Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Listopad, a szczególnie jego początek, to taki miesiąc, kiedy pęd naszego życia zwalnia. Stojąc nad grobami naszych bliskich, często – poza modlitwą – przywołujemy ich w pamięci Wracamy do czasów, kiedy byli z nami. W pamięci widzimy sytuacje radosne i smutne, kiedy razem szliśmy przez życie. Może w naszych uszach słyszymy ich głos, śmiech albo rady, które kierowali do nas, aby wskazać właściwą drogę. Wśród nas zapewne jest wiele osób, które lubią spacerować po cmentarzu. Jednak nie wtedy, kiedy wszyscy stoją nad grobami bliskich, ale później – kiedy się ściemni. Słychać wtedy szeptaną przez palące się znicze modlitwę i opadające liście, które są symbolem przemijalności ludzkiego życia. Można wtedy spokojnie przystanąć i w samotności powspominać. Miniony czas. Odejście kogoś bliskiego najczęściej jest niespodziewane. Czasami nie zdążyliśmy odpisać na SMS, albo powiedzieć komuś oczywistą prawdę, że go kochamy i jest dla nas ważny. Nosimy wtedy cierń w naszym sercu, który nie daje nam spokoju. A w te szczególne dni boli. Owszem – jako chrześcijanie wierzymy w świętych obcowanie. Wierzymy, że nasi bliscy zmarli czekają na nas po drugiej stronie życia, ale jako ludzie płaczemy. Piękne są słowa, które usłyszałem kiedyś i które głęboko zapadły mi w pamięć: „Kiedy łzy spadają na ziemię, to wtedy mieszają się z kurzem, pyłem. Ludzie po nich depczą. A kiedy łzy ofiarowujemy Bogu, to wtedy świecą jak perły”. Patrząc po ludzku, jest to bardzo trudne. Bo ciągle odczuwamy brak osoby, która odeszła. Bo brakuje jej obecności. Ramienia, na którym można się podeprzeć w trudnych chwilach, kiedy zły wiatr wieje na nas na drodze życia. Dlatego często powtarzamy sobie w sercu: Dlaczego? A łzy? Same płyną, bo wspomnienia wracają, a wraz z nimi tęsknota. Mimo wiary w zmartwychwstanie. Mimo wiary, że tam po drugiej stronie czeka nas lepsze życie w bliskości Boga. Dlatego odpoczywaj w pokoju tato, mamo, synu, córko, przyjacielu. A ja? Popłaczę sobie, stojąc nad twoją mogiłą i powspominam piękny wspólny czas.
ks. Wojciech Kania
Bądź na bieżąco!
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Reklama
Reklama