Moje pierwsze spotkanie z bp. Stanisławem Wielgusem miało miejsce w 1999 r., kiedy byłem proboszczem w Bodzanowie. Któregoś dnia po wieczornym nabożeństwie zobaczyłem przed plebanią w Bodzanowie bp. Romana Marcinkowskiego wraz z towarzyszącym mu księdzem, którego nie znałem. Po chwili Biskup Roman przedstawił mi owego kapłana, mówiąc, że to nowy Biskup Płocki. Dowiedziałem się wtedy, że jest to pierwsza wizyta nowego Pasterza na terenie naszej diecezji. Tym bardziej czułem się zaszczycony.
Po jakimś czasie Ksiądz Biskup zaproponował mi objęcie funkcji dyrektora ds. ekonomicznych seminarium, potem zaś stanowiska ekonoma diecezjalnego. Najważniejszym zadaniem, jakie przede mną stanęło, była reforma finansów diecezji. Ksiądz Biskup podszedł do tego zadania niesłychanie poważnie. Analizowaliśmy dosłownie każdą propozycję nadesłaną przez kapłanów; spędziliśmy nad tym niezliczone godziny. Pamiętam, że kiedy Ksiądz Biskup dowiedział się, że są głosy ze strony kapłanów, że reforma zbytnio obciąży wikariuszy, natychmiast podjął decyzję o zmianie niektórych przepisów.
Biskup Stanisław żywo interesuje się stanem materialnym diecezji, choć sam żyje naprawdę bardzo skromnie. Nie sposób go namówić na kupno jakiejkolwiek nowej rzeczy. Najlepszym dowodem jest jego auto - fiat uno, liczący sobie już 21 lat. Pytany czy nie powinien zmienić go na nowe, niezmiennie odpowiada: „po co, skoro to jest dobre?”.
Na sercu leżało mu dobro naszych uczelni i szkół, zwłaszcza Seminarium. Wiele razy wspierał je także ze swych osobistych funduszy, podobnie jak osoby potrzebujące. Nie pamiętam sytuacji, by komukolwiek odmówił wsparcia. Przy całej wielkości, która płynie z jego wiedzy, jest też wielki z innego powodu - jest człowiekiem szczerym, lojalnym, wrażliwym. Potrafi znaleźć wspólny język zarówno z naukowcami, jak i z prostymi ludźmi. W moich oczach to wielki człowiek.
Pomóż w rozwoju naszego portalu