narodu nie wyrwą z trudności zewnętrzne pomoce, ani ze Wschodu ani z Zachodu. Jeśli sam naród nie wydobędzie z siebie sił do oczyszczenia i życia uczciwego, do pracy, a nie do zarobku nieuczciwego przez donoszenie, przez zapisywanie się do służb specjalnych w Polsce czy za granicą, przez udział w gangach i innych tajnych organizacjach, które i tym razem najczęściej przychodzą z zewnątrz z łatwymi obietnicami zysku, to po raz kolejny przekonamy się, jak bolesny będzie ostateczny rozrachunek. Jest konieczne, by mieć tego świadomość. Wydarzenia, które obserwujemy dzisiaj, niech nam pomogą potwierdzić w sobie wartość prawdy, konieczność stawania w prawdzie, nawracania się i zaczynania życia nowego. Na człowieka nie można patrzeć jedynie przez bolesny fakt, że przez słabość donosił, ale trzeba patrzeć na całe jego życie, czy on się wreszcie nawrócił. Czy coś dobrego zrobił, czy pokutuje za te swoje niechlubne czyny. Wszyscy jesteśmy chorzy i Chrystus o tym wie, że potrzebujemy uzdrowienia.
Trzeci warunek po pokorze i czystości sumienia, który również podpowiedział nam Jezus - to jedność.
Pan Jezus modlił się na Ostatniej Wieczerzy, zanim ustanowił Eucharystię, o jedność. Pouczał, że bez naszego zjednoczenia z Nim, bez jedności między nami nie będzie żywej wiary, nie będzie daru rozkrzewiania Ewangelii: „Ojcze spraw, aby stanowili jedno, aby świat uwierzył, żeś Ty mnie posłał” (por. J 17,11nn.).
Ludzie nie uwierzą, jeśli między sobą będziemy podzieleni, jeśli wszyscy nie poczujemy się zobowiązani do przestrzegania Bożych przykazań: nie zabijaj, nie cudzołóż, dzień święty święć, nie oszukuj, nie kłam, nie mów fałszywego świadectwa. To nieodzowne, podkreśla z naciskiem Jezus, aby świat uwierzył i poznał, żeś Ty mnie posłał, umiłował i że ich także miłujesz. Świat nie pozna, nie zrozumie Jezusowej Ewangelii, jeśli nie będziemy jedno. Nie przyjmiemy przykazania, i nie wypełnimy zadania przekazu Ewangelii, jeśli nie będziemy stanowili z Nim jedno. To miłość, której jedność jest jakby zewnętrznym wyrazem, jednoczy ludzi, sieje zgodę, niesie radość.
Jan Paweł II w encyklice o Eucharystii przypomniał, że celebracja eucharystyczna nie kończy się w kościele, że wiarę trzeba nieść dalej. Pamiętajmy o tym, że duchowość eucharystyczna nie kończy się Mszą św. niedzielną, chociaż jest to bardzo ważne spotkanie z Jezusem, zwłaszcza jeśli łączy się z przyjęciem Komunii Świętej.
Nasze spotkanie z Panem w Boże Ciało nie kończy się procesją, musi przechodzić dalej. W monstrancji naszego serca zanieść Go trzeba do rodzin, domów, miejsc pracy i odpoczynku.
Musimy razem z Jezusem uwielbiać Boga naszym życiem, razem z Jezusem patrzeć z miłością na świat i ludzi, modlić się, a przez czyn i życzliwość, wyciągać serce i pomocną dłoń do drugiego człowieka. W tych czynach sprawdza się autentyczna duchowość eucharystyczna.
Encyklikę o Eucharystii Papież kończy bardzo ciekawym pytaniem, które jest świadectwem jego wiary: „Jeżeli zaniedbamy Eucharystię, jeżeli zapomnimy o Jego miłości, jeśli nie posłużymy się Jego kluczem do wydobycia dobra z nas, które On włożył w nasze serca, jak będziemy mogli zaradzić naszej nędzy?” - pyta Papież. Nie zaradzimy! To bardzo ważna sprawa, żebyśmy umieli do Eucharystii wracać.
Pewna dziewczyna napisała takie wyznanie o swojej drodze życiowej: „Na początku, ot tak zwyczajnie chodziłam do kościoła, modliłam się, ale w pewnym momencie zauważyłam, że mimo modlitwy nie wychodzi mi to i tamto. Modlę się a sukcesów nie mam, tylko trudności i kłopoty. Pan Jezus nie wyręcza mnie we wszystkim i Matka Najświętsza też nie zawsze przychodzi mi natychmiast z pomocą, nie służy mi. Zaczęłam powoli stygnąć w wierze. Ale żeby nie zrobić przykrości matce, która zachęcała, ciągle przypominała, zachodziłam do kościoła od czasu do czasu. A matka, jak dziś wiem, modliła się za mnie nieustannie. Pewnego razu wysłuchałam kazania o ludziach przeżywających trudności w wierze. Kaznodzieja zalecał im rzecz - jak mi się wówczas wydawało - dziwną. Mówił: trzeba wpatrywać się w krzyż Chrystusa, zalecał żeby ci, którzy tracą wiarę wpatrywali się w krzyż Chrystusa długo i często. Zaczęłam stosować tę metodę. Dzisiaj jestem w klasztorze, poszłam do zakonu, od wielu lat jestem radosna, bo jestem zjednoczona z Bogiem, mogę chwalić Matkę Najświętszą, mogę Jej i Jezusowi służyć.
Wszyscy przeżywamy trudności w wierze. Dlatego wpatrujmy się w Jezusa. Jeśli chcemy żyć wiarą, zacznijmy życie nowe w jedności z Jezusem, pokonujmy trudności. Żyjmy nadzieją życia wiecznego, wpatrując się z wiarą w Jezusa. W ten sposób pomożemy najbliższym, Polsce, światu i Europie. Europa i świat potrzebują dzisiaj takiej właśnie pomocy - pomocy płynącej z łaski Bożej, którą wypraszają ludzie głębokiej wiary.
Papież przed kilku laty przypomniał biskupom Europy - że trzeba mówić i powtarzać: Europo, odnajdź siebie samą, odnajdź swą duszę. Musimy wciąż i sobie powtarzać po imieniu - odnajdź swą duszę! Bez tego, bez chrześcijańskich korzeni będziesz uboższy, słabszy, połamie cię wszystko. Z Jezusem wszystko będzie możliwe, wszystko stanie się łatwiejsze.
Zakończmy refleksją - Polska da sobie radę bez polityków, bez doradców, bez prywatyzacji, bez promocji zagranicznej, bez tylu innych środków ofiarowanych, ale Polska dzisiaj nie da sobie rady bez Ewangelii, bez uczciwości wszystkich, bez wymagań, bez odrodzenia polityków, urzędników, robotników i nas słabych i grzesznych ludzi.
Stanie się to, jeśli z wiarą będziemy wpatrywać się w Jezusa, nastaną nowe czasy. Trudna to droga, ale możliwa. Trudna droga, ale realna, nie łudząca nas.
Pewnie w wielu miastach i wioskach naszej Ojczyzny można było przeczytać napis, który ludzie umieścili na czas pogrzebu Jana Pawła II: „On się modli za nas”. On dzisiaj modli się za nas, resztę zróbcie sami.
Jezus w Najświętszym Sakramencie żywy i obecny nieustannie modli się, składa ofiarę za nas, resztę możemy zrobić i powinniśmy zrobić razem z Nim.
Pomóż w rozwoju naszego portalu