Takie pytanie może postawić sobie ktoś, kto spotkał się z Kościołem żywym, tętniącym Ewangelią, miłością Boga oraz człowieka. Wobec tego, czego doświadcza, co widzą jego oczy, może zapytać: Czy to miejsce dla mnie?
Podobnie brzmiące pytanie może postawić sobie ktoś, kto zetknął się w Kościele ze złem i grzechem jego członków, był jego świadkiem, albo, co gorsza, zło zostało wyrządzone jemu. Stając wobec swego doświadczenia, zranienia, zadaje się sobie pytanie: Czy taka wspólnota jest miejscem dla mnie? Czy powinna być miejscem dla kogokolwiek?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Być może podobną refleksję snuje proboszcz starzejącej się parafii, która z roku na roku staje się mniejsza, cichsza, słabsza. Pyta wtedy sam siebie, czy jego parafia nie jest zbyt skostniała, czy nie jest zamknięta w rutynie starych form, czy wszyscy mogą się w niej odnaleźć, czy widzą w niej swoje miejsce?
Z takim dylematem może mocować się ktoś, kto spróbował już wszystkich możliwych odpowiedzi na pozostające bez odpowiedzi proste pytanie: Po co to wszystko, po co życie, po co wrażliwość, po co cierpienia, po co radość? Może wobec nieustępliwości tego wpisanego w naszą naturę pytania o cel, ten człowiek zwraca się ku miejscu, o którym nigdy wcześniej nie myślał. Tam szuka dla siebie odpowiedzi.
Są też ludzie, którzy nigdy sobie tego pytania nie postawią. Niektórzy dlatego, że nie muszą. Kościół jest dla nich matką, jest domem, jest wspólnotą, misją i posłaniem. Żyją Nim, w Nim i z Nim. Niektórzy dlatego, że pytanie o Kościół jest dla nich pytaniem pustym. Inni może dlatego, że nie dostrzegają w Kościele absolutnie żadnej wartości ani sensu.
Pytania o Kościół, o miejsce w Nim można mnożyć – bo tyle będzie wersji tego pytania i odpowiedzi, ilu ludzi Kościół każdego dnia buduje, ale też ilu ludzi Go opuszcza, rozczarowuje się Nim i do Niego powraca. Pytania te będą się mnożyć tam, gdzie Kościół z misterium stanie się problemem, a problem ma to do siebie, że trzeba znaleźć na niego rozwiązanie.
Reklama
A Kościół nie jest przecież więzienną stołówką. Nie jest także hotelową jadalnią, gdzie króluje szwedzki stół. Bycie w Kościele to nie przymus. Ale i bycie w Kościele to nie wybieranie tego, co aktualnie komuś smakuje.
Kościół jest tajemnicą. Jest ludzki, bardzo ludzki, aż do bólu. Ale jednocześnie jest Boży, całkowicie Boży, do bólu Boży – do bólu Krzyża. I inny nie będzie, bo inny nie będzie Chrystus. Tajemnicy Kościoła nie da się wytłumaczyć, bo nie taka jest jej rola. Każde pytanie o Kościół jest pytaniem o Jezusa Chrystusa. Kościół jest Jego. Nie nasz.
Miejsce w Kościele to przynależność do Chrystusa. To trwanie w relacji z Nim. To ufność w Jego Słowo: Przyjdźcie do Mnie wszyscy, ale też nieustanna pamięć o słowach: Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, Mnieście uczynili. Pomiędzy tymi słowami Zbawiciela jest miejsce dla wszystkich, dla każdego, bez wyjątku. Nie ma miejsca na niepotrzebne pytania. I, po prawdzie, nie ma na nie czasu.
____________________________________
Tekst ukazał się w styczniowym numerze „Wzrastania”. Więcej o miesięczniku: Zobacz [zdjecie id="87467"][/zdjecie]